Dwie puławianki mieszkające na Dolnym Śląsku w marcu tego roku rozpoczęły śmiałe wyzwanie - zdobycie 28 szczytów, czyli całej Korony Gór Polski w 365 dni. Dziewczyny są już za półmetkiem. Do zdobycia zostało im jeszcze 12 gór, w tym ta najwyższa - Rysy.
Iga Próchniak i Maria Kiraga dotrzymują słowa i nie rezygnują z podjętego w marcu wyzwania. Dziewczynom zdobywanie kolejnych, najwyższych pasm górskich w Polsce idzie tak dobrze, że na osiągnięcie założonego celu najpewniej będą potrzebowały znacznie mniej czasu, niż sobie założyły.
Żeby go nie tracić, w trakcie jednego wