Tysiące wizyt lekarskich nie dochodzi do skutku. Mamy dane za ubiegły rok i okazuje się, że to nie zjawisko. To jest plaga.
Nie jest to kłopot wyłącznie poradni w Lublinie, bo dotyczy to całego regionu. Zgodnie z danymi lubelskiego NFZ-u w 2022 roku tylko do poradni urazowo-ortopedycznych w naszym województwie nie zgłosiło się 6204 pacjentów. Każdy z nich miał wcześniej umówioną wizytę.
3830 osób nie przyszło bez powiadomienia do kardiologa. W poradniach endokrynologicznych nie stawiło się 2179 pacjentów, a do poradni onkologicznych nie zgłosiło się i nie odwołało wizyty, blisko 700 osób.
Podobnie rzecz się ma w przypadku badań diagnostycznych i zabiegów: ponad 2300 pacjentów nie przyszło bez powiadomienia na badanie rezonansu magnetycznego oraz na tomografie komputerową. W przypadku fizjoterapii ambulatoryjnej blisko 6000 pacjentów nie odwołało i nie zgłosiło się na umówione zabiegi.
A kolejki nadal długie
Tymczasem na wizytę do lekarza specjalisty pacjent może czekać nawet kilka miesięcy. Sprawdziliśmy to w systemie NFZ i przykładowo, przychodnia specjalistyczna „Sanus” w Lublinie wskazuje 87 dni oczekiwania do poradni ortopedycznej. W szpitalu w Kraśniku to 75 dni.
Na wizytę u kardiologa w Centrum Medycznym „Sanitas” w Lublinie trzeba czekać 79 dni. W poradni przy ul. Projektowej średni czas oczekiwania na świadczenia z zakresu endokrynologii to 50 dni.
– Osób, które po zapisaniu się na wizytę w poradniach specjalistycznych SPSK Nr 4 nie zjawiają się w umówionym terminie, jest ok. 10 proc. – przyznaje rzecznik SPSK 4 w Lublinie, Alina Pospischil. – Nie ukrywamy, że stanowi to jedną z przyczyn wydłużenia się kolejek do specjalistów. Wizyty, z których z chęcią skorzystałyby inne osoby, przepadają.
Zostaw numer
Małgorzata Bartoszek, rzecznik prasowy lubelskiego NFZ wyjaśnia, że – dla uniknięcia takich sytuacji – na trzy dni przed wizytą, badaniem, czy zabiegiem w szpitalu, Narodowy Fundusz Zdrowia wysyła pacjentowi sms z powiadomieniem o planowanej wizycie.
– I ma możliwości jej odwołania, jeśli nie możemy z niej skorzystać – uczula Bartoszek. – Konieczny jest jeden warunek: pacjent musi swój numer telefonu podać placówce medycznej.
Alina Pospischil przyznaje, że niestawianie się pacjenta w szpitalu w dniu zaplanowanego zabiegu wymusza na personelu kontakt z kolejnymi osobami z listy i zapraszanie ich do skorzystania ze zwolnionego miejsca w kolejce.
– Nie zawsze jednak jest możliwe ponowne zagospodarowanie w krótkim czasie terminu wyznaczonego dla konkretnego, zakwalifikowanego wcześniej pacjenta – dodaje Alina Pospischil. – Apelujemy więc, by pacjenci powiadamiali szpital o rezygnacji z operacji lub zabiegu, aby miejsce nie przepadło.