Posłanka Joanna Mucha z Platformy Obywatelskiej winą za problemy Zakładów Azotowych „Puławy” obarcza PiS. Jej zdaniem puławska firma jest wykorzystywana politycznie, a wojewoda lubelski nie robi nic, by ten stan rzeczy zmienić.
O tym, że ZA „Puławy” nie wychodzą najlepiej na konsolidacji Grupą Azoty z Tarnowa, przez ostatnie lata otwarcie mówiły głównie środowiska związkowców oraz niektórzy parlamentarzyści (Elżbieta Kruk, Gabriela Masłowska, Włodzimierz Karpiński). Podnoszono m.in. kwestię szeroko pojętej marginalizacji znaczenia „Puław” w całej Grupie Azoty, spadającego kursu akcji puławskiego przedsiębiorstwa, wątpliwości związanych z kompetencjami członków zarządu, braku przedstawicieli puławskiej firmy w najwyższych władzach grupy kapitałowej, wysokości dywidendy, tempa prowadzonych w ZA inwestycji itp.
Kolejne pisma, wnioski, czy poselskie interpelacje nie przynosiły większej zmiany. W Sejmie, krytykującym konsolidację posłankom, w imieniu premiera odpowiadał najczęściej sekretarz stanu Łukasz Schreiber. Streszczając stanowisko władz - w Grupie Azoty wszystko jest w porządku i zgodnie z prawem, a po szczegółowe dane należy zwracać się do spółki.
W tym roku do dyskusji o sytuacji puławskich Azotów włączyła się Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego, która pochyliła się nad skutkami konsolidacji firmy. Jej spostrzeżenia są zbieżne z optyką prezentowaną przez związkowców. W raporcie, który wysłano m.in. Prezydentowi RP, premierowi, czy też radzie nadzorczej Grupy Azoty, mowa jest o marginalizacji zakładów w Puławach, obciążaniem ich poręczeniami kredytów, czy zmniejszającymi się zyskami firmy. Podważane są również kompetencje członków zarządu, którym wytknięto niewystarczające doświadczenie oraz błędy w zarządzaniu (np. wydłużanie procesu decyzyjnego). Pismo asygnował m.in. wojewoda lubelski Przemysław Czarnek.
Odpowiedzi na ten raport udzieliła jedynie posłanka Joanna Mucha, która co prawda zgodziła się z krytyczną oceną polityki prowadzonej wobec ZA w Puławach, ale winą za ten stan rzeczy obarczyła rządzących. Parlamentarzystka kierując list do wojewody, zapytała go, czy zainterweniował (jako przedstawiciel rządu w regionie), by przeciwdziałać krytykowanym obecnie decyzjom wobec chemicznej spółki.
– Puławskie Azoty stały się politycznym łupem dla polityków PiS-u. Jedynym celem rządów pańskiej partii realizowanym przy pomocy zakładu jest finansowe zabezpieczenie na wysokie kwoty ludzi powiązanych politycznie z pańską partią – pisze była minister sportu. Jako przykład podaje Michała Mulawę z PiS, który będąc rzecznikiem ZA „Puławy? miał zarabiać ok. 280 tys. zł rocznie. Posłanka Mucha radzi także wojewodzie Czarnkowi, by ten nie ronił nad losem ZA „krokodylich łez”, tylko „zaczął ratować to, co jeszcze jest do uratowania”.
Co na to wojewoda? Przemysław Czarnek podkreśla, że stanowisko rady dialogu, które podpisał, podziela tylko częściowo. – Nie zgadzam się z częścią zawartych w nim sformułowań. Podpisałem je z urzędu, jako przewodniczący WRDS. Samo zaś pismo Joanny Muchy traktuję, jako rozpaczliwą próbę Platformy Obywatelskiej zdjęcia z siebie odpowiedzialności za fatalny sposób konsolidacji Grupy Azoty przeprowadzonej w 2012 roku, za rządów Donalda Tuska – komentuje wojewoda. Jak dodaje, posłanka Mucha „nie ma pojęcia o tym, że Grupa Azoty w najmniejszym stopniu nie podlega wojewodzie”, a sama (mimo zaproszeń) nie wzięła udziału w posiedzeniach rady społecznej na ten temat.