Jeśli Kamilowi święcą się oczy, to znak, że albo mówi o bocianach, albo o Zbigniewie Wodeckim. – W jego utworach odnalazłem to, co mi w duszy gra – opowiada 24-latek spod Lublina.
– Ludzie znają mnie głównie z działalności na rzecz bocianów, a ja mam duszę romantyka – przyznaje. Od 2017 roku Piwowarczyk prowadzi w Kozubszczyźnie ośrodek rehabilitacyjny dla bocianów. – Zacząłem interesować się tymi ptakami jako 6–latek. Rówieśnicy mnie wtedy wyśmiewali. Ale byłem zdeterminowany. Rocznie pomagam nawet 60 bocianom–precyzuje. O swojej pasji opowiadał nie tylko dziennikarzom, ale również uczniom czy studentom. Na co dzień jest również radnym w gminie Konopnica.
Pszczółka to za mało
– Niektórzy mi mówią, że jestem podobny do Zbigniewa Wodeckiego. Nie zaprzeczam– żartuje. Twórczość tego wybitnego artysty to jego druga pasja. – W 2016 roku usłyszałem „Lubię wracać tam, gdzie byłem”. Wiadomo, to klasyk. Zachwycił mnie głos i tekst– wspomina początki. Szybko przebrnął przez repertuar szeroko znany publiczności. Ale „Pszczółka Maja” i „Chałupy welcome to” mu nie wystarczyły. – Dokopywałem się więc do materiałów archiwalnych z Polskiego Radia i telewizji. Najpierw prosiłem o katalogi– tłumaczy 24–latek. Później, zaczął te perełki kupować. – Archiwa telewizyjne sprzedają nagrania, a te są naprawdę unikatowe. Zwłaszcza z lat 70–tych czy 80–tych. Wtedy Wodecki komponował bardzo intensywnie.
Niektóre kompozycje trwały nawet kilkanaście minut, dlatego nigdy nie przebiły się do masowego odbioru. – W 1983 roku na festiwalu w Opolu mój idol wykonał „Wierzymy w sny”. Piosenka trwała 13 minut. Aplauz był znikomy. Zawiedziony Wodecki już później tego nie śpiewał– opowiada Kamil.
Korespondował z telewizyjnymi ośrodkami w Warszawie, Łodzi czy Katowicach. – Sporo wydałem na te archiwa, ale spełniam swoją pasję. Przy takiej transakcji, podpisuję dokument, że nie będę upowszechniał nagrań– zaznacza. Ale czego nie robi się dla „uradowania duszy”, jak mówi 23–latek. Warszawskie archiwum ma najwięcej zbiorów. – Mam w kolekcji ponad 80 różnych nagrań, teledysków czy wywiadów.
Po jednej nutce
Perełki? – W katowickim ośrodku TVP odnalazłem piosenkę z 1983 roku „Czy Ty jesteś Heleną”, trwającą 10 minut. Wodecki śpiewał częściowo po łacinie. Są też wstawki na trąbce– zaznacza nasz rozmówca. Dotarł też do programu zarejestrowanego w TVP Kraków. – To był recital 22–letniego wówczas artysty. Po tym nastąpił rozkwit jego kariery – uważa Kamil. Nie tylko o wokal jednak chodzi. –Delektuję się jego głosem, ale interpretuję też drugie dno tych mądrych tekstów. W tych piosenkach odnalazłem siebie. Ta warstwa liryczna grała mi zawsze w sercu – przyznaje młody pasjonat. Wiedzą też o tym jego znajomi. – Podczas imprez puszczają mi piosenki Zbyszka i "po jednej nutce" czyli po sekundzie rozpoznaję wszystkie dostępne na kanale Spotify– nie ukrywa nasz rozmówca.
Teksty piosenek dla Wodeckiego pisali też Wojciech Młynarski, Jacek Cygan czy Janusz Kofta. – To była klasa. Do niektórych piosenek docieram też dzięki kasetom, na które poluję w internetowych aukcjach– zdradza. A z tym wiąże się kolejna historia. – Specjalnie do słuchania kaset musiałem zakupić wieżę, taką z lat 90–tych, która umożliwia ich odtwarzanie, bo teraz już rzadziej takie sprzęty produkują. Mam też gramofon.
Jan Wołek zdziwiony
Wielkie wrażenie zrobił na nim utwór „Kochaj mnie”. – Słowa napisał Jacek Mielcarek. To muzyk jazzowy, jest niewidomy od urodzenia. Nawet napisałem do niego, żeby dopytać o przekaz– przyznaje 24–latek. Równie wnikliwie ogląda dawne teledyski. – Ten klimat jest ciekawy, bo tam nie ma golizny ani skandalicznych scen. Wystarczyło, że artysta był i śpiewał. To była klasa– nie ma watpliwości.
Najczęściej, gdy słucha, to zamyka oczy. – Kiedyś artyści tak opisywali świat, że ja widzę te pejzaże życia. Tak jakby malowali obraz słowami. W tych utworach często przewija się motyw wartości drugiej osoby i bycia, a nie posiadania– podkreśla nasz rozmówca.
Niestety Wodecki zmarł w 2017 roku i Kamil nie mógł go poznać osobiście. – Chociaż, podobno, gdy miałem 7 lat to mijaliśmy go z mamą w centrum handlowym w Warszawie– żartuje. Ale pasjonat z Kozubszczyzny stara się docierać do znajomych artysty. – Mam kontakt z Zofią Czernicką, która przez długie lata była prezenterką TVP i gościła Wodeckiego w swoich programach. Poświęciła mi mnóstwo czasu na opowieści o artyście.
A w Kazimierzu Dolnym Kamil odwiedził malarza i poetę Jana Wołka. – Za pierwszym razem byłem cały w nerwach. Wołek ma tam swoją galerię, to wiedziałem. Pisał też teksty dla Wodeckiego i chciałem o nie zapytać– tłumaczy. Poszło łatwo. – Wołek był zaskoczony, że ktoś pyta o piosenki mniej znane, a nie o „Chałupy”. W sumie, byłem już u niego kilka razy– dodaje.
Okulary jak u Zbyszka
Ale Kamil nie tylko słucha jego utworów. Wygląda też jak Wodecki. – Lubiłem mieć długie włosy. Jak miałem 20–lat to postanowiłem je zapuścić w stylu artysty. Ale szło jak po gruzie, bo to nie jest współczesna fryzura. W końcu znalazłem fryzjera, który umiejętnie te włosy cieniuje– zaznacza. Kolejny element to okulary. Identyczne jak u artysty. – I tak mam wadę wzroku. Chciałem mieć takie oprawki jak on. Najpierw musiałem ustalić jaki to model. Pytałem różnych producentów, również zagranicznych. Dopiero na internetowym forum dowiedziałem się, co to za seria. Okazało się, że produkowała je austriacka firma– opowiada. Później, trafił na internetową aukcję. – Ktoś z Beverly Hills sprzedawał dokładnie taki model z 1986 roku. Kupiłem je i wydałem majątek– uśmiecha się 23–latek. W małym lubelskim zakładzie optycznym wstawił szkła i od kilku lat nosi okulary dokładnie takie jak Wodecki kilkadziesiąt lat temu. – Czasami ludzie mnie zaczepiają, bo dostrzegają podobieństwo. To mnie cieszy – nie ukrywa.
Twórczość artysty przynosi mu ukojenie. – Moje serce zapełniło się od środka, odkąd odkryłem jego piosenki.