Jolanta Mazur remontowała dom w gminie Jabłonna, żeby razem z czwórką dzieci zacząć nowe życie. Spokojniejsze i bezpieczniejsze. Niestety wybuchł pożar. Wraz z dymem uleciały marzenia kobiety i wiara, że może być lepiej. Zostały tylko długi.
– To był przedpokój, tutaj miał być pokój starszych chłopców. Obok, gdzie stoimy – kuchnia, w głębi łazienka i kotłownia i na końcu pokój młodszych synów i mój. Mieliśmy już tutaj spędzić święta wielkanocne – przyznaje zapłakana Jolanta Mazur, matka czterech chłopców w wieku od roku do 12 lat.
Miał być nowy start
Pani Jolanta wierzyła, że wraz z zakończeniem remontu domu w Piotrkowie Pierwszym zacznie żyć spokojniej. I będzie bezpieczna.
– Chciałam odejść, bo partner od wielu lat znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie. Jest prowadzona niebieska karta i toczy się postępowanie. Dlatego kupiłam to siedlisko, żeby zacząć nowe życie – przyznaje kobieta.
– Prowadzimy postępowanie przeciwko konkubentowi tej pani. Mężczyzna usłyszał już zarzuty dotyczące znęcania się nad kobietą – potwierdza kom. Kamil Gołębiowski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Marzenia o nowym, lepszym życiu na razie się nie spełnią. Remontowany dom, do którego pięcioosobowa rodzina wkrótce miała się przeprowadzić spłonął w piątek, 4 marca.
Myślałam, że to są żarty
– Tego dnia dowiedziałam się o alimentach zabezpieczających i wysłałam tę informację partnerowi – opowiada pani Jolanta. W remontowanym domu trwały wtedy prace. – O godz. 19 w skończyliśmy robić podwieszany sufit. I odjechaliśmy, a o godz. 21.15 dowiedziałam się, że dom płonie i że muszę jechać. I pojechałam. Najpierw myślałam, że to są jakieś żarty. Niestety okazało się, to co się okazało.
– Akcja trwała 2,5 godziny. Spalił się dach, drzwi wejściowe, wnętrze domu a także materiał budowlany zgromadzony w środku – wylicza st. kpt. Andrzej Szacoń, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. – Przyczyna pożaru nie została ustalona. Straty ustalono wstępnie na 200 tys. zł.
– Prowadzimy dochodzenie, którego celem jest wyjaśnienie przyczyny pożaru domu. Czekamy na opinię z laboratorium – dodaje rzecznik lubelskiej policji.
Zostały tylko długi
– Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy. A okazało się, że jest jeszcze gorzej niż było. Mam ze wszystkim pod górę – płacze pani Jolanta. – Nabrałam kredytów na 38 tysięcy zł. Mimo że miałam pewne oszczędności to potrzebowałam pieniędzy na remont, ale też na adwokata, żeby mnie obronił w sądzie. Miało być inaczej. Tymczasem dalej nie mam nic. Tylko długi.
Pani Jolanta opiekuje się swoimi dziećmi. Jest na rencie. – Otrzymuję po 500 zł na dzieci, do tego zasiłki rodzinny na siebie i pielęgnacyjny na starszego syna, który jest chory, to wychodzi po nieco ponad 200 zł. Ma też rentę – niecałe 1300 zł z ZUS-u. I to jest mój cały dochód – podlicza matka czwórki dzieci i dodaje: – Dostałam też pomoc: tysiąc zł z opieki społecznej z gminy Bychawa.
Ciężko się podnieść
Kobieta myślała, że pomimo tragedii uda jest się podnieść samej. – Ale jest bardzo ciężko. Nie daję rady. Dalej jestem gnębiona – przyznaje ze łzami w oczach.
– Jej trzeba pomóc – mówi mężczyzna, który zna sytuację tej rodziny.
„Otwórzmy swoje serca i pomóżmy jej stanąć na nogi” – apelują organizatorzy zbiórki „Remont spalonego domu Pani Jolanty”, która jest prowadzona za pośrednictwem portalu zrzutka.pl. Na razie z zakładanych 50 tys. zł udało się zebrać nieco ponad 5,6 tys. zł.