Czasami o meczach piłki nożnej mówi się, że emocji było w nich tyle, co na rybach. W spotkaniu Motoru Lublin ze Zniczem Pruszków było jednak zupełnie odwrotnie. Mieliśmy w nim wszystko: sporo goli, zwroty akcji, interwencje VAR i niesamowitą dramaturgię. Niestety, nie było za to happy-endu, bo skończyło się remisem 3:3. A ten wynik powoduje, że drużynie Mateusza Stolarskiego będzie jeszcze trudniej o miejsce w strefie barażowej.
Zaczęło się od dobrej okazji dla gospodarzy. W 11 minucie po centrze Krystiana Palacza głową uderzył Mathieu Scalet. Świetnie spisał się jednak doświadczony Piotr Misztal. Swojej szansy nie wykorzystali żółto-biało-niebiescy i za chwilę zrobiło się 0:1.
Radosław Majewski dostał podanie na prawym skrzydle i wszyscy spodziewali się dośrodkowania. I pewnie taki był plan także doświadczonego piłkarza. Zamiast wrzutki był jednak świetny „centrostrzał”, bo piłka wpadła „za kołnierz” bramkarzowi i niespodziewanie, to Znicz objął na Arenie Lublin prowadzenie.
W 24 minucie miejscowi znaleźli się w jeszcze większych tarapatach. Najpierw Motor stracił Pawła Stolarskiego, który z powodu kontuzji opuścił boisko. A za chwilę zrobiło się już 0:2. Po dobrym wybiciu bramkarza, na środku boiska goście wygrali walkę w powietrzu, a później wymienili podania… „główkami”. Na koniec Krystian Tabara także głową zagrał sobie futbolówkę do przodu, wyprzedził wszystkich obrońców, a na koniec założył „siatkę” bramkarzowi i podwyższył prowadzenie ekipy z Pruszkowa.
Drużynie trenera Stolarskiego zależało na tym, żeby jeszcze przed przerwą złapać kontakt z rywalem. Były niezłe okazje po strzałach głową: Samuela Mraza i Kamila Kruka. Udało się jednak kilka chwil później. Piotr Ceglarz zagrywał z lewej flanki i trafił w rękę obrońcy. Rzut karny bez problemów wykorzystał „Cegi” i było jasne, że po przerwie kibiców czeka jeszcze spora dawka emocji.
Od razu po zmianie stron lublinianie rozpoczęli oblężenie bramki rywali. W 48 minucie powinno być 2:2. Świetnie skrzydłem przedarł się Michał Król, a po chwili dograł idealnie do Mraza. Słowak naprawdę dobrze uderzył głową, do ziemi, lepiej spisał się jednak Misztal, który zdołał odbić piłkę. Kilkadziesiąt sekund później, w ogromnym zamieszaniu Motor wpakował piłkę do siatki, ale sędzia pokazał, że wcześniej był spalony, więc nadal było 1:2.
Przyjezdni nie mogli nawet wyjść ze swojej połowy, ale w końcu się przebudzili. W 54 minucie kolejne zagranie ręką, tym razem Kamila Kruka i wydawało się, że Majewski stanie przed szansą na zamknięcie meczu. Kacper Rosa obronił jednak jego strzał. Tuż pod bramką Motoru zrobiło się spore zamieszanie, a sędzia po raz kolejny wskazał na „wapno”, bo faulowany był Shuma Nagamatsu. Na szczęście po analizie VAR okazało się, że Japończyk był na pozycji spalonej.
Za chwilę mieliśmy kolejny zwrot akcji, bo zamiast trzeciej bramki dla Znicza, to gospodarze doprowadzili do remisu. W 59 minucie Bartosz Wolski zagrał na dalszy słupek, a tam świetnie akcję zamknął Scalet, który wpakował futbolówkę pod poprzeczkę. Dodatkowo, było jeszcze sporo czasu, żeby powalczyć o arcyważny komplet punktów.
W 67 minucie z około 15 metrów uderzył Ceglarz, ale pomylił się dosłownie o centymetry. „Okopany” w swojej szesnastce Znicz, w 74 minucie niespodziewanie znowu wyszedł na prowadzenie. Nagamatsu zagrał w pole karne do Daniela Stanclika, a ten chociaż miał obok siebie trzech rywali zdołał posłać piłkę do siatki.
Za chwilę ten sam gracz po rykoszecie o mały włos nie zdobył czwartego gola. Wywalczył za to rzut rożny, który jednak bardziej pomógł… Motorowi. Szybka kontra zakończyła się niesamowitą akcją Jacquesa Ndiaye. Senegalczyk przekroczył linię środkową, miał przed sobą tylko jednego obrońcę, ale zamiast wchodzić w drybling, zdecydował się na strzał prawie z połowy boiska. Doskonale widział jednak, że zbyt daleko wysunięty Misztal nie zdąży wrócić do bramki. I przymierzył na 3:3.
W 84 minucie trybuny Areny Lublin po raz kolejny przeżyły niesamowitą huśtawkę nastrojów. Filip Wójcik wywalczył rzut karny, ale tylko chwilę. Po analizie VAR zamiast jedenastki obrońca otrzymał kartkę za „symulkę”. Sędzia do regulaminowego czasu gry dorzucił aż… 12 minut i chociaż Motor cały czas szukał zwycięskiego gola, to konkretów pod bramką Znicza już nie było. W 100 minucie Sebastian Rudol o mały włos nie opanował piłki na „piątce” i nie zdołał oddać strzału.
W efekcie, po niesamowitym spotkaniu obie ekipy dopisały do swoich kont po punkcie. Dla gości „oczko” oznacza utrzymanie. Gospodarze skomplikowali sobie za to życie, w walce o baraże.
Motor Lublin – Znicz Pruszków 3:3 (1:2)
Bramki: Ceglarz (45+1-z karnego) Scalet (59), N'Diaye (80) – Majewski (12), Tabara (25), Stanclik (74).
Motor: Rosa – Stolarski (24 Wójcik), Rudol, Kruk, Palacz (46 Luberecki). M. Król (77 N'Diaye), Scalet (77 Gąsior), Wolski, Wojtkowski (46 R. Król), Ceglarz, Mraz.
Znicz: Misztal – Proczek (71 Krajewski), Pomorski, Kendzia, Grudziński, Moskwik, Nowak, Tkaczuk, Nagamatsu, Majewski (83, Wójcicki), Tabara (65 Stanclik).
Żółte kartki: Wolski, Mraz, Wójcik – Kendzia.
Sędziował: Kornel Paszkiewicz (Wrocław).
Widzów: 5251.