Nauczycielka, która miała uczyć klasę sześciolatków w szkole podstawowej w Kazimierzu Dolnym, po tygodniu pracy poszła na urlop. Wróci z niego dopiero za rok.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Do końca sierpnia nauczycielka była zatrudniona w szkolnej bibliotece na pół etatu. Z dniem 1 września dostała cały etat i klasę do prowadzenia.
– Przystąpiła do związków zawodowych, więc teraz musimy jej płacić za pracę w pełnym wymiarze. Dlatego wspólnie z burmistrzem zadecydowaliśmy o przydzieleniu jej klasy sześciolatków – tłumaczy Jerzy Arbuz, dyrektor Gminnego Zespołu Szkół w Kazimierzu Dolnym.
Dyrektor zapewnia, że planach bibliotekarki o pójściu na roczny urlop na poratowanie zdrowia, nic nie wiedział. – Prawo do tego urlopu nabyła dopiero 1 września – mówi dyr. Arbuz. – Tego samego dnia została objęta ochroną ze względu na przynależność do związków zawodowych. Teraz nie można jej zmniejszyć wymiaru zatrudnienia bez jej zgody, ani rozwiązać umowy o pracę.
Podanie w sprawie urlopu wpłynęło do dyrektora 2 września. – 3 września byłem na szkoleniu, więc tą sprawą mogłem zająć się dopiero następnego dnia – tłumaczy dyrektor. I dodaje: – Nauczycielka wybrała sobie bardzo niefortunny moment na urlop. Przyniosła jednak zaświadczenie od specjalisty, które daje podstawę do takiego urlopu
W tym roku do kazimierskiej podstawówki poszło dziesięcioro 6-latków. W oddzielnej klasie uczyli się tylko przez tydzień. Potem ich nauczycielka znikła. Do klasy dostawiono ławki i teraz 6-latki uczą się razem z 7-latkami. A nauczyciele mogą zapomnieć o dodatkowych godzinach.
– W międzyczasie okazało się też, że spadła liczba dzieci uczących się w tych klasach – z 27 uczniów do 25. W tej sytuacji utrzymanie dwóch klas nie miałoby prawnego uzasadnienia. Klasę można podzielić jeśli uczy się w niej minimum 26 osób – twierdzi Arbuz.
Postępowaniem bibliotekarki są zbulwersowani rodzice uczniów, nauczyciele i burmistrz miasteczka.
– Zostaliśmy postawieni pod ścianą, rozsądnie myślący człowiek tak nie postępuje – mówi Andrzej Pisula, burmistrz Kazimierza Dolnego. – To wszystko wygląda bardzo dziwnie, bo przecież urlopu zdrowotnego nie bierze się z dnia na dzień. Dlatego będziemy weryfikować zaświadczenie od lekarza dostarczone przez nauczycielkę. Jeśli będzie trzeba, to odwołamy się do odpowiednich instytucji – zapowiada.