Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

19 kwietnia 2023 r.
17:53

Odczytywania świata zaczęło się w Dębicy

0 A A
(fot. Tadeusz Rolke)

Autor tego tekstu, znany bibliotekarz i dziennikarz lubelski, został zaproszony na oryginalną uroczystość aż pod Kołobrzeg: 10-lecie nadania Gminnej Bibliotece w Rymaniu imienia profesora Władysława Panasa. Na uroczystościach „chrztu biblioteki” w 2013 roku byli obecni rodzina, koledzy i nauczyciele z podstawówki do której uczęszczał profesor, oraz dzieci z gimnazjum w Rymaniu i z LO im. Mikołaja.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Bojarski, wówczas redaktor naczelny Niecodziennika Bibliotecznego wydawanego przez Miejską Bibliotekę Publiczną im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie, wpadł na pomysł napisania o dzieciństwie przyszłego profesora, co wywołało burzę na wielu poziomach. Bo Bojarski, to Bojarski, duch mało powiedzieć, że niespokojny. Rodzina zaprotestowała z powodu zamieszczonego w wydawnictwie rysunku Władysława Panasa przy krowie. Że niby z uczonego pastucha zrobił. Bojarski rysunek usunął. – Ale przecież na tym rysunku profesor był zaczytany w książce, a nie pasł krowy – tłumaczy Bojarski. Potem było oburzenie, że napisał, iż Władysław Panas w podstawówce nie uzyskał promocji z klasy do klasy i to z języka polskiego. – Ale dyrektorką szkoły została na krótko dojarka z pegieeru i nie mogła znieść, że mały Władek był od niej mądrzejszy A różnej maści intelektualiści lubelscy poobrażali się, że z Władka jakiegoś Janka Muzykanta zrobiłem – dodaje. Oddajemy w ręce czytelników obszerne fragmenty tej bardzo ciekawej publikacji w wersji „z krową” autorstwa Benka Homziuka.

Jerzy Jacek Bojarski postanowił powrócić do dzieciństwa i młodości Władysława Panasa, by jeszcze raz osiągnąć ich ,,pełnię i bezmiar”. Jestem przekonany, ze mu się to udało – napisał we wstępie do wspomnianego wydawnictwa Zbigniew Milczarek, student Władysława Panasa, autor, redaktor i wydawca pierwszej wspomnieniowej książki o nim („Marzenie Błękitnookiego. Ułamki wspomnień o Profesorze Władyslawie Panasie, Tomaszów Mazowiecki - Lublin - Drohobycz 2005).

Jerzy Jacek Bojarski (fot. Archiwum Jerzego Jacka Bojarskiego)

Podroż do Dębicy

Zadzwoniłem do Teresy, żony Władka, by się czegoś dowiedzieć o jego dzieciństwie i rodzinie. Okazało się, że niewiele mogła mi pomóc. Postanowiłem więc jechać na własne ryzyko. Tomasz Pietrasiewicz z Ośrodka ,,Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie, indagowany telefonicznie, powiedział: „Jedź i zbieraj materiały! Jak ty tego teraz nie zrobisz, to kto to uczyni?” Bo nawet na bogatej stronie internetowej (panas.tnn.pl.) poświęconej Władysławowi Panasowi, na której zostały zebrane jego teksty, nagrania filmowe i radiowe, zdjęcia, wspomnienia o nim, bibliografia oraz wiele innych archiwali6w, znajdowało się niewiele informacji o dębicko-kołobrzeskim okresie życia Profesora.

Pierwsze wywiady, nagrania. Spotkanie z proboszczem Krzysztofem Kempą. Rozmawialiśmy bardzo długo i serdecznie, ale niewiele się dowiedziałem. Czułem jednak przez cały czas wsparcie ze strony Władka, choć za życia, podczas spotkań ze mną, niechętnie powracał do wspomnień z przeszłości. Kiedyś zapytałem go o to, gdzie się urodził. Żachnął się wtedy na moje pytanie i odrzekł: Nie mam już po co tam wracać. Było to po śmierci jego mamy, Marii Panas. Dodał jeszcze, żebym sobie tym głowy nie zawracał.

