Przy pierwszej wypłacie niejeden z nas przeżył spore rozczarowanie. Okazało się bowiem, że otrzymaliśmy znacznie mniej pieniędzy niż sądziliśmy, że dostaniemy. Tajemnica tkwi w maleńkim słowie ''brutto'', na które - zatrudniając się - czasem nie zwracamy dostatecznej uwagi.
Jeżeli przytrafił nam się nieszczęśliwy wypadek lub zachorowaliśmy, pracodawca potrąci nam 20 proc. podstawy opodatkowania (tj. kwoty brutto pomniejszonej o składki ZUS). Wyjątkiem jest nieszczęśliwy wypadek w drodze do lub z pracy; wtedy powinniśmy otrzymać wynagrodzenie w pełnej wysokości.
Osobom, które nie wywiązują się ze swoich zobowiązań finansowych, np. nie płacą alimentów lub nie spłacają rat kredytu, na pensję mogą ''wejść'' sąd lub bank.
Pracodawca będzie musiał odprowadzać należności pracownika bezpośrednio na ich konta. W przypadku takiego sposobu płacenia alimentów wolno potrącić do 3/5 wynagrodzenia netto (czyli po odprowadzeniu składek i podatków), w przypadku innych zobowiązań (np. pożyczki) - połowę.