Kandydaci do Sejmu nie potrafią wymóc na swych sztabach, by wyborcze plakaty były wieszane zgodnie z prawem. Tego samego nie potrafią wymusić na sztabach wyborczych miejskie służby. Prezydent Lublina ze swych służb zadowolony nie jest. Co z tego wyniknie?
– Dotąd było 35 interwencji. Dotyczyły zarówno pojedynczych reklam jak i całych ulic. W kilku przypadkach strażnicy musieli usunąć plakaty zagrażające bezpieczeństwu – przyznaje Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta Lublina.
W sumie, takich plakatów było kilkadziesiąt. – Wisiały m.in. na znakach drogowych i sygnalizacji świetlnej – dodaje Robert Gogola ze Straży Miejskiej.
Takich kwiatków nie brakuje: przy al. Solidarności na jednym słupku jest znak "przejście dla pieszych” i zdjęcie Wojciecha Wilka. Przy Racławickich przed ul. Grottgera "droga z pierwszeństwem” i Maciej Kulka, na skręcie z al. Spółdzielczości Pracy w Smorawińskiego "ustąp pierwszeństwa” i Izabela Bielecka.
Miasto twierdzi jednak, że wezwania skutkują. – W 70 proc. przypadków – mówi Mieczkowska-Czerniak. Ale wczoraj w nieco ponad godzinę wypatrzyliśmy blisko 20 miejsc, gdzie zasady były złamane.
Wczoraj Ratusz po raz pierwszy przyznał: dobrze nie jest. – Prezydent nie jest zadowolony z prowadzonych w tym zakresie działań. Nie po to są reguły, byśmy pozwalali na ich łamanie – stwierdza Mieczkowska-Czerniak.
Ale z regułami problemy ma nawet Straż Miejska. Wczoraj dyżurny powiadomiony o źle wieszanych plakatach przy al. Sikorskiego przyznał, że tych przepisów nie zna. Patrol jednak wysłał.
Na dziś w sprawie wyborczego śmietnika prezydent zwołał specjalne zebranie swych podwładnych.
Gdzieś widzisz plakat, który źle wisi? Zrób zdjęcie i przyślij online@dziennikwschodni.pl lub redakcja@dziennikwschodni.pl