Tę lekcję geografii uczniowie V klasy zapamiętają na długo. Zanim nauczycielce udało się rozłączyć, zobaczyli zamaskowaną osobę z plastikową atrapą pistoletu i pornograficzne zdjęcie.
To nie pierwszy tego typu przypadek. Wirtualne klasy na całym świecie stają się ofiarami ataków hakerów lub zabaw znudzonych uczniów. Od połowy marca wszystkie zajęcia z sali lekcyjnych przeniosły się do prywatnych mieszkań i internetu. Żeby uczestniczyć w lekcjach on-line, zazwyczaj trzeba mieć link do aplikacji lub hasło. Teoretycznie więc na zajęciach nie powinien pojawić się nikt postronny.
– W czwartek na lekcję geografii wdarł się jakiś intruz – opowiada tymczasem rodzic jednego z uczniów V klasy Szkoły Podstawowej nr 18 w Lublinie. – Zwrócił się do nauczyciela po imieniu, by po chwili pojawić się w masce i z atrapą broni w ręku. Podczas gdy nauczyciel rozłączał lekcję, co trwało kilka sekund, zamiast napastnika pojawiło się zdjęcie pornograficzne. Dzieci zobaczyły treści, których nie powinny.
– Takie zdarzenie rzeczywiście miało miejsce – przyznaje Katarzyna Orzeł, dyrektorka SP nr 18. I dodaje: – O takich sprawach trzeba mówić głośno, żeby dyrektorzy innych szkół wiedzieli, że takie rzeczy się zdarzają i żeby ich na ten problem uczulić.
„Włamania” na zdalne lekcje zdarzają się coraz częściej. Kilka dni temu na lekcji matematyki w VII klasie jednaj z warszawskich podstawówek dołączyło kilka osób. Nauczycielka usłyszała wyzwiska pod swoim adresem, a potem – zanim udało się jej zakończyć lekcję – zszokowane dzieci zobaczyły fragment filmu pornograficznego.
– Nie wiem, czy mieliśmy do czynienia z atakiem hakerskim, czy z działaniem ucznia, który chciał ośmieszyć nauczyciela lub „zrobić numer” na lekcji i udostępnił komuś kod spotkania. Prywatnie bardziej prawdopodobne wydaje mi się to drugie rozwiązanie, ale czy tak się okaże – to już ustalą odpowiednie służby – mówi dyrektor Orzeł. – Zgłosiłam tę sprawę na policję, do Kuratorium Oświaty, do Wydziału Oświaty i Wychowania oraz do Biura Bezpieczeństwa Informacji Urzędu Miasta w Lublinie.
Dzień po zdarzeniu dyr. Orzeł poprosiła też, by nauczyciele, którzy nie czują się na siłach do właściwego zabezpieczania spotkania, odwołali swoje lekcje.
– O naszych działaniach poinformowaliśmy także rodziców. Zależy nam, by wszystkie dzieci czuły się dobrze i bezpiecznie na lekcjach. Także nauczyciele muszą mieć świadomość, że mogą bardziej zadbać o bezpieczeństwo uczniów i swoje korzystając z zaawansowanych funkcji programów – dodaje dyrektorka. – Także nauczyciele nie powinni bać się, ale muszą mieć świadomość, że mogą bardziej zadbać o bezpieczeństwo uczniów i swoje korzystając z zaawansowanych funkcji programów.
– Zapadły decyzje dotyczące korzystania w tej szkole z innej aplikacji. Zdalne nauczanie jest więc wciąż prowadzone, ale już w innej, bardziej bezpiecznej formie – informuje z kolei Jolanta Misiak, rzecznik kuratorium oświaty w Lublinie.
Kod to za mało. Skorzystaj z poczekalni
Większość organizatorów wideokonferencji ogranicza się do zabezpieczenia spotkań kodem. Nie wykorzystuje funkcji tzw. poczekalni, która pozwala na wpuszczenie lub nie każdego uczestnika. Przy „zapraszaniu” nie powinno się też wysyłać linka aktywacyjnego za pomocą komunikatorów w mediach społecznościowych.