Avia na wiosnę jeszcze nie „odpaliła”. W trzecim meczu w tym roku świdniczanie doznali drugiej porażki. Niespodziewanie, w sobotę ulegli Wisłoce Dębica 1:2. Swoje robi za to Wieczysta Kraków, która odskoczyła już żółto-niebieskim na dziewięć punktów. A za tydzień dojdzie do spotkania na szczycie.
Od kilku sezonów to tradycja, że piłkarze Łukasza Mierzejewskiego potrzebują trochę czasu, żeby złapać formę. Wygląda na to, że teraz będzie podobnie.
W sobotę już od 12 minuty gospodarze musieli gonić. Właśnie wtedy Bartosz Grasza otworzył wynik uderzeniem zza pola karnego. Kto wie, jak potoczyłby się mecz, gdyby w 34 minucie świetnej okazji nie zmarnował Szymon Rak. Wojciech Kalinowski w swoim stylu wygrał pojedynek jeden na jeden, wyłożył piłkę do kolegi, a ten z najbliższej odległości jakimś cudem zamiast do siatki huknął w poprzeczkę.
Nie udało się przed przerwą, ale szybko po zmianie stron Avia wreszcie wyrównała. Od początku drugiej części spotkania na murawie zameldował się Mateusz Stryjewski. I od razu dał próbkę swoich możliwości, bo pokonał bramkarza rywali po świetnym strzale z dystansu.
Było jeszcze sporo czasu, żeby przechylić szalę na swoją stronę. Żółto-niebiescy mieli przewagę i ciągle naciskali przeciwnika. Brakowało jednak kropki nad i. Im bliżej końca spotkania, tym bardziej świdniczanie ryzykowali. W 73 minucie na boisku zameldował się Adrian Paluchowski i niemal natychmiast powinien wpakować piłkę do bramki. Niestety, z pięciu metrów trafił w obrońcę.
W końcówce gol padł, ale niespodziewanie dla Wisłoki. Bartłomiej Kafel zdecydował się na wślizg w swoim polu karnym, aby wybić piłkę Łukaszowi Siedlikowi. Trafił w futbolówkę, ale i w nogi rywala, a sędzia podyktował jedenastkę dla gości. Odpowiedzialność wziął na siebie Mateusz Geniec. Gracz Wisłoki miał sporo szczęścia, bo po jego uderzeniu Tadeusz Grabowski miał piłkę na ręce, ale nie zdołał jej wybić. W efekcie trzy punkty pojechały do Dębicy.
– Liczyliśmy, że u siebie zdobędziemy trzy punkty. Ze względu na pauzę, oglądałem ten mecz z trybun i uważam, że to był dobry występ. Stworzyliśmy sobie kilka dobrych sytuacji. Może w pierwszej połowie były lekkie problemy w grze bez piłki. Była jednak „setka” Szymka Raka i szkoda, że jej nie wykorzystaliśmy. Zmiany w przerwie na pewno ożywiły grę. Mieliśmy przewagę, ale nie udało się wykorzystać żadnej okazji. Zabrakło też odpowiedzialności. Mocno się już otworzyliśmy, w poszukiwaniu gola. Bartek Kafel trafił w piłkę, ale przez nogi. Szkoda, bo można było przerwać akcję wcześniej – mówi Łukasz Mierzejewski.
I dodaje, że zdaje sobie sprawę, że wyniki na wiosnę nie są takie, jak wszyscy oczekiwali. – Wiemy, że musimy wszystko wygrywać, jeżeli chcemy dogonić Wieczystą. Podjąłem się tego zadania i biorę odpowiedzialność za nasze wyniki, nie uciekam od tego. Musimy się szybko odbudować i zacząć punktować. Mamy dobre momenty, ale czegoś nam zawsze brakuje. W Krakowie na pewno nie będzie jednak żadnej bojaźni, podejmiemy rękawicę i powalczymy – zapewnia popularny „Mierzej”.
Avia Świdnik – Wisłoka Dębica 1:2 (0:1)
Bramki: Stryjewski (52) – Grasza (12), Geniec (90-z karnego).
Avia: Grabowski – Zagórski, Dobrzyński (46 Mykytyn), Machała, Rozmus, Szczygieł (57 Kafel), Galara (57 Zając), Uliczny, Kalinowski (73 Paluchowski), Rak (46 Stryjewski), Maj.
Wisłoka: Kramarz – Geniec, Bogacz, Bednarz, Grasza, Siedlecki (62 Maik), Łanucha (90 Cabała), Iwanicki, Smoleń (62 Zawiślak), Bała (82 Siedlik), Kulon (62 Czernysz).