Postanowiłem przygotować tą wiadomość, jako zbiór osobistych doświadczeń z nocy w dniu 9 marca 2022 spędzonej na dworcu PKP w Lublinie, jako wolontariusz – pisze Kamil Wrzos.
Poniżej jego list do redakcji.
W pomoc uchodźcom na dworcu zaangażowałem się po raz pierwszy w roli wolontariusza, wcześniej dostarczałem dary rzeczowe i zadawałem sobie pytanie dlaczego tam panuje taki chaos i zamieszanie. Żeby to sprawdzić, ale i pomóc tym, którzy przyjmowali ode mnie dary postanowiłem dołączyć do grupy pracujących tam społecznie osób. To jedno (ważne i emocjonalne) doświadczenie wystarczyło by móc ocenić z perspektywy osoby, która zawodowo pracuje w organizacji pozarządowej i współpracuje z wolontariuszami i innymi organizacjami na co dzień.
Pozwolą Państwo, że zacznę od tematu "dostępnej" infrastruktury.
Doceniam, że właściciel nieruchomości: PKP, postanowił oddać przestrzeń na recepcję dla uchodźców i miejsce do przygotowania posiłków w dawnej przestrzeni gdzie mieścił się lokal gastronomiczny. Tylko proszę sprawdzić bądź uruchomić wyobraźnię i ocenić, jak ludzie po bardzo trudnej i długiej podróży mają dostać się do ciasnego punktu recepcyjnego, który mieści się uwaga, na pierwszym piętrze, gdzie zanim się tam dojdzie jest kilka wąskich gardeł, w tym klatka schodowa. W dodatku wszyscy którzy tam się udają, muszą zostawić swój bagaż lub swoje dzieci bez opieki. Na prawdę tak trudno było zlokalizować taki punkt w miejscu gdzie miejsce jest łatwiej dostępne? Kolejna ważna rzecz to miejsce, gdzie można zrobić sobie kawę, herbatę - równie "łatwo dostępne" dla tak licznej grupy tam przebywającej. Teraz jak już się zarejestrowaliśmy i napiliśmy czegoś ciepłego pora na toaletę... jeśli jesteś seniorem i masz trudności z poruszaniem się i tak czekają cię "schody" bo jedyna toaleta jest w podziemiach. Nie ma oznaczonych dojść do windy i ludzie starsi nie wiedzą jak tam się dostać - jaki jest problem, by na tym samym poziomie przy takiej ilości ludzi podstawić np toalety systemu ToiToi.
Zostając w tym samym temacie - jak osoby, które przybywają do nas uciekając przed wojną mogą się zorientować o tym kiedy, jakim rodzajem transportu i gdzie można się przemieścić. Kasy biletowe zamknęły się około 22, nie słyszałem ani jednego komunikatu w języku ukraińskim ani o odjazdach pociągu, ani o noclegach, ani o punktach recepcyjnych czy noclegowych. Za to widziałem wolontariuszy, którzy używając własnego głosu starali się wykrzyczeć dane osób, które powinny udać się do podstawionego miejskiego autobusu. Nie do końca rozumiem na czym polega problem - by poprosić osobę, by mogła z pomocą systemu który jest na PKP przekazywać komunikaty w języku ukraińskim? Dlaczego na tablicy nie wyświetlają się pociągi specjalne/dodatkowe? Dlaczego nie jest znany ich rozkład czy nawet czas przyjazdu - czy to jest wiedza tajemna? Dlaczego ludzie (starsi, małe dzieci) upychają się do jednego pociągu, bo nie wiedzą, że będzie następny i warto na niego zaczekać? Dlaczego ten następny pociąg złożony z dwóch jednostek nie jest nawet w 50% wypełniony. No i teraz czego brakuje w tym wszystkim - informacji, jakiej - no najlepiej w języku ojczystym tych, którzy trafiają na dworzec i chcieliby się na nim odnaleźć i wiedzieć, jak się dalej poruszać. No i teraz sytuacja tych, pogodzonych z losem, że z jakiś powodów zostają na dworcu na noc. Wszystkim, którzy odczytają tę wiadomość proszę by sobie wyobrazili trzy obrazy: dzieci z mamą na zimnej posadzce na swoich kurtkach, seniorów na krzesełkach dla podróżnych zgiętych w pół i dzieci podtrzymywane przez rodziców na parapetach - czy było wygodnie i ciepło? Zostawię bez odpowiedzi... Naprawdę trudno jest dostosować jedno z pomieszczeń np. dla matek z dziećmi, by nie spały na parapetach?
