70-latek spod Biłgoraja do dziś nie może pogodzić się z krzywdzącą dla niego decyzją sądu. Ten uznał go winnym za potrącenie pijanego, który wtargnął na drogę poza przejściem dla pieszych. – Padłem ofiarą systemu – mówi skazany.
- Żeby to przy przejściu było, wziąłbym winę na siebie. Żebym jechał choć trochę szybciej niż 50 km/h – też bym uznał, że zawiniłem. Ale na liczniku miałem może 40 km z kawałkiem, mojej winy w tym wypadku nie ma – mówi stanowczo Jan Mantycki z Kolonii Sól pod Biłgorajem.
– A jaki on tam winny? Porządny chłopina. Całe życie tym swoim samochodzikiem jeździ po wsi, zawsze prawidłowo i zawsze powolutku. Był trzeźwy. To pijany wszedł nagle na jezdnię – dziwi się Wiesław Niemiec, sołtys Kolonii Sól, który Mantyckiego zna od lat.
Zahaczył o lusterko
Do wypadku doszło w lutym 2020 roku. Było już ciemno. Pan Jan jechał oplem, wracał z kościoła, gdzie po przepracowaniu wielu lat w różnych zakładach w Biłgoraju, jest kościelnym. Nagle na jezdnię wtargnął pieszy, zahaczył o lusterko samochodu i przewrócił się, doznając złamania nogi i ręki. Później okazało się, że był pijany. Miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie.
Sprawą zajęła się policja, a następnie prokuratura, bo obrażenia ciała poszkodowanego skutkowały „naruszeniem czynności narządu ciała na okres powyżej siedmiu dni”. Śledczy uznali, że winny był kierowca i do sądu skierowali akt oskarżenia przeciwko niemu. – Od razu mnie uznali za przestępcę, mówili, żebym dobrowolnie poddał się karze. Nie chciałem – wspomina pan Jan i dodaje, że biednemu „zawsze wiatr w oczy”, a pijany pieszy żadnych konsekwencji nie poniósł, bo podobno ma w rodzinie prokuratora.
Wyrok przed Sądem Rejonowym w Biłgoraju zapadł w czerwcu 2021 roku. Jan Mantycki został uznany winnym tego, że nieumyślnie spowodował wypadek, naruszając zasady ruchu drogowego poprzez fakt, że niedostatecznie uważnie obserwował przedpole przed samochodem i spóźnił się z reakcją, gdy na jezdni znalazł się pieszy. Został skazany na 100 stawek dziennych grzywny, w sumie 2 tys. zł, a także pokrycie kosztów sądowych – ok. 5 tys. zł.
Mężczyzna od postanowienia biłgorajskiego sądu się odwołał, ale nic nie wskórał. Sąd Okręgowy w Zamościu podtrzymał wyrok pierwszej instancji. Postanowienie uprawomocniło się w październiku zeszłego roku.
Ja się nie poddam
– Słodko mi z tym wyrokiem nie było, ale jakoś powolutku udało się te 7 tysięcy uzbierać i wszystko zapłaciłem. Nie chciałem mieć u siebie komornika – mówi skazany mężczyzna.
Przytaczając nam treść wyroku, Henryk Kiesz, wiceprezes Sądu Rejonowego w Biłgoraju informuje, że podczas procesu brano pod uwagę opinie biegłych. A ci z Instytutu Techniki Motoryzacyjnej i Ruchu Drogowego w Warszawie jednoznacznie jako sprawcę wypadku wskazali kierowcę, który, jak stwierdzili, jechał autem z nie w pełni sprawnym systemem oświetlenia, co przyczyniło się do zdarzenia.
– Była taka opinia, była, ale już druga. W pierwszej napisali, że to pijany pieszy wtargnął na jezdnię. Na dodatek zza słupka wyszedł, ja go w ogóle nie widziałem. Tego nikt pod uwagę nie wziął – mówi smutno starszy mężczyzna. Ale też dodaje, że jest uparty i przede wszystkim uważa, że padł ofiarą systemu. Dlatego, mimo iż cała sprawa kosztowała go dużo pieniędzy i mnóstwo nerwów, nie podda się.
– Mój nowy adwokat z Lublina mi pomoże. To on nagłośnił sprawę (wyrokowi poświęcono jeden z odcinków programu „Interwencja” na antenie Polsatu – red.). Będziemy pisać do ministra sprawiedliwości o kasację. Musi być jakaś sprawiedliwość – twierdzi kategorycznie Jan Mantycki.