Właściciel elektrowni wodnej przekracza dopuszczalny poziom piętrzenia rzeki Bystrzycy – oceniają urzędnicy od rzek. – Nie ma mowy – odpowiada firma i twierdzi, że wodowskaz jest źle zawieszony i przekłamuje pomiary.
Mała elektrownia wodna działa na betonowym jazie niedaleko miejskiego stadionu Arena Lublin. Okoliczni mieszkańcy nie cieszą się z jej obecności i twierdzą, że przysparza im problemów. Chodzi m.in. o podmakanie posesji.
Przed miesiącem interweniowała w tej sprawie Lidia Kasprzak-Chachaj, przewodnicząca leżącej nad rzeką dzielnicy Za Cukrownią. Do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Lublinie wysłała pismo ze zdjęciami spiętrzonej rzeki.
Urzędnicy odpisali jej, że przesłane fotografie pozwalają stwierdzić, że poziom spiętrzenia wody przekracza określony w obowiązującym pozwoleniu wodnoprawnym.
– Przeprowadzaliśmy wizje w terenie – mówi Grzegorz Lipczuk, zastępca dyrektora RZGW. – Kontaktowaliśmy się z inwestorem. Poinformowaliśmy go, że ma przestrzegać zapisów udzielonego mu pozwolenia.
Efektów tej interwencji nie widać. Kilka dni temu poziom wody przy elektrowni był równie wysoki, co przed miesiącem.
– Za każdym razem dostajemy informację o przeprosinach i zapewnienie, że poziom piętrzenia będzie przestrzegany – dodaje Lipczuk. – Mimo tego inwestor z premedytacją co jakiś czas doprowadza do przepiętrzenia wody.
Właściciel elektrowni zapewnia, że pilnuje wskazanych norm. I twierdzi, że zamieszanie wynika z tego, że wodowskaz jest zawieszony na złej wysokości.
– Problemem są błędne dane pomiarowe – mówi Dariusz Przebirowski z firmy Hydrowatt, która zbudowała elektrownię. – Mamy do czynienia z przekłamaniami rzędu 10-15 cm. Piętrzenie wody jest regulowane automatycznie i nie ma mowy, żeby doszło do przekroczenia norm.
RZGW przyznaje, że obecnie nie ma żadnego instrumentu pozwalającego mu zmusić przedsiębiorcę do pilnowania norm. Radzi też mieszkańcom, by zawiadamiali policję o przypadkach nadmiernego piętrzenia Bystrzycy.
– To strata czasu – stwierdza Lidia Kasprzak-Chachaj. I dodaje, że zgłoszenia już były, sprawę badała prokuratura, ale ją umorzyła. – Skoro my sygnalizujemy problem, a urzędnicy przyznają nam rację, to oni powinni zgłosić łamanie prawa.
Tymczasem w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej wciąż toczy się postępowanie administracyjne dotyczące pozwolenia na działalność elektrowni. Takie pozwolenie wydał w 2014 r. Urząd Miasta.
Po tym, jak okoliczni mieszkańcy zgłosili problemy z zalewaniem posesji, urzędnicy od rzek stwierdzili, że inwestor źle wykonał dreny mające chronić pobliskie domy. Najpierw uznał tak Zarząd Zlewni w Zamościu, później RZGW w Lublinie.
Spółka Hydrowatt nie zgodziła się z tą oceną i odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. A ten nakazał ponowne przeprowadzenie procedury. Sprawa jest w toku.
– Inwestor musi pamiętać, że każde zachowanie wykraczające poza zapisy pozwolenia nie działa korzystnie na jego wizerunek i może mieć wpływ na ostateczną decyzję w tej sprawie – ostrzega Lipczuk.