Kilkadziesiąt ciężarówek zablokowało w czwartek drogę z Lublina do Warszawy. W ten radykalny sposób o pieniądze upominali się przedsiębiorcy, którzy nie dostali zapłaty od włoskiej firmy Astaldi, głównego wykonawcy linii kolejowej Lublin-Dęblin. Dołączyli do nich pokrzywdzeni z innych budów. Powstały kilometrowe korki. Jak dowiedzieliśmy się w GDDKiA, blokada zakończyła się po godz. 20.
Protest zaczął się o godz. 8 rano w Żyrzynie, gdzie protestujący zablokowali ciężarówkami rondo.
– Co pewien czas przepuszczamy samochody – mówił Andrzej Jasiński z puławskiej firmy Bud-Maxx, jeden z organizatorów blokady. Mimo to akcja była dotkliwa dla kierowców. Niektórzy utknęli w korkach na 1,5 godziny, inni nie dotarli do szkoły lub pracy. Na miejsce przyjechała policja, wyznaczono objazdy przez Puławy i Dęblin oraz przez Kurów i Baranów.
Zdesperowani przedsiębiorcy mieli jeden cel: wywalczyć zapłatę za prace wykonane dla włoskiej firmy Astaldi, która była generalnym wykonawcą przebudowy linii kolejowej między Lublinem a Dęblinem. Niedawno Włosi zrezygnowali z kontraktu, zostawiając swoich podwykonawców bez zapłaty.
– Czekamy na 6,7 mln zł. Jeśli nie dostaniemy tych pieniędzy, grozi nam bankructwo – tłumaczy Jasiński.
W podobnej sytuacji są dziesiątki innych firm. Włosi nie opłacają faktur, więc mają to zrobić bezpośrednio Polskie Linie Kolejowe. Ci opłacają, ale nie wszystkie i nie tak szybko, jak chcą przedsiębiorcy.
– Są to środki publiczne i nie możemy ich wydawać ot tak, bez analiz. Wszystko musimy mieć udokumentowane – wyjaśniał na miejscu Krzysztof Pietras z PKP PLK. Spółka wskazuje też na „dodatkowe problemy” stwarzane przez firmę z Mińska Mazowieckiego, będącą partnerem Astaldi. Zarzuca jej bierność.
– Firma nie udostępnia wyników przeprowadzonych badań, a takie dane są niezbędne do potwierdzania jakości wykonanych prac i tym samym zapewnienia możliwości wypłaty – tłumaczy Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK. – Również Astaldi nie przyjmuje dokumentów, a to wydłuża procedury.
W tym samym czasie, gdy ciężki sprzęt blokował rondo w Żyrzynie, w lubelskim biurowcu kolei przy Okopowej w pojedynkę protestował przedsiębiorca walczący o 80 tys. zł. Dla niego to wielkie pieniądze. – Nie mam za co żyć – skarżył się Artur Sudnik, zaczynając w środę protest. W czwartek po południu zakończył akcję. – W piątek powinienem mieć pieniądze na koncie – mówi.
Protestujący zaczęli odblokowywać drogę około godz. 20:10.
W czwartek kolej wysłała podwykonawcom Astaldi następne przelewy na łączną kwotę 10 mln zł, ale żądania przedsiębiorców szacowane są na około 100 mln zł, podczas gdy na początku miesiąca kolej szacowała je na kwotę około 40 mln zł. Protestujący usłyszeli w czwartek, że pieniądze będą wypłacone do końca miesiąca.
Nie tylko na linii Lublin-Dęblin jest problem z Astaldi. Na czwartkową blokadę przyjechali do Żyrzyna także podwykonawcy z innych budów włoskiej firmy, niezwiązanych z koleją.
– Gdy w radiu usłyszałem o proteście, przyjechałem – wyjaśnia Waldemar Niewiadomski z firmy Nana pracującej przy drodze S8. – Zaległości wobec mnie wynoszą 600 tys. zł. Faktury są wystawione, podatki zapłacone, a pieniędzy nie ma.
Astaldi pracuje też przy kilku innych dużych inwestycjach, w tym budowie warszawskiego metra. Tam prace nie zostały przerwane.