Dla dwóch inżynierów z nadzoru budowlanego i dwóch z puławskiego starostwa 3 tysiące złotych poborów brutto to za mało.
"Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Puławach poszukuje kandydatów na dwa stanowiska inspektora nadzoru budowlanego”. Takie ogłoszenia pojawiły się niedawno w prasie. Okazuje się, że puławski nadzór budowlany ma nie lada kłopot. Dwóch doświadczonych pracowników złożyło właśnie wypowiedzenia z pracy. A oprócz nich bezpieczeństwem na budowach całego powiatu zajmowały się do tej pory tylko trzy osoby. - Tych dwóch inspektorów dostało wybór: albo praca w urzędzie, albo poza urzędem. I postanowiły pracować na własny rachunek. Widocznie sądzą, że wyjdą na tym lepiej finansowo - mówi Elżbieta Dudzińska, szefowa nadzoru budowlanego w Puławach.
Konieczność rezygnacji z dorabiania poza urzędem narzucił pracownikom Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Chodzi o uniknięcie podejrzeń o konflikt interesów. - Zgadzam się z tą zasadą. Ale teraz przez to, że te osoby odchodzą możemy mieć kłopot z zapewnieniem bezpieczeństwa i sprawną obsługą interesantów. Przecież nawet jak przyjmę nowe osoby, to będę musiała je najpierw przeszkolić - martwi się Dudzińska.
Pracownicy, którzy odchodzą z nadzoru budowlanego zarabiali około 3 tys. złotych brutto. Dla nich było to jednak za mało. To mało także dla tych, którzy interesują się stanowiskiem w nadzorze.
Nie tylko oni liczą na większe pieniądze poza urzędem. Z mieszczącego się w tym samym budynku Starostwa Powiatowego na półroczny urlop bezpłatny odeszło dwóch pracowników Wydziału Administracji Architektoniczno-Budowlanej. - Chcą spróbować swoich sił w biznesie - tłumaczy Sławomir Kamiński, starosta puławski.
Obaj pracownicy zajmowali się w urzędzie wydawaniem m.in. pozwoleń na budowę i zatwierdzaniem projektów budowlanych nowych inwestycji. Jedna z osób miała w swojej gestii gminę Kazimierz Dolny, gdzie coś się buduje niemal na każdym kroku. Ale starosta nie planuje przyjęć nowych osób i nie obawia się, że załatwianie spraw w urzędzie będzie teraz trwało dłużej. - Ich obowiązki przejęły inne osoby z wydziału. Nie możemy przyjmować pracowników bez umiaru - uważa Kamiński.