Po latach stało się inaczej. Nie posłuchałem rady Profesora.

Portret rodzinny

Odwiedziłem jego dom rodzinny, stojący zdecydowanie na uboczu wsi, zwany przez miejscowych ,,Pod wiatrakiem", choć mąki tam już nie mielono, bo młyna-wiatraka nie było. Został wybudowany przez Niemca Reichera z czerwonej cegły w ówczesnym Damitz. Przed wojną w Dębicy żyli spokojnie Niemcy, kilka rodzin żydowskich i rodziny z nazwiskami o słowiańskim brzmieniu. Władysław Ludwik Panas urodził się 28 marca 1947 roku w Dębicy, niedaleko Rymania. Był najmłodszym dzieckiem Jozefa i Marii Panasów. Starsze rodzeństwo: dwie siostry Janina i Halina, brat Józefa. Ojciec w dniu jego narodzin miał 61 lat. Zmarł w 1954 roku. Władek miał wtedy zaledwie siedem lat i rozpoczynał nauk w pierwszej klasie szkoły podstawowej.

Do Dębicy Panasowie przybyli z Białostocczyzny w październiku 1946 roku. Uciekali przed NKWD w obawie przed aresztowaniem i zsyłkami. Maria chciała do Szczecina, ale zatrzymali się w Damitz-Dębicy, bo tak postanowił Józef. Wieś odmienna niż ta, którą zostawili w lasach, w okolicach Hajnowki czy Perelejewa? Ulica brukowana. Szkoła murowana z trzema klasami. Wybudowana z czerwonej cegły. Zostawiona przez Niemców w dobrym stanie. We wsi piękny drewniany kościółek, ale protestancki. Poświęcono go dopiero w 1958 roku na potrzeby katolików. Józef Panas był w AK. Miał podobno (wg relacji Elżbiety Bartosiewicz) wykonywać prawomocne wyroki państwa podziemnego na zdrajcach ojczyzny. We wsi miał opinię światłego i bardzo mądrego człowieka. Po nim Władek odziedziczył szczupłą sylwetkę i wzrost; urodę zaś po matce.  

Ojciec Władysława Panasa miał problemy z władzą ludową. Za niepłacenie kontyngentu prawdopodobnie został skazany na więzienie. Potem chorował przez kilka lat. Zdrowia juz niestety nie odzyskał.

Siostrzenica Ela

Współmieszkanką domu Panasów w Dębicy była wówczas Elżbieta Sikora (po mężu Bartosiewicz), siostrzenica. Wiele pierwszych cennych informacji i fotografii otrzymałem właśnie od niej.

Z pamięci Elżbiety Bartosiewicz zaczęły wyłaniać się kadry z dzieciństwa: Dom pachnący chlebem, ciasto drożdżowe gigantycznie wyrosłe, gruszki suszone w koszyku i smażone placuszki. To zawsze stało na stole.

– Zapamiętałam pokój, w którym leżał chory wujek Józef Panas. Znajdowało się w nim wiele książek, które czytał synom. Opowiadał im i tłumaczył, a Ziutek i Władzio słuchali. Lubiłam ten pokój, stół z książkami. Władzio często mnie strofował: ,,Ty nie możesz na moją mamusię mówić: mamusiu! Ja tylko mogę. Spór o „mamusię” nie miał końca. Dla mnie Maria Panas na zawsze została Mamusią – wspominała. – Przypominam sobie, jak z Władziem drwa do szopy nosiłam. Oczywiście on z książką na kłodzie i czytał. Twierdził, że nie może marnować czasu. Pracowałam za siebie i za niego. W nagrodę dał mi dropsa. Podobnie było przy pilnowaniu krów. Władzio wszędzie książki ze sobą zabierał. Robił dzieciom wykłady, tłumaczył im, że bezmyślne czytanie obraża pisarza czy poetę. Któregoś dnia powiedział: ,,Ja czytam, bo jestem ciekawy. I muszę rozpracować, dlaczego pisali”. Te słowa szczególnie utkwiły jej w pamięci.

