– Zabrali nam nasze miejsca – mówi pani Teresa, jedna ze sprzedawczyń na targowisku w Opolu Lubelskim. Na miejski targ przyjeżdżają sprzedawcy spoza powiatu, co uderza w lokalnych przedsiębiorców. Zarządca targowiska problemu nie widzi
– Na początku na targu mogli rozstawić się tylko sprzedawcy z gminy Opole. Potem powiększyli to grono o osoby z powiatu, a ja widziałam handlarzy z Sandomierza, Tarnobrzegu czy nawet spod Warszawy – relacjonuje pani Teresa.
Według mieszkanki gminy, przez decyzję zarządzających targowiskiem na straty są narażeni mieszkańcy powiatu. – My musimy za coś żyć – mówi nasza Czytelniczka.
Jej słowom zaprzecza Henryk Piłat, prezes zarządu Opolskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Według niego, sprzedawcy spoza powiatu nie wpływają na to, co dzieje się na rynku lokalnym powiatu.
– Sporadycznie pozwalamy sprzedawcom np. kurczaków na wjazd na targowisko. Są to dostawcy dla naszych mieszkańców. Nie można tego całkowicie zabronić. Nie wydaje mi się, żeby wjazd ludzi spoza powiatu dyskryminował naszych mieszkańców – tłumaczy prezes Piłat.
Jak dodaje, przy wjeździe na targ odbywa się weryfikacja osób oraz sprawdzany jest towar, jaki przywożą sprzedawcy.
Pani Teresa sprzedaje na targowisku w Opolu Lubelskim od przeszło 40 lat. – My w takiej, na przykład, Poniatowej nie możemy się rozstawić. Tam targ jest tylko dla mieszkańców gminy. A do nas każdy może przyjechać. Jak to jest możliwe? – pyta.
– Generalnie, poza poniedziałkami, jest tak mały ruch, że nie ma potrzeby sprawdzać, skąd pochodzą sprzedawcy. Problem byłby, gdyby takich było mnóstwo. Ludzie rozstawiają się według wyznaczonych standardów, zachowując odpowiednią odległość. Są w maseczkach. Klientów jest bardzo mało – dodaje prezes.
Od 25 kwietnia targowisko na Podzamczu w Opolu Lubelskim będzie otwarte również w soboty.