Rozmowa z Ryszardem Górą (PSL), ustępującym burmistrzem Bełżyc.
• Po 10 latach żegna się pan z urzędem. Dlaczego pan przegrał, albo inaczej – dlaczego w drugiej turze wygrał Ireneusz Łucka?
– Chyba jednak ja przegrałem. Może to było tzw. „zmęczenie materiału”? Może niektórzy ludzie doszli do wniosku, że trzeba czegoś nowego? A może nie wszystkim podobały się inwestycje realizowane w ciągu ostatnich 10 lat. Moim zdaniem znaczenie miał też szyld partyjny, którego ja nie zmieniłem. Temat ten na pewno jest złożony i trudno jednoznacznie stwierdzić co zdecydowało o mojej przegranej.
• Jaki jest pana największy sukces jako burmistrza Bełżyc?
– Najdroższą i największą inwestycją, choć realizowaną przez związek międzygminny, którego jestem szefem, jest bez wątpienia zakład zagospodarowania odpadów za 46 mln zł. Zakład był nagrodzony „Złotą Kielnią”, znalazł się też w finale najlepszych inwestycji unijnych. Bardzo ważne są również zadania z sektora wodociągowo-kanalizacyjnego. Poza tym bardzo udane były obchody 600-lecia Bełżyc. Bardzo cieszę się też z tego, że nasza gmina – o czym się właśnie dowiedziałem – otrzymała unijne dofinansowanie na rewitalizację centrum miasta i stadionu. Projekt, który przygotowałem i który zarząd województwa zaakceptował, opiewa na 8 mln zł zaś dofinansowanie to 5,5 mln zł.
• Z pana komitetu do rady weszły cztery osoby. Czy będą współpracować z nowym burmistrzem?
– Myślę, że będą. Ja nikogo do żadnej rewolty nie będę namawiać. Zawsze będą podkreślał to, że trzeba pracować dla miasta i gminy Bełżyce. Choć trzeba mieć też swoje zdanie i w razie potrzeby tego zdania bronić. Nie wydaje mi się, aby radni, którzy startowali z mojego komitetu wyborczego stali się opozycją, która będzie działać na szkodę gminy. Daleki też jestem od tego aby na „dzień dobry” sięgać po topór wojenny. Będę się wszystkiemu przyglądać z boku, tym bardziej, że jest aż 11 nowych radnych. Poza tym przyszłoroczny budżet gminy to jeszcze ja przygotuję.
• A jakie ma pan plany na przyszłość?
– Mam pewne propozycje. Nie ukrywam, że teraz chciałbym trochę odpocząć od lokalnej polityki. Myślę, że do końca roku pracy nigdzie nie rozpocznę. A potem zobaczymy. Raczej chciałbym pracować na miejscu, ale czy to będą Bełżyce czy Lublin to póki co tylko „gdybanie”. Najważniejsze, że mam grono przyjaciół, którzy są ze mną niezależnie od tego czy jestem burmistrzem czy nie.