Dom Panasów był przyjaźnie otwarty dla wszystkich. Panował w nim dobry duch. Tu w zimowe wieczory – jak w „Chłopach” – sąsiadki zbierały się, by razem robić na drutach. Mama Panasowa była ostoją rodziny. Zawsze pogodna. I chociaż po śmierci męża było jej ciężko, nigdy nie narzekała. Zajmowała się szyciem, dlatego turkot maszyny nieraz było słychać do późna w nocy. Atmosfera w domu była dla dzieci znakomita. Śpiewano piosenki. Władzio czytał dzieciom. Kazał im się uczyć wierszy.

Szkoła Podstawowa w Dębicy

Władysław Panas uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Dębicy w latach 1954-62. Pierwszą jego nauczycielką była nieżyjąca już Lucyna Karkosik. To ona założyła szkołę na przełomie 1945/1946 roku. Przybyla do Dębicy z robot przymusowych w Niemczech. Uczyła w szkole aż do przejścia na emeryturę. To pod jej okiem w pierwszej klasie Władzio rozpoczął swoją edukację. Kolega przyszłego profesora ze szkolnej ławy, Wacław Sadowski, zapamiętał, że do drugiej klasy w roku szkolnym 1956/57 Władek prawie nie chodził, bo był chory na płuca. I to właśnie wtedy nie otrzymał promocji z języka polskiego i matematyki. Wychowawczynią w klasie drugiej była nieznana teraz nikomu pani Majewska, a przy powtarzaniu klasy w roku szkolnym 1956/57 Wanda Bryk.

W czwartej i piątej klasie wychowawcą Władysława Panasa był Jan Mituniewicz. On z kolei przybył do Dębicy z Kazachstanu. Władka oceniał bardzo wysoko na tle pozostałych uczniów. O rodzinie Panasów mówił mi wprost: ,,Wyróżniała się na tle mieszkańców Dębicy. Ludzie mądrzy, oczytani, z piękną kartą historii. Mieszkali na uboczu wsi. Trochę stronili od nas. Chyba do nich nie pasowaliśmy”.

Nauczycielką języka polskiego w klasie siódmej była Walentyna Iwancewicz (obecnie Długosz), która przybyła do Dębicy z Syberii. Zapamiętała Władka jako bardzo zdolnego, oczytanego i uczynnego, choć skrytego w sobie ucznia.

Liceum Ogólnokształcące w Kołobrzegu

Drogi kolegów: Wacława Sadowskiego i Władysława Panasa rozeszły się po podstawówce. Tylko oni dwaj poszli do liceum. Pierwszy do Koszalina, drugi do Liceum Ogólnokształcącego w Kołobrzegu (obecnie Liceum im. Mikołaja Kopernika). Uczył się w niej w latach 1962-1966, a mieszkał naprzeciwko w internacie przy ul. Długiej.

Wanda Stałuszko (obecnie Gulcz) z perspektywy czasu tak ocenia zdolności kolegi z klasy: „Już w liceum zapowiadał się na wielkiego humanistę. Oczytany, elokwentny. Gdy opowiadał treść utworów literackich, nie miał sobie równych. Natomiast na lekcjach matematyki, gdy został wywołany do tablicy, milczał jak zaklęty. Matematyka była mu obca, nie lubił jej i nie miał zamiaru zgłębiać jej tajników. Ponadto był wysoki, przystojny i bardzo spokojny. Może nawet nieco flegmatyczny, czasem filozoficznie zadumany. Po maturze nie widziałam więcej Władka, ani nie wiedziałam, co się z nim dzieje”.

Dyrektor śp. Tadeusz Pozorski mówił, że nawet ze złamanego drzewa można coś wyrzeźbić, no i z tych połamanych gałęzi powyrastali nawet porządni obywatele, czego przykładem jest Władysław Panas.

