Najpierw radni PiS nie zgodzili się na znaczącą podwyżkę stawek za odbiór odpadów. Z kolei podczas ostatniej sesji odrzucili następny, łagodniejszy projekt uchwały w tej sprawie. Proponują inne rozwiązanie - powiązanie wysokości opłat za śmieci ze zużyciem wody.
Do końca roku czasu coraz mniej, a zgody co do tego, jak powinny wyglądać opłaty za odbiór odpadów w Puławach wciąż nie ma. W koalicji rządzącej miastem w tej sprawie nastąpił rozłam. Gdy Rada Miasta odrzuciła pierwszy projekt uchwały dotyczącej znaczącej podwyżki, wydawało się, że po negocjacjach uda się wypracować kompromis. Miał nim być nowy projekt zakładający cenę 14 złotych za śmieci segregowane i 28 zł za niesegregowane. Podczas ostatniej sesji niespodziewanie okazało się jednak, że i ta propozycja nie zadowala klubu radnych Pis, a poparli ją jedynie radni prezydenckiego ugrupowania PSPP.
Jak wyjaśniła szefowa klubu PiS Marzanna Pakuła, chodzi o wprowadzenie takich zasad naliczania tej opłaty, żeby wyeliminować problem zaniżania ilości osób w danym gospodarstwie domowym. Przytoczyła przykład rodzących się dzieci, czy powrotów młodych ludzi ze studiów do rodzinnego domu, co nie zawsze jest odnotowywane w deklaracjach, na podstawie których ZUK wylicza wysokość opłat za odbiór śmieci. Żeby ograniczyć skalę nadużyć, radni chcą powiązać wysokość opłaty ze zużyciem wody.
– To jest jeden z najlepszych, najbardziej miarodajnych sposobów naliczania tej opłaty. Jeżeli tego nie zrobimy nadal będziemy obserwowali sztuczny spadek ilości mieszkańców, co w konsekwencji może doprowadzić do konieczności kolejnych podwyżek wysokości tych opłat – mówiła radna Pakuła. Wspierał ją także Artur Kwapiński, który poinformował, że takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. w Gdańsku.
Argumenty radnych PiS nie przekonują jednak PSPP. Wiceprezydent miasta Ewa Wójcik, stwierdziła wprost, że byłoby to obciążenie dla ludzi, którzy częściej się kąpią i dlatego zużywają więcej wody.
Przeciwko wypowiadał się również radny Piotr Sadurski (PO), którego zdaniem obciąży to osoby korzystające z wanien oraz rodziny nie posiadające zmywarek. Paweł Maj z kolei podał przykład hodowców warzyw i kwiatów, którzy zużywając więcej wody, niż przeciętny mieszkaniec, nie produkując jednocześnie więcej odpadów.
Ostatecznie radni nie przyjęli żadnej, nowej uchwały w tej sprawie. Większością głosów odrzucili projekt podwyżki do 14 i 28 złotych. Jak wyglądałyby koszty odbioru śmieci, gdyby powiązać je ze zużyciem wody – na razie nie wiadomo.
– Nam zależy na tym, żeby podwyżki tych opłat w ogóle nie było, a jednocześnie, żeby za śmieci zaczęli płacić wszyscy. Obecnie ta dziura w systemie wynosi około 20 procent, czyli co piąty mieszkaniec miasta nie płaci wcale. Jeśli to załatamy, powinniśmy uniknąć podwyżek – tłumaczy Artur Kwapiński, który zapewnia, że radni przystępują już do intensywnych prac nad tym projektem.
Według nieoficjalnych danych, stawka za śmieci miałaby wynosić około 3,7 zł za każdy metr sześcienny zużytej wody.