Kto strzelał do bocianów i dlaczego to zrobił? Policjanci z komisariatu w Bychawie, którzy otrzymali zgłoszenie w tej sprawie szukają sprawcy, zaś opiekujący się bocianami Kamil Piwowarczyk z podlubelskiej Kozubszczyzny przyznaje, że niestety takie sytuacja się zdarzają.
– Trudno jest zrozumieć to dlaczego niektórzy ludzie strzelają do zwierząt, a już szczególne do bocianów, które są pewnym symbolem – zauważa Kamil Piwowarczyk z Kozubszczyzny, który od lat opiekuje się chorymi bocianami.
Pod Lublinem prowadzi też ośrodek rehabilitacji dla tych ptaków. – Być może ktoś traktuje to jak rozrywkę, być może działa tak pod wpływem alkoholu? - zastanawia się.
– Zgłoszenie dotyczące osoby, która miała oddać strzał do bociana z broni śrutowej otrzymaliśmy na początku września – mówi kom. Kamil Gołębiowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. – Truchło bociana zostało odnalezione na terenie gminy Jabłonna w powiecie lubelskim i zabezpieczone przez myśliwych. W zawiadomieniu, które otrzymaliśmy jest też mowa o zastrzeleniu drugiego bociana w innym miejscu, na terenie gminy Piaski w powiecie świdnickim. Jak wynika z zawiadomienia w tym przypadku, prawdopodobnie osoba, która strzelała do ptaka zabrała truchło ze sobą.
Sprawą zajmują się policjanci z Komisariatu Policji w Bychawie. Funkcjonariusze prowadzą postępowanie pod kątem zabicia bocianów, które są pod ochroną. – Truchło bociana zostało już przekazane na sekcję zwłok, która określi przyczynę śmierci – zapowiada kom. Kamil Gołębiowski, który dodaje, że poszukiwania sprawcy cały czas trwają.
Ośrodek rehabilitacji dla bocianów w Kozubszczyźnie
Zobacz także: Bociani azyl pod Lublinem
Niestety przypadków, że ktoś strzela do tych ptaków jest więcej. Takie postrzelone bociany trafiają do ośrodka, który prowadzi Kamil Piwowarczyk. – Zdarzają się takie przypadki, na szczęście nie są częste. W ciągu 4 lat funkcjonowania ośrodka miałem cztery chore bociany, co do których istniało podejrzenie, że zostały postrzelone – mówi Kamil Piwowarczyk. – Jeden z takich boćków trafił do mnie dwa lata temu. Był sparaliżowany, bo śrut uszkodził mu kręgosłup. Niestety nie byłem w stanie mu pomóc. Boćka trzeba było uśpić.
Obecnie w bocianim szpitalu działającym na terenie gminy Konopnica przebywa ponad 30 ptaków. – 15 trafiło do mnie w sierpniu m.in. po porażeniu prądem i różnych innych kontuzjach. Dochodzą do siebie. Nie odleciały na zimę do Afryki, bo było zbyt mało czasu na ich wyleczenie – opowiada pan Kamil. – W ośrodku przebywa też 17 trwale kalekich bocianów, które będą u nas już do końca swoich dni.
Bociany z Kozubszczyzny są zaobrączkowane, dzięki temu można śledzić dalsze ewentualne losy tych ptaków, które opuszczą ośrodek. Tak było w przypadku jednego z podopiecznych bocianiego szpitala.
– W zeszłym roku udało mi się wychować 20 bocianów, które zostały wyrzucone z gniazd przez swoich rodziców – opowiada Kamil Piwowarczyk. – Otrzymały obrączki. W tym roku otrzymałem informację zwrotną, że obrączka jednego z nich została odczytana 90 km od ośrodka, w miejscowości Płudy, na granicy województwa lubelskiego i mazowieckiego. Wychowany przez mnie ptak był wśród grupy ponad 400 bocianów.
Radość jest podwójna. – W pierwszym roku od wyklucia wśród bocianów jest duża śmiertelność, bo niestety część z nich ginie w drodze do Afryki, m.in. z powodu braku doświadczenia. Dlaczego cieszy mnie, że jemu się udało – podkreśla pan Kamil.
Bociany giną także w wyniku organizacji legalnych polowań na te ptaki migrujące nad terytorium Libanu.