Drugi ważny temat: ludzie...
Przemyślana decyzja o tym, że zobaczę jak to wygląda w momencie jak wszedłem na dworzec i powiem, że jestem gotowy do tego, by rozpocząć działania jako wolontariusz zamieniła się w zupełne przypadkowe, nie skoordynowane przez nikogo działania. Kompletne zaskoczenie, nikt nie potrafił mi wskazać koordynatora wolontariuszy na miejscu, nikt nie wprowadził w zadania, nie przekazał, gdzie co jest. I w zasadzie nie mam do tych, którzy byli na miejscu żadnych pretensji, bo prawie każdy był po prostu przemęczony i w tzw. "biegu". Nie było zadań, których nie realizowali wolontariusze: mycie podłóg, rozdawanie jedzenia i wody, wynoszenie śmieci, noszenie bagaży, przyjmowanie darów, tłumaczenie, prowadzenie do autobusów i mnóstwo innych zadań. Stwierdziłem, że może po prostu, ja trafiłem w wyjątkowo trudny dzień... więc postanowiłem porozmawiać z ludźmi - jak tu jest i jak się mają i czego im najbardziej brakuje? Udało mi się dosłownie porozmawiać z kilkoma osobami, za to odpowiedzi, które otrzymywałem, były takie jakby się umówiły: "nie wiemy ile jeszcze damy radę" "jestem tu kolejny dzień", "tu nikt nic nie wie na 100%", "nikt nami nie kieruje", "rób cokolwiek bo sam widzisz ile jest roboty", "przyjdę jeszcze, ale muszę się wyspać", "zatrzymali mnie na dworcu i zapytali czy mogę przychodzić tłumaczyć". Bez koordynacji tego, grafiku, porządku i wsparcia dla wolontariuszy - za chwilę będziecie Państwo wynajmować i płacić ludziom za ich pracę. To co robią to tytaniczna praca i mimo tych ograniczeń (część wypisałem wyżej) dalej walczą, tylko "zmęczony wolontariusz to kiepski wolontariusz". Na dworcu działa kilka organizacji pozarządowych, WOT, ale też ludzie, którzy po prostu przychodzą - a kto tym koordynuje i kieruje? Polecam zobaczyć na żywo na górze. Najlepszy przykład - "4 dni prosimy o drukarkę"... czy dalej to pojedzie, pewnie jeszcze trochę tak, jak długo nie wiem....
Trzeci temat: udzielane wsparcie
Rozumiem, że nikt z nas nie był dobrze przygotowany na taki kryzys i taki sprawdzian dla naszego społeczeństwa. Jednak proszę o włączenie empatii i zrozumienie: dobrze jest wypić ciepłą herbatę i zjeść kanapkę w czystym pomieszczeniu, przyjemniej jest zasnąć, kiedy jest nam ciepło i choć trochę wygodnie i mimo, że jesteś daleko od rodzinnego domu...
Na sam koniec dwie osobiste moje refleksje po tym dworcowym doświadczeniu.
Mój mail nie ma charakteru ataków personalnych wymierzonych w konkretne osoby czy instytucje, liczę, że może podpowie pewnie rozwiązania i coś z niego uda się wprowadzić by pomóc tym, którzy mają teraz wyjątkowo trudno. Pozwalam sobie dodać osoby z lubelskich mediów, żeby uświadomić problem, jeśli ktoś ma ochotę sprawdzić - proszę zapytać innych wolontariuszy. Poza tym zrozumiałem, że dużo osób głośno wypowiada co im się nie podoba - więc warto byście Państwo, też wiedzieli co nie działa.
Druga refleksja - było mi bardzo trudno zasnąć, ale dobrze było obudzić się rano we własnym domu.
Kamil Wrzos