Na owoce jest mały popyt, a ważne dla eksporterów rynki, jak Białoruś, są niedostępne. Sytuację ma podratować interwencyjny skup.
Eksport jabłek jest praktycznie śladowy – mówi pochodzący z gminy Łaziska (powiat opolski) Krzysztof Cybulak, wiceprezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej. – Prawda jest taka, że my nie mamy gdzie tych jabłek sprzedawać.
W marcu, podobnie jak w poprzednich miesiącach, wyjechało z Polski mniej jabłek w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Według danych Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa eksport w marcu ub. roku wyniósł prawie 49 991,653 ton, a w marcu br. 37 592,253 ton. Zaś głównymi kierunkami eksportu w marcu 2022 r. były takie kraje jak: Egipt, Kazachstan Indie, Mongolia, Jordania, Uzbekistan, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Królestwo Arabii Saudyjskiej.
Wiceprezes zwraca uwagę na to, że spada spożycie jabłek nie tylko w naszym kraju. – Jabłek jedzą miej także Niemcy, czy Francuzi. Trend jest niestety europejski, a nawet światowy. Zwłaszcza teraz w obliczu wojny w Ukrainie jabłko jest towarem drugiej, a nawet trzeciej potrzeby – mówi Cybulak, który zwraca też uwagę na rosnące koszty produkcji. – Wszystko poszło w górę nawozy, paliwo, gaz i prąd – wylicza.
– Z perspektywy naszej grupy sytuacja nie jest najgorsza, więcej jabłek sprzedajemy w kraju, choć mniej niż wcześniej eksportujemy. I nie chodzi tylko o Białoruś i białoruskie embargo wprowadzone 1 stycznia tego roku, bo wysyłki do Hiszpanii, Jordanii, czy Egiptu w tym roku też są mniejsze – przyznaje Zbigniew Chołyk, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców „Stryjno-Sad” w Kawęczynie (powiat świdnicki). Ocenia, że „generalnie sytuacja w branży jest kiepska”. – Na Białoruś wyjeżdżało od 100 do 300 tys. ton jabłek z Polski. Najwięcej w okresie styczeń-marzec. Teraz tego nie ma. Granica zarówno z Rosją jak i Białorusią jest uszczelniona. Jabłka zostały i wiele grup producentów rzeczywiście ma problem. Odmiany takie jak chociażby Jonagold, Gloster, Idared były przede wszystkim kierowane na wschodnie rynki, poza nimi nigdzie się ich nie sprzeda.
Pomóc ma ogłoszony wczoraj skup interwencyjny polegający na wycofaniu jabłek deserowych do przetwórstwa.
– Zakłady przetwórcze zainteresowane zakupem jabłek w ramach tego mechanizmu muszą złożyć zgłoszenie do centrali ARiMR – tłumaczy Krzysztof Gałaszkiewicz, dyrektor Lubelskiego Oddziału Regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Lista zgłoszonych zakładów ma zostać opublikowana w internecie w piątek (29 kwietnia). Na pomoc finansową – stawka wynosi 30 gr za kg dostarczonych jabłek mogą liczyć producenci tych owoców lub organizacje producentów.
– Nabór wniosków o udzielenie pomocy będą prowadzić odziały regionalne ARiMR do 30 czerwca – zapowiada dyr. Gałaszkiewicz, który dodaje, że maksymalna ilość jabłek w ramach skupu wynosi 200 tys. ton.
– To może być jakiś sposób na poprawienie sytuacji – uważa prezes Chołyk. – Skup będzie skuteczny, o ile do przetwórni trafią rzeczywiście jabłka deserowe i o ile przetwórnie nie obniżą ceny, która obecnie wynosi 60, 70 gr/ kg i te dodatkowe 30 groszy za kg trafi rzeczywiście do sadowników.
– Zgłosimy swój udział – zapowiada Sławomir Malarczyk, dyrektor operacyjny spółki Sokpol-Koncentraty z miejscowości Zagłoba (powiat opolski). – Jest zainteresowanie koncentratem jabłkowym na zachodnich rynkach jak też w Stanach Zjednoczonych, ze względu na problemy logistyczne, które ograniczyły dostawy z Chin.