Każdy pracownik puławskiej oświaty, niebędący nauczycielem, dostaje pewną liczbę punktów, które decydują o jego zarobkach. W marcu ubiegłego roku puławscy radni zmienili system punktowy. - Intencja rady była taka, żeby przyznać podwyżki - mówi Lucjan Tomaszewski, przewodniczący Rady Miasta. - Do tamtej pory każdy pracownik za jeden punkt dostawał 5 zł. Zmiana polegała na zwiększeniu tej kwoty do 6 zł. To miało spowodować podwyżkę, dzięki której pracownicy byliby bardzo zadowoleni.
Jednak realizacja uchwały w ogóle nie spełniła ich oczekiwań. Na ostatniej sesji Rady Miasta Komisja Rewizyjna przedstawiła wyniki przeprowadzonej kontroli. Przykładowo w Przedszkolu nr 2 płace wzrosły od 2 do 5 zł. W Przedszkolu nr 3 jeden z pracowników zyskał aż... 25 groszy. I tak niemal w każdej placówce. Niewielu pracowników dostało podwyżki o kilkadziesiąt złotych.
Powodem takich przedziwnych kwot podwyżek było to, że przed przygotowaniem projektu uchwały nie przeanalizowano jej skutków finansowych. Uchwała po prostu nie zakładała przeznaczenia z budżetu żadnych pieniędzy. Pieniędzmi na podwyżki mieli z własnych kas dysponować dyrektorzy placówek. Jednak ci, kiedy zorientowali się, że ich nie wystarczy, zaczęli obniżać liczbę punktów pracownikom tak, aby zmieścić się w dostępnych sumach pieniędzy.
Wiceprezydent Puław Ewa Wójcik: Wszelkie decyzje podejmowali dyrektorzy placówek, bo uchwała nie zobowiązywała ich do dokonywania zmian, tylko pokazywała, że mogą to zrobić. Ale rozumiem rozgoryczenie niektórych pracowników.
Dlatego jeszcze w ubiegłym roku wiceprezydent wnioskowała o przyznanie dodatkowych pieniędzy na pensje dla pracowników, którzy dostali najmniejsze podwyżki. Tak też się stało, nowa uchwała pozwoliła na wyrównanie części różnic między pracownikami. Teraz radni chcą jednak jeszcze głębszej naprawy sytuacji. - Powinniśmy wrócić do wcześniejszych grup zaszeregowania - mówił podczas ostatniej sesji radny Leszek Gorgol. - To nie jest dobry pomysł. Możemy za to przemyśleć jakąś dodatkową pomoc dla tych pracowników, którzy mogli się poczuć skrzywdzeni - uważa wiceprezydent Ewa Wójcik.
Sprawa wywołała na sesji burzliwą dyskusję, podczas której nie dało się dojść do porozumienia. Dlatego do problemu radni wrócą na kolejnej sesji.