Mieczysław Kuchciak, szkolny kolega profesora, przekazał w skrócie charakterystykę Władka Panasa: Bardzo skromny. Dobry kolega. Nie imprezował. Ciągle w bibliotece. Można na nim było polegać. Dobrze postrzegany.

Żona Mieczysława, Maria i Władysław Panas mieszkali w tym samym internacie koedukacyjnym przy ul. Długiej (obecnie Lopuskiego). Zapamiętała niezłe warunki. Pokoje dwu-, cztero- i pięcioosobowe były przyzwoicie urządzone jak na tamte czasy. Według niej: Władek był przystojnym chłopakiem, ale dziewczyny nie mogły zagiąć na niego parolu. Chodził zawsze w czarnym sweterku do biblioteki, gdzie miał swoje miejsce. Był koleżeński, podpowiadał. Wiedział zawsze, co ma mówić. Był stateczny, poważny i skoncentrowany. Lubiliśmy go w internacie.

Wymarzone studia w Poznaniu

Po skończeniu liceum w Kołobrzegu Władysław Panas zdecydował się na studia polonistyczne na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tę decyzję poprzedziła narada rodzinna. Nikt nie wyrażał sprzeciwu. Mama przyszłego profesora tylko westchnęła: Trudno, ojciec jemu przewidział, że będzie naukowcem. Elżbieta Bartosiewicz tak ocenia sytuację rodziny Panasów w tym okresie: To były ciężkie czasy, bo w rodzinach dzieci zaczęły dorastać i potrzeby były coraz większe. Brakowało na wszystko. Nasza kochana mamusia, Maria Panas, radziła sobie, jak mogła. Szyła nocami za drobne kwoty, obszywała w krąg okolicę.

W podaniu złożonym na studia znajduje się opinia o Władysławie Panasie podpisana 16 czerwca 1966 roku przez Tadeusza Pozorskiego, przewodniczącego Szkolnej Komisji Rekrutacyjnej, oraz jej członków (m.in. wychowawcy Tadeusza Przybylskiego): aktywność bardzo dobra; kandydat potrafi samodzielnie myśleć i wyciągać wnioski do podanych partii materiału; duże zainteresowanie przedmiotami humanistycznymi; w kółku dramatycznym zajął trzy razy czołowe miejsca na konkursach recytatorskich; dużo pracował społecznie; członek ZMS, z pracy wywiązywał się bardzo dobrze.

Dostał zasiłek w wysokości 450 złotych, stypendium oraz stołówkę. Zamieszkał w akademiku przy ulicy Dożynkowej 9 bl. B. W październiku 1966 roku rozpoczął zajęcia na wymarzonej polonistyce. Studiował zaledwie trzy semestry. Mógł wreszcie realizować swoje marzenia i ambicje naukowe na bardzo dobrym uniwersytecie aż do marca 1968 roku.

Marzec 1968 i więzienie w Śremie

Co się wtedy wydarzyło? Student Władysław Panas 13 marca 1968 roku wziął udział w wystąpieniach robotniczo-studenckich w Poznaniu. Następnego dnia, 14 marca, został aresztowany przez SB na zajęciach wojskowych, co było niezgodne z ówczesnym prawem, gdyż był w mundurze żołnierza Wojska Polskiego. W wyniku rozprawy został skazany na dwa miesiące więzienia w Śremie. Karę odbywał w celi nr 68. W liście wysłanym 17 marca 1968 roku z więzienia w Śremie pisał: Dom wczasowy, w którym się znajduję , jest niezwykle ekskluzywny. Wyobraźcie sobie: śniadania, obiady, kolacje itp. przynoszą mi prawie do łóżka. Obsługa niezwykle mila. Nikt nas nie bije, nie głodzi, nie dręczy. Czuję się jak Dzierżyński w carskim więzieniu. Jednakie nie jest mi tak wcale wesoło. Martwię się o studia, o Matkę.

