Prawo i Sprawiedliwość będzie rządzić przez kolejną kadencję. W Sejmie znajdą się jeszcze przedstawiciele czterech ugrupowań, w tym powracającej Lewicy i debiutującej Konfederacji. W Senacie większość będzie miała opozycja. To najważniejsze rozstrzygnięcia niedzielnych wyborów parlamentarnych, którym towarzyszyła wyjątkowo wysoka frekwencja.
W nowym Sejmie PiS będzie miało 235 posłów. To dokładnie tyle samo, ilu wprowadziło w wyborach w 2015 roku, choć w trakcie kadencji w wyniku międzypartyjnych transferów ta liczba wzrosła. 134 mandaty zdobyła Koalicja Obywatelska. 49 ma Sojusz Lewicy Demokratycznej, który do parlamentu powraca po czteroletniej przerwie, a w wyborach startował z Wiosną Roberta Biedronia i partią Razem pod wspólnym szyldem Lewica. Polskiemu Stronnictwu Ludowemu pomógł mariaż z Kukiz’15 i w efekcie połączone siły tych ugrupowań będą miały 30 swoich reprezentantów. 11 przedstawicieli będzie miała skrajnie prawicowa Konfederacja.
PiS zyskał, lecz stracił
W województwie lubelskim partia rządząca wyraźnie poprawiła swoje notowania, zyskując o ponad 150 tys. głosów więcej niż cztery lata temu. Mimo to straciła jeden mandat w porównaniu do mijającej kadencji.
– Wynika to z tego, że przy podziale mandatów w 2015 roku nie była uwzględniona Lewica, która nie przekroczyła progu wyborczego. Podobnie wygląda to w przypadku Konfederacji – wyjaśnia Marcin Palade, socjolog polityki. Według przygotowywanych przez niego przed wyborami prognoz, PiS mogło liczyć nawet na 254 mandaty. Nieco lepszy wynik prognozowano dla KO i SLD, zaś nieco słabszy dla PSL i Konfederacji, która według przedwyborczych sondaży miała nie dostać się do Sejmu. Trzeba jednak zaznaczyć, że wyniki procentowe dla poszczególnych ugrupowań, jakie przewidywał autor opracowania są bardzo zbliżone do tych oficjalnych.
– Prognoza była oparta na konkretnym wyliczeniu poparcia ogólnopolskiego i frekwencji. Poparcie dla niektórych ugrupowań wzrosło bądź spadło, a frekwencja okazała się wyższa od spodziewanej. Co za tym idzie: były pewne przesunięcia – tłumaczy Palade.
Senacka niespodzianka
Zdaniem socjologa ostateczne rozstrzygnięcia w naszym regionie nie przyniosły większych zaskoczeń. – Potwierdziło się to, że PiS absolutnie dominuje w województwie lubelskim, tradycyjnie lepszy wynik niż w całym kraju ma tu PSL, a słabsze są Koalicja Obywatelska i Lewica. Poparcie dla Konfederacji było zbliżone do tego na poziomie krajowym – komentuje Marcin Palade. I dodaje, że o niespodziance można mówić w przypadku wyborów do Senatu w Lublinie. Tu Jacek Bury z Koalicji Obywatelskiej pokonał Krzysztofa Michałkiewicza, wiceministra rodziny, posła czterech kadencji i szefa lokalnych struktur PiS.
– To nie był dla PiS okręg pewny, choć w prognozach miało ono lekką przewagę. Ostatecznie wygrał reprezentant opozycji, ale w dużej mierze jest to wina samego kandydata PiS. W okresie przedwyborczym odwiedzałem rodzinę na Lubelszczyźnie i mogę powiedzieć, że jego kampania była mało widoczna w porównaniu do jego konkurenta. Być może go zlekceważył, a okazało się, że Lublin nie jest tak PiS-owski, jak by się mogło wydawać.
W pozostałych pięciu okręgach senackich w naszym regionie niespodzianek nie było. Mandaty zachowają obecni senatorowie PiS: Stanisław Gogacz, Grzegorz Czelej, Grzegorz Bierecki, Józef Zając i Jerzy Chróścikowski.
Jacek Bury podsumowuje kampanię do Senatu
Wojewoda, rzecznik ministra, mama prezydenta…
W nadchodzącej kadencji nasz region w Sejmie będzie reprezentować 11 absolutnych debiutantów. W szeregach PiS są nimi: wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, dyrektor lubelskiego oddziału Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa Kazimierz Choma, rzecznik ministra sprawiedliwości i do niedawna radny miasta Gdańsk Jan Kanthak, wicemarszałek województwa Dariusz Stefaniuk, chełmska lekarka Anna Dąbrowska-Banaszek (prywatnie mama prezydenta Chełma Jakuba Banaszka) oraz radna powiatowa z Biłgoraja Beata Strzałka.
Patrząc na pięcioosobową reprezentację Koalicji Obywatelskiej, poselskie doświadczenie ma tylko Joanna Mucha. Nowicjuszami przy Wiejskiej będą natomiast radni miejscy z Lublina: Marta Wcisło i Michał Krawczyk oraz radni sejmiku województwa: Riad Haidar i Krzysztof Grabczuk.
– Pod względem indywidualnym na uwagę zasługuje wynik wojewody, który startując z drugiego miejsca na liście wyraźnie przegonił jej lidera Sylwestra Tułajewa – ocenia Marcin Palade. Czarnka w okręgu lubelskim poparło ponad 87 tys. wyborców. Do tej pory w wyborach do Sejmu w tej części województwa nikt nie osiągnął takiego rezultatu.
91 tys. głosów uzyskał natomiast lider chełmskiej listy PiS, wicepremier Jacek Sasin.
Frekwencja na plus
To, co zasługuje na podkreślenie, to wysoka frekwencja. W skali kraju wyniosła ona 61,74 proc., a w województwie lubelskim była nieco niższa: równe 58 proc. Najlepiej pod tym względem wypadł Lublin, gdzie do urn poszło 66,24 proc. uprawnionych.
Wzorem największych miast w Polsce z ciekawą inicjatywą profrekwencyjną wyszli samorządowcy z Biłgoraja. Tamtejszy magistrat we współpracy ze starostwem ogłosił, że jeśli frekwencja w mieście przekroczy 55 proc, w najbliższy weekend mieszkańcy będą mogli bezpłatnie skorzystać z siłowni, sauny czy wybrać się do muzeum albo na kinowy seans. Efekt? Frekwencja na poziomie 60,16 proc.