Według lekarzy orzeczników wada serca pani Elżbiety powstaje dokładnie... w dniu złożenia wniosku o rentę.
- Żyję z dziurą w sercu, bo moja wada polega na ubytku przegrody międzyprzedsionkowej - mówi Elżbieta Gol z Puław. - Lekarze kazali mi jak najszybciej poddać się operacji, żebym mogła normalnie żyć. W tej chwili nawet po kilku schodkach nie mogę wejść. O żadnym wysiłku mowy nie ma.
Wadę serca wykryto u pani Elżbiety w 2006 roku. Od kardiologa usłyszała, że musiała się z nią urodzić, tyle że wcześniej nie było tak niepokojących objawów. Jej stan pogarszał się z każdym miesiącem, nie mogła pracować. - Właściwie zostałam zmuszona, żeby się zwolnić z pracy. Moim szefom nie podobało się, że taka jestem chorowita - opowiada pani Elżbieta.
W październiku 2007 roku kobieta stanęła po raz pierwszy przed komisją lekarską w oddziale ZUS w Lublinie. Komisja uznała, że jest całkowicie niezdolna do pracy do 31 listopada 2009 roku. Nie dostała jednak renty, gdyż nie spełniła wymogów formalnych. Lekarze przyjęli bowiem, że wada serca... powstała w dniu złożenia wniosku o świadczenie. Pani Elżbieta odwołała się.
W styczniu ponownie stanęła na komisji. Tym razem medycy uznali, że kobieta jest... tylko częściowo niezdolna do pracy. - Byłam wstrząśnięta. Tym bardziej, że lekarz, do którego skierował mnie ZUS, kazał mi jak najszybciej iść na operację i to najlepiej w Aninie, bo, jak powiedział, "mogę nie doczekać” - wspomina pani Elżbieta.
- Każda komisja podejmuje niezależną decyzję - wyjaśnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ZUS w Lublinie. - W drugiej komisji zasiadał lekarz specjalista od chorób tej pani. Dlatego ta komisja uznała, że jest ona częściowo niezdolna do pracy.
Ale pani Elżbieta nie poddała się. Odwołała się do sądu pracy i równolegle złożyła wniosek o przyznanie renty socjalnej.
W marcu była kolejna komisja w ZUS. Tym razem lekarze uznali, że Elżbieta Gol jest... całkowicie niezdolna do pracy. I to aż do końca marca 2010 roku. Tyle że znów nie dostała renty, bo ponownie uznano, że wada serca powstała w dniu złożenia wniosku. Tym razem był to 4 marca.
- Co ten ZUS z ludźmi wyprawia?! - denerwuje się pani Elżbieta. - Okazuje się, że można stawać na komisji 10 razy w ciągu roku i za każdym razem dostać inną decyzję. Może znowu mam przed nią stanąć?
- Pani Gol może jeszcze raz złożyć wniosek i stanąć na komisji - doradza tymczasem rzecznik Andrusiewicz.