Po opuszczeniu ,,wczasów” – jak mówił mi kiedyś Władek w ,,Szerokiej 28" o swoim pobycie w Śremie – dnia 24 maja 1968 r. stanął przed Komisją Dyscyplinarną 1-szej Instancji ds. Student6w Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zarzucano mu, ze: w sposób czynny brał udział w nielegalnym zbiegowisku, w którym przez swoje okrzyki zakłócił spokój publiczny, a nadto poprzez przepisywanie nielegalnej petycji nawoływał innych studentów do wzięcia udziału w tej nielegalnej manifestacji. Orzeczono karę dyscyplinarną, którą było wydalenie ze szkoły. Warto przytoczyć nazwiska nadgorliwych służalców ówczesnego systemu. Byli nimi docenci: S. Kozarski, F. Domka oraz student P. Weckwert.

Student drugiego roku polonistyki próbował szukać sprawiedliwości. Napisał do Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej. Ta jednak 31 października 1968 roku po rozpatrzeniu sprawy zatwierdziła najsurowszą karę dyscypliną, czyli skreślenie Władysława Panasa z listy studentów Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Jak grom z jasnego nieba

Okres ,,marcowych rozruchów” tak wspomina siostrzenica Władka, Elżbieta Bartosiewicz: Najgorsze, co mogło się zdarzyć, spadło na rodzinę jak gram z jasnego nieba Władka areszt na studiach w Poznaniu 1968 roku. Ja już byłam matką. To był szok dla rodziny. Pamiętam, jak mama to przeżywała. Zastanawiała się, co będzie dalej, co on w życiu będzie robił? Jakie będą jego dalsze losy?

Pamiętam, jak z listem, który przyszedł z więzienia od Władzia, przyjechała do mnie do Kołobrzegu. List był krótki: ,,Jestem aresztowany, siedzę w więzieniu w Śremie k. Poznania. Czuję się nieźle. Proszę się o mnie nie martwic – pozdrawiam Władek”. Mama błagalnie mnie pytała: ,,Elunia, powiedz dziecko, co mam robić?” Doszłyśmy do wniosku, że ja list napiszę. Mama włożyła 50 złotych – może mu się przyda. Nie wiem, czy adresat je otrzymał. Nigdy o to nie pytałam.

Po wyrzuceniu Władka ze studiów zapamiętałam jeszcze taką rozmowę. Mama powiedziała: ,,Synku, jakoś będziemy żyli – pal licho studia”. Władzio wówczas ze złością stwierdził: ,,Mamusiu, ja muszę dokończyć studia. Areszt mnie tylko umocnił w tym, do czego mam przekonanie”.

Po wydarzeniach marcowych i usunięciu z uczelni Władysław Panas często spotykał się z Wacławem Sadowskim. Prowadzili długie rozmowy. Zacieśniły się wtedy między nimi więzy przyjaźni.

Lublin. Tu zostaniesz!

W lutym 1969 roku, decyzją ks. Rektora Wincentego Granata na wniosek dziekana Wydziału Nauk Humanistycznych prof. Jerzego Kłoczowskiego, Władysław Panas został przyjęty na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Błogosławiona wina marca 1968 roku, bo dzięki tamtym wydarzeniom w Lublinie zamieszkał człowiek niezwykły, który po latach odkrył magiczne miasto Józefa Czechowicza.

Znałem Władka od 1978 roku. Prawie codziennie spotykaliśmy się na korytarzach uniwersyteckich, w barku i księgarni akademickiej, a później na ,,posiadach seminaryjnych” w ,,Szerokiej 28”, Kazimierzu Dolnym czy Drohobyczu. Nie wiedziałem jednak nic o jego życiu sprzed czasów poznańskich.

