Nie wiadomo ile lat spędził w ukryciu obraz malowany na zamówienie do kościoła w Krasnymstawie. Nikt okazałego płótna nie szukał, bo w ogóle zapomniano o jego istnieniu. Teraz pięknie odrestaurowana scena z życia św. Franciszka Ksawerego trafi na ścianę kaplicy.
Czy można na całe dziesięciolecia zapomnieć o obrazie wysokim na ponad 4 metry i szerokim na 2 i pół metra? Można. Taka historia przydarzyła się w Krasnymstawie, w zabytkowym kościele pod wezwaniem św. Franciszka Ksawerego. Był rok 1907 kiedy Józef Buchbinder, bardzo wówczas znany i ceniony malarz, grafik, rysownik-ilustrator namalował obraz przedstawiający patrona krasnostawskiej świątyni.
Ponad sto lat później, podczas oględzin ołtarza głównego, po zdemontowaniu tabernakulum, odnaleziono monumentalny olej na płótnie.
– Unieruchomiony mechanizm zasuwy sprawił, że nie był odsłaniany od wielu lat. Świadomość o jego istnieniu zatarła się w pamięci wiernych. Przedstawia on św. Franciszka Ksawerego, jednego z założycieli zakonu jezuitów, udzielającego chrztu samurajowi. Identyfikację autora obrazu umożliwiła zachowana inskrypcja: Malował Józef Buchbinder 1907 r.”. Powszechne było przekonanie, że w ołtarzu głównym świątyni umieszczony został tylko XVIII wieczny obraz – „św. Franciszek Ksawery nauczający heretyków” – relacjonuje Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków, który pokazał efekty zabiegów konserwatorów, którzy pracowali przy niespodziewanie odnalezionym obrazie. Autorami programu konserwacji obrazu byli: mgr Maciej Filip i mgr Aneta Filip z Rzeszowa.
Ze względu na brak dostępu do obrazu nie był poddawany w przeszłości pracom konserwatorskim i zachował się w stanie pierwotnym czyli tak jak wyszedł z pracowni dobiegającego siedemdziesiątki artysty.
– Obraz po powrocie z konserwacji był eksponowany w kościele, żeby wierni mogli zobaczyć efekty. Teraz jest w kaplicy bocznej i tam zostanie powieszony. Nie wróci do ołtarza głównego, bo mechanizm odsłaniania nie działa – mówi ks. Henryk Stanisław Kapica, który był proboszczem, gdy zapomniane płótno Józefa Buchbindera zostało odnalezione. I to on podjął decyzję o niezwłocznym poddaniu dzieła zabiegom konserwatorskim.
– W naszym kościele jest kilka płócien tego bardzo cenionego malarza. Pojawiły się w świątyni gdy była odnawiana po tym jak zawalił się dach. To były czasy zaborów, carskie władze nie pozwalały na zbiórkę pieniędzy i remont. Wówczas dach zwieńczała kopuła, podobna do tej zdobiącej bazylikę św. Piotra w Rzymie czy kościół św. Anny w Krakowie. Była okazała, z pięcioma oknami. Niestety stan konstrukcji się pogarszał, ówczesny proboszcz odprawiał msze w cmentarnej kaplicy, by nie narażać wiernych. Którejś nocy kopuła runęła, wpadając do wnętrza. Huk był taki, że w oknach pobliskich budynków wyleciały szyby – opowiada ksiądz przypominając wydarzenia z historii parafii.
To wówczas zamówiono u Buchbindera obrazy. Wśród nich był ten ukazujący św. Franciszka Ksawerego, udzielającego chrztu samurajowi.
– Ołtarz z mechanizmem odsłania obrazów to nie jest nic szczególnego. Bywają w nich dwa a nawet trzy ruchome przedstawienia. Czasami wynikało to z tego, że kościół miał kilku patronów. W naszym kościele jest kilka takich ołtarzy – dodaje ks. Kapica, który podkreśla, że scena chrztu samuraja jest bardzo istotna. - W Japonii do której dotarł św. Franciszek samurajowie mieli wówczas wysoką rangę, porównywaną do pozycji księcia. Na obrazie jest też sportretowany św. Tomasz, któremu przypisuje się ewangelizację Azji.
Równie intrygująca jak historia kościoła przy ul. Piłsudskiego w Krasnymstawie i perypetie zaginionego obrazu jest biografia malarza, którego wiele wcześniejszych prac ozdabia między innymi pałac w Kozłówce. Z tym, że tamte płótna sygnował pseudonimem artystycznym „JB Mały”.
Józef Buchbinder (1839-1909) pochodził spod Siedlec, urodził się w żydowskiej rodzinie prowincjonalnego malarza, dekoratora i kopisty. Jako nastolatek wychowywał się w klasztorze bernardynów w Łukowie. Tam doceniono jego talent, umożliwiono wyjazd do Warszawy. Studiował w akademii drezdeńskiej, w Monachium, Paryżu i Rzymie. Miał 31 lat gdy zamieszkał w Warszawie. Oprócz tego, że malował, kilka lat był kierownikiem działu artystycznego „Tygodnika Ilustrowanego”. Współpracował także innymi czasopismami. Miał 18 lat gdy przyjął chrzest. Został pochowany na Powązkach.
Korzystałam z www.muzeumzamoyskich.pl