Problem był w kwietniu i maju, kiedy te obawy były bardzo widoczne i zainteresowanie wyjazdami do pracy spadło. Od jakiegoś czasu sytuacja się jednak normalizuje i pytania o koronawirusa praktycznie zniknęły – ROZMOWA Z Dariuszem Kossowskim z Agencji Pośrednictwa Pracy HR Navigator.
- Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na zagraniczne wyjazdy do pracy?
– Widać, że większość firm bazuje na doświadczeniach z pierwszych miesięcy pandemii, lockdownu. Robią wszystko, żeby nie dopuścić do zakażeń wśród pracowników na terenie przedsiębiorstwa, co mogłoby doprowadzić do jego zamknięcia i zatrzymania produkcji. Na przykładzie naszych klientów na przykład z Niemiec czy Francji możemy powiedzieć, że bardzo wzrosła czujność i ostrożność.
- W czym to się przejawia?
– Wprowadzono procedury, które mają zapobiec ewentualnym zakażeniom i maksymalnie ograniczyć ryzyko. Większość niemieckich przedsiębiorców zatrudnia pracowników na podstawie aktualnych wyników badań na koronawirusa. Dotyczy to nie tylko pracowników z zagranicy, ale też Niemców.
Ci, którzy przyjeżdżają z zagranicy mogą zrobić test u siebie, albo na miejscu po przyjeździe. Wynik nie może być jednak starszy niż 48 godzin. W stosunku do pracowników z zagranicy stosuje się też dwutygodniową kwarantannę, jeśli nie mają aktualnych testów. Szczególna ostrożność dotyczy pracowników przyjeżdżających z tzw. czerwonych stref, gdzie zagrożenie jest największe, bo jest najwięcej zakażeń. Taki pracownik jest szczególnie „prześwietlany”. Do tego większość firm weryfikuje stan zdrowia pracowników przychodzących do pracy, mierząc im na przykład temperaturę przed wejściem na teren przedsiębiorstwa. Niektórzy są do tego stopnia przewrażliwieni, że wysyłają pracownika do domu, nawet jeśli ma niewielkie objawy, jak lekki katar czy kaszel, które mogą być związane z przeziębieniem, a nie świadczyć o zakażeniu koronawirusem.
- A maseczki?
– W wielu przedsiębiorstwach są one obowiązkowe, również dla pracowników, którzy wykonują fizyczną pracę. Stosowane są także tzw. chipy lokalizacyjne. Są to małe urządzenia, które musi mieć ze sobą każdy pracownik. Dzięki nim, w przypadku zakażenia, można łatwo zidentyfikować osoby, które miały kontakt i przebywały w bliskiej odległości od zakażonego, przez co były najbardziej narażone. Stosuje się też dezynfekcję, nawet całych hal produkcyjnych.
- Czy pracownicy z zagranicy nadal są tak poszukiwani, jak przed pandemią?
– Jak najbardziej. Zagraniczni pracodawcy cały czas poszukują takich osób. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Obostrzenia są związane z procedurami, a nie z ograniczaniem zatrudnienia osób z zagranicy. Wręcz niektóre firmy działające na przykład w branży kurierskiej, albo takie, które mają w ofercie sprzedaż on-line potrzebują znacznie więcej ludzi. W czasie pandemii klienci przerzucili się na zakupy internetowe i nadal ta forma jest najbardziej preferowana. Stąd wzrost liczby zleceń dla firm, które takie zamówienia realizują. Prognozy pokazują, że w związku z tym trendem tegoroczne święta będą dla tej branży bardzo pracowite.
- Polacy nadal chętnie wyjeżdżają za granicę do pracy czy ze względów bezpieczeństwa wolą zostać w kraju?
– Problem był w kwietniu i maju, kiedy te obawy były bardzo widoczne i zainteresowanie wyjazdami do pracy spadło. Od jakiegoś czasu sytuacja się jednak normalizuje i pytania o koronawirusa praktycznie zniknęły. Mamy bardzo dużo chętnych do takich wyjazdów. Wielu Polaków znalazło się też w sytuacji bez wyjścia, w związku z tym, że wiele polskich firm musiało zamknąć działalność, albo zwalniać pracowników. Wielu z dnia na dzień zostało bez pracy.
- Jak wyglądają teraz zarobki za granicą?
– Utrzymują się na tym samym poziomie. Nie ma jednak wzrostu, który był widoczny co roku. Nadal można liczyć na przyzwoite zarobki na przykład w branży kurierskiej miesięczne wynagrodzenie to 1200-1500 euro „na rękę”, a w przemyśle lekkim to ok. 1300-1800 euro. W przypadku tej drugiej branży obserwujemy nawet lekki wzrost, jest to jednak związane ze zwiększeniem liczby godzin pracy.
Pojawia się jednak inny problem. Niemcy i Francja cały czas wprowadzają zaostrzone regulacje dotyczące warunków, na jakich są zatrudniani pracownicy tymczasowi. Dalsze planowane zmiany prowadzą do ustalenia zbliżonych warunków zatrudnienia do tych, które dotyczą pracowników stałych. Być może idea pracownika tymczasowego straci na wartości, bo pracodawcy przestanie się to po prostu opłacać. Może to doprowadzić do tego, że firmy będą bazować przede wszystkim na pracownikach rodzimych, a tych z zagranicy zatrudniać tylko wtedy, kiedy nie będą mieć już wyjścia, na przykład ze względu na nasycenie rynku.