 

 

 

 

 

Władysław Panas

Związał się z KUL-em na ponad trzydzieści lat (1969-2005). Był profesorem zwyczajnym, teoretykiem i historykiem literatury, wybitnym interpretatorem tw6rczosci Brunona Schulza oraz J6zefa Czechowicza, znawcą tradycji żydowskiej w polskiej literaturze i kulturze. Pracę na KUL rozpoczął w 1975. Od 1999 roku kierował Katedrą Teorii Literatury Instytutu Filologii Polskiej KUL oraz Międzywydziałowym Zakładem Badań nad Literaturą Religijną KUL. Był członkiem Towarzystwa Naukowego KUL i Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, redaktorem naczelnym ,,Roczników Humanistycznych”. W 2005 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. I. Franki w Drohobyczu (Ukraina), którego nie zdążył już osobiście odebrać.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Sygnatariusze listu intencyjnego. Intencją jest odbudowa polskich zdolności do produkcji materiałów wybuchowych, w tym prochów strzelniczych
zbrojenia

Polska potrzebuje własnego prochu do amunicji. Pomoże Grupa Azoty

Grupa Azoty będzie współpracowała z Polską Grupą Zbrojeniową, Mesko oraz Agencją Rozwoju Przemysłu. Celem jest rozwój bazy surowcowej i zdolności do produkcji polskiej amunicji. Docelowo chodzi o budowę fabryki nitrocelulozy.

U zbiegu ulicy Nałęczowskiej i alei Kraśnickiej może stanąć 70-metrowy wieżowiec

Ma być najwyższym wieżowcem w Lublinie. Będą negocjacje z inwestorem

U zbiegu Nałęczowskiej i Kraśnickiej może stanąć 70-metrowa wieża - najwyższy budynek mieszkalny na Lubelszczyźnie. Żeby go postawić konieczne będą zmiany planistyczne, bo tak wysokie obiekty w tym miejscu Lublina nie były przewidziane. Co miasto chce uzyskać za ewentualną zgodę? Lista życzeń jest długa.

Torby, na które czekają organizatorzy akcji nie muszą być nowe, ale powinny być w dobrym stanie. Najmilej widziane są te duże, ale tak naprawdę także mniejsze również się przydadzą
Zamość

Wędrujące, używane torby na prezenty. Masz na zbyciu? Oddaj

Z ciekawą inicjatywą wyszła Zamojska Akademia Kultury. Zachęca mieszkańców do przekazywania używanych, ale jeszcze w dobrym stanie toreb na prezenty. Będą w nie pakowane upominki dla potrzebujących.

Powiat puławski ma już projekt budżetu na przyszły rok. Na inwestycje tym razem przeznaczy 37 mln zł, z czego lwia część trafi na drogi oraz dokończenie siedziby puławskiej PSP
Puławy
galeria

Nowy budżet mniejszy od starego. Połowa wydatków trafi na oświatę

Radni powiatu puławskiego otrzymali już projekt budżetu na 2025 rok. Przyszłoroczne dochody mają spaść z ponad 250 do niecałych 240 mln zł. Cięcie czekają również wydatki, zwłaszcza te na inwestycje. Najwięcej pieniędzy pochłonie oświata i wychowanie.

Niedoceniany zawód, choć jakże ważny. „Ludzie kojarzą nas z rozdawaniem darów”
galeria

Niedoceniany zawód, choć jakże ważny. „Ludzie kojarzą nas z rozdawaniem darów”

Dzisiaj obchodzimy Dzień Pracownika Socjalnego. To okazja do uhonorowania najbardziej zasłużonych oraz podjęcia dyskusji o zmianach, których potrzebują osoby wykonujące ten zawód.

Tysiące ludzi bez czystej wody. Sanepid potwierdza skażenie mikrobiologiczne
zdrowie

Tysiące ludzi bez czystej wody. Sanepid potwierdza skażenie mikrobiologiczne

Kilka tysięcy mieszkańców prawobrzeżnej części gminy wiejskiej Puławy obecnie pozbawiona jest wody pitnej z wodociągu. Sanepid potwierdza skażenie na ujęciu w Gołębiu, które zaopatruje sześć miejscowości. Samorząd udostępnia mieszkańcom wodę w butelkach.

"Warunek cudu" na Targowej – mozaika przypomina żydowską historię Lublina
Lublin
galeria

"Warunek cudu" na Targowej – mozaika przypomina żydowską historię Lublina

Na ścianie budynku przy ul. Targowej w Lublinie powstała mozaika „Warunek cudu”. Dzieło autorstwa Ingi Levi nawiązuje do żydowskiego dziedzictwa tej części miasta, przypominając o historycznym znaczeniu ulicy dla społeczności żydowskiej.

Rolnik wciągnięty przez rozdrabniacz słomy. Wezwano ratowniczy śmigłowiec
wypadek

Rolnik wciągnięty przez rozdrabniacz słomy. Wezwano ratowniczy śmigłowiec

Do tego nieszczęśliwego wypadku doszło wczoraj w Trzebieszowie Pierwsyzm w powiecie łukowskim. 37-letni rolnik obsługiwał rozdrabniacz słomy. W pewnym momencie znalazł się zbyt blisko podajnika. Na miejsce wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Edyta Majdzińska najprawdopodobniej będzie dalej prowadzić MKS FunFloor Lubin

Edyta Majdzińska (MKS FunFloor Lublin): Wierzę w kierunek mojej pracy i wierzę w ten zespół

Przedwczesne odpadnięcie z europejskich pucharów najprawdopodobniej nie wywoła burzy w MKS FunFloor. Wydaje się, że Edyta Majdzińska przetrwa ten okres niepokoju.

Kilka lat temu kino Bajka było popularnym miejscem spotkań studentów. Jak jest teraz - zapytaliśmy jego właściciela
magazyn
galeria

Jak radzi sobie lubelskie kino Bajka? "Nie wiem czy przetrwamy"

Po zakończeniu pandemii koronawirusa właściciele kin zauważają zmiany w preferencjach widzów dotyczących sposobu oglądania filmów. Czy mieszkańcy Lublina chętnie odwiedzają lokalne kina? Jak właściciele radzą sobie w nowej rzeczywistości? O sytuacji kina „Bajka” w Lublinie opowiedział nam Waldemar Niedźwiedź.

Jakie zadaszenie tarasu wybrać aby połączyć funkcjonalność i styl?

Jakie zadaszenie tarasu wybrać aby połączyć funkcjonalność i styl?

Zadaszenie tarasu to praktyczne rozwiązanie, które pozwala cieszyć się przestrzenią na świeżym powietrzu niezależnie od pogody. Odpowiednio dobrane chroni przed słońcem, deszczem oraz zapewnia prywatność. W tym artykule przyjrzymy się inspiracjom, jakie można wykorzystać przy wyborze zadaszenia tarasu.

Zbadaj piersi jeszcze dziś. Sprawdzamy, gdzie i kiedy zaparkuje mammobus

Zbadaj piersi jeszcze dziś. Sprawdzamy, gdzie i kiedy zaparkuje mammobus

Nowotwór piersi jest najczęstszą przyczyną przedwczesnej śmierci wśród polskich kobiet. Kluczem do zdrowia jest m.in. regularna mammografia. Będzie ją można zrobić w mobilnym gabinecie, który właśnie przejeżdża przez nasz region.

Czym są kampery i jak działają?

Czym są kampery i jak działają?

Kampery to specjalnie zaprojektowane pojazdy, umożliwiające komfortowe podróżowanie i nocowanie w różnych miejscach. Ich unikalna konstrukcja łączy funkcje samochodu z przestrzenią mieszkalną.

Niezwykły duet – Smolik//Kev Fox w Świdniku
koncert
22 listopada 2024, 18:00
film

Niezwykły duet – Smolik//Kev Fox w Świdniku

Smolik//Kev Fox to eklektyczny i wymykający się jasno określonym ramom duet Andrzeja Smolika – znakomitego polskiego producenta i Keva Foxa brytyjskiego songwrittera, który w najbliższy piątek zagra w Świdniku.

Będzie ślisko. Noga z gazu

Będzie ślisko. Noga z gazu

Będzie ślisko na drogach. Oblodzenie pojawi się w całym regionie.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium