Czy właściciel schroniska dla zwierząt w Bronicach k. Nałęczowa źle traktował psy? Zarzuca mu to stowarzyszenie „Lubelski Animals”. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Puławski sąd rozpatruje sprawę właściciela schroniska dla zwierząt w Bronicach, któremu trzy lata temu Stowarzyszenie „Lubelski Animals”, w asyście policji, odebrało dwanaście psów. Obrońcy zwierząt zarzucili Sławomirowi L. stworzenie czworonogom dramatycznie złych warunków bytowych. Na zdjęciach, jakie wykonali, widać puste miski, porozrzucane bułki oraz pełno odchodów w niesprzątanych boksach. Według stowarzyszenia psy nie miały dostępu do wody i były niedożywione.
Oskarżony nie zgadza się z tymi zarzutami. Przed sądem zeznał, że psie odchody zalegały w boksach tylko przez 2 dni, co miało być spowodowane tymczasowymi problemami z dostępem do wody (awaria pompy w studni). Zapewnił natomiast, że posprzątałby boksy w inny sposób, gdyby nie interwencja policji.
Sławomir L. utrzymuje też, że psy były karmione regularnie, a puste miski uwiecznione na fotografiach, nie świadczą o braku karmy, czy dostępu do wody. – Zwierzęta często same przewracają te miski – podkreślał. Porozrzucane bułki to z kolei, jak wyjaśnił, pieczywo z piekarni, które psy traktowały jako zabawki, a nie główny element pożywienia. Do jedzenia miały dostawać suchą karmę oraz żywność z puszek.
Właściciel schroniska zeznał, że budy w boksach miały ok. 1 mkw. powierzchni. Średnio w każdej z nich przebywać miało około 2-3 psów. Według obrońców zwierząt, boksy i budy były zbyt ciasne.
Zdjęcia wykonane w Bronicach oceniała m.in. lek. wet. Agnieszka Grochecka-Kaczor. – Na ich podstawie mogę powiedzieć, że dobrostan tych zwierząt nie był spełniony. Widać na nich duże zatłoczenie, dziurawe budy i pełno ekskrementów, co może wywołać stres i zachowania lękowe. Te warunki były skandaliczne – mówiła.
O tym, że część psów ważyła zbyt mało poinformowała m.in. lek. wet. Anna Wójcik, która badała je bezpośrednio po odebraniu z Bronic. – One faktycznie były niedożywione, ale nie były chore. Można powiedzieć, że znajdowały się w normalnym stanie, jak na schronisko, bo w takich miejscach zwierzęta bywają niestety w znacznie gorszym. Na pewno nie stwierdziliśmy u tych psów żadnych zagrożeń życia i chorób – podkreśliła.
O tym, że były zdrowe przekonywał sam oskarżony, który z wykształcenia jest technikiem weterynarii. Zwierzęta otrzymywały leki odrobaczające i środki przeciwko pchłom. Co ciekawe, według Sławomira L., psy w grudniu 2014 roku, odebrano mu nielegalnie, a sam stał się ofiarą „medialnej nagonki”. Jak twierdzi, dziennikarze, żeby nagrać ciekawszy materiał z Bronic, wrzucali psom do boksów kawałki mięsa, co wywoływało ich agresję i walki. Według niego złamano również zasady obowiązujące w trakcie interwencji, bo nie dano mu czasu na naprawę warunków.
Następna rozprawa odbędzie się w drugiej połowie stycznia. Sławomirowi L. grozi grzywna lub kara pozbawienia wolności w zawieszeniu. – Nam nie chodzi o to, żeby ten człowiek poszedł do więzienia. Chcemy, żeby zapadł symboliczny wyrok, żeby zrozumiał, że w ten sposób nie traktuje się zwierząt – tłumaczy mecenas reprezentujący „Lubelski Animals”.
Stowarzyszenie skorzystało z prawa do prywatnego oskarżenia, bo puławska prokuratura postępowanie w tej sprawie umorzyła.