Starostwo Powiatowe chce sprzedać cztery puławskie przychodnie. Radni miejscy wszczęli alarm i wzywają mieszkańców miasta do protestów w tej sprawie. Starosta uważa, że cała akcja to typowa przedwyborcza zagrywka.
Na konsultacje radni miejscy zdecydowali się po tym jak sami przygotowali negatywną opinię w sprawie sprzedaży przychodni. – Naszym obowiązkiem było poinformowanie ludzi o takim działaniu władz powiatu – tłumaczy Lucjan Tomaszewski, przewodniczący Rady Miasta.
Jednak starosta puławski uważa, że takie działanie to część zbliżającej się kampanii wyborczej. – To zabieg czysto polityczny – mówi starosta Marian Żaba.
W przychodniach prowadzona jest podstawowa opieka zdrowotna. Miejscy radni obawiają się, że kiedy nie będzie jej prowadził SPZOZ, to mieszkańcy będą mieli problemy z dostępem do lekarza. – A wtedy tradycyjnie będą kląć na władze miejskie – mówi przewodniczący Tomaszewski. – Jednym z warunków sprzedaży przychodni jest zagwarantowanie dalszego prowadzenia dotychczasowej opieki medycznej – odpiera zarzuty starosta Żaba.
Starostwo przygotowując się do sprzedaży budynków, zbiera opinie rad gmin, z terenów których pacjenci korzystają z przychodni. Te jednak nie są wiążące. Dlatego prawdopodobnie puławskie przychodnie i tak zostaną sprzedane. – Plan restrukturyzacji SPZOZ zakłada, że w ten sposób uzyskamy ok. 3 miliony złotych – mówi Marek Wójtowicz, zastępca dyr. ds. medycznych puławskiego szpitala. Pieniądze mają służyć do likwidacji części potężnego długu szpitala, który wynosi ponad 30 mln zł.