Na zapachy dobiegające z ubojni Pini Beef poskarżyła się nam mieszkanka wsi Młynki. Przedstawiciele zakładu twierdzą jednak, że to pierwszy taki sygnał. Niczego niepokojącego nie zaobserwowaliśmy też na miejscu.
Sprawdziliśmy ten sygnał i odwiedziliśmy Młynki. Rozmawialiśmy z kilkoma osobami, ale większość z nich zaprzeczała, że w ogóle w okolicy pojawiają się jakieś nieprzyjemne zapachy.
Podobnie wypowiadają się przedstawiciele samego zakładu. - To pierwszy taki sygnał. Nie mieliśmy wcześniej podobnych - nie ukrywa zaskoczenia Artur Osiak, dyrektor generalny Pini Beef w Końskowoli. - Nasz zakład jest położony około 1,5 km od zabudowań w Młynkach. Tym bardziej nie powinno być żadnych uciążliwości - dodaje.
- Do nas żadne skargi w tej sprawie nie napłynęły - informuje Stanisław Gołębiowski, wójt Końskowoli. - Podejrzewam, że jeżeli coś może w okolicy śmierdzieć, to raczej z tuczni świń, które znajdują się w Końskowoli. Zwłaszcza w upalne dni - dodaje wójt.
Dyrektor Pini Beef zwraca jednocześnie uwagę na to, że prowadzenie takiej działalności znacząco różni się od innych w gminie. - Prowadzimy ubój bydła, a nie plantacje róż, tak jak wielu mieszkańców Młynek. I oczywiście, że nie da się porównać zapachu z obu tych działalności - dodaje Osiak.
Będą szukać pracowników
Pini Beef otworzyło działalność w Końskowoli w styczniu tego roku. Wcześniej kupiło od syndyka hale produkcyjne po dawnych Zakładach Mięsnych "Końskowola”.