W polskich serwisach pracowych średnio co 20 sekund pojawia się nowe ogłoszenie rekrutacyjne.
Średnia dla wszystkich polskich serwisów rekrutacyjnych to trzy ogłoszenia na minutę. Większość adresowana jest do specjalistów bez wyższego wykształcenia i pracowników fizycznych (63 procent). Według specjalistycznego badania Reed Index, sieć jest podstawowym miejscem poszukiwania nowej posady dla dwóch trzecich menedżerów i specjalistów (67 procent). Odwiedzają oni zarówno portale rekrutacyjne, jak i strony internetowe firm oraz branżowe i społecznościowe fora dyskusyjne.
W jaki jeszcze sposób rozglądamy się za wymarzonym zajęciem? Ponad połowa respondentów (51 procent) rozpuszcza wici wśród znajomych. A czterech na dziesięciu (41 procent) studiuje ogłoszenia w gazetach.
Do e-rekrutacji przekonani są głównie ludzie dobrze wykształceni i mieszkańcy dużych aglomeracji. A także osoby z krótkim stażem zawodowym – a to będące na stażach trwających do dwóch lat, a to pracujące nie dłużej niż cztery lata. Do grona największych zwolenników poszukiwania pracy w sieci zaliczają się także pracownicy dużych przedsiębiorstw, zatrudniających co najmniej 500 osób (57 procent) i młoda kadra, do 30. roku życia (50 procent).
Natomiast najrzadziej na serwisy poświęcone karierze i pracy zaglądają długotrwale bezrobotni, osoby starsze i kiepsko wykształcone (po podstawówce lub szkole zawodowej). Wynika to m.in. z tego, że często nie mają w domu komputera z dostępem do sieci. Poza tym z większą nieufnością podchodzą do wszelkich nowinek technicznych.
Elektroniczną rekrutacją nie interesuje się też top management. Jedyną metodą dotarcia do korporacyjnej wierchuszki jest headhunting (bezpośrednie poszukiwanie kandydatów), który polega na zidentyfikowaniu takich osób oraz pozyskaniu ich do danego projektu rekrutacyjnego.