Miejscy radni w ostatnim miesiącu bawili się w nietypowy głuchy telefon. Problem dotyczył słów, które rzekomo miała wypowiedzieć wiceprezydent Ewa Wójcik. Część obecnych na sali usłyszała słowa, które zmroziły im krew w żyłach.
Rzecz miała miejsce pod koniec marca, kiedy puławscy radni dyskutowali o pieniądzach dla dyrektorów miejskich szkół. W propozycji zmian w budżecie jeden z punktów dotyczył przeznaczenia dodatkowych 40 tysięcy złotych na ich dodatki funkcyjne, które miałyby być wypłacane od września. Radni po namyśle zdecydowali o tym, by z adresowaniem tej kwoty na razie się wstrzymać, co spotkało się z rozczarowaniem pracowników oświaty oraz dezaprobatą ze strony odpowiedzialnej za nadzór nad nią wiceprezydent Ewy Wójcik.
Tutaj dochodzimy to kluczowego momentu całej tej historii, czyli słów, którymi wiceprezydent skomentowała głosowanie radnych. To, co powiedziała nie zostało utrwalone na żadnym nagraniu, ale część samorządowców przysięgała, że słyszała słowa „polecą głowy”. Ci, którzy to słyszeli zaczęli podejrzewać, że chodzi o zapłatę za głosowanie przeciwko woli pani wiceprezydent, a te lecące w dół głowy to różne stanowiska, które w ten, czy inny sposób, zostaną im odebrane.
Część radnych zaczęła poszukiwać dowodów, by przekonać się, czy się nie przesłyszeli, ale na próżno. Bez dowodów nie mogli zająć stanowiska w tej sprawie, więc nikt oficjalnie się na ten temat nie wypowiadał. Żywot plotki, jak się okazało, nie trwał długo. Podczas ostatniej sesji o kontrowersyjną wypowiedź Ewę Wójcik zapytała radna Marzanna Pakuła, a wiceprezydent sprostowała i przypomniała zebranym swój komentarz: – Powiedziałam „szanujcie państwo głowy”, głowy szkół.