Jeden ze spacerowiczów przekonuje, że widział podesty strzeleckie w rezerwacie „Piskory”, gdzie obowiązuje zakaz polowań. Koło Łowieckie „Sokół” zapewnia, że obiekty znajdują się za jego granicą, a strzelanie odbywa się tylko do tych zwierząt, które opuszczą już chroniony teren
Na ambony przypadkowo trafił jeden ze spacerowiczów związanych ze stowarzyszeniem „Ludzie przeciwko myśliwym”. Według niego ambony znajdują się w rezerwacie „Piskory”, w strefie ochrony zwierząt. Tam, gdzie obowiązuje bezwzględny zakaz polowań.
Stowarzyszenie wysłało zapytania do Nadleśnictwa Puławy o to, kto wydał zgodę na ich umieszczenie w tym miejscu. Oficjalna odpowiedź na razie nie została udzielona. Gdy my zwróciliśmy się z podobnym pytaniem, dowiedzieliśmy się, że takiej zgody nie było.
– Ambon na pewno nie powinno być na terenie rezerwatu. Ja nic nie wiem o tym, żeby ktoś je tam postawił. Jeśli otrzymany dane o ich lokalizacji, sprawdzimy to, a wtedy będziemy mogli nakazać ich rozebranie – zapowiada Włodzimierz Beczek, zastępca nadleśniczego.
Zlokalizowanie obiektów nie powinno być trudne, bo nadleśnictwo dostało nawet ich dokładne współrzędne GPS. Pytanie tylko jak to się stało, że nikt ich do tej pory nie zauważył? – Wykonujemy rutynowe patrole rezerwatu, ale nie w każde jego miejsce można wjechać – tłumaczy Włodzimierz Beczek, który jako potencjalnych sprawców wskazuje Koło Łowieckie 155 „Sokół”.
Prezes tego koła, Roman Kostyra, zapewnia, że ambony stoją już za granicą rezerwatu. – W rezerwacie na pewno ich nie ma, a na te które stoją blisko granicy mamy zgodę leśników. To są takie „zwyżki” stawiane dla bezpieczeństwa polujących, tak żeby pociski były kierowane z góry na dół – wyjaśnia prezes.
– One stoją na samej grobli, gdzie obowiązuje zakaz polowań. A nawet jeśli prawdą byłoby to, że są za granicą, to przecież są skierowane na cele w stronę rezerwatu – mówi spacerowicz, który prosił o anonimowość.
Z takim spostrzeżeniem nie zgadza się Roman Kostyra, według którego, w przypadku podestów, nie można mówić o konkretnym kierunku. – One nawet nie mają dachu i można z nich strzelać w dowolną stronę, więc ich ustawienie nie ma żadnego znaczenia. Zapewniam, że my wyławiamy głównie dziki i to tylko te, które opuszczą rezerwat – dodaje szef „Sokoła”, który podkreśla, że podesty widzieli już leśnicy i wyrazili na ich obecność zgodę. – Na pewno nie znajdują się one w rezerwacie, my znamy jego granice i tej linii nie przekraczamy – zapewnia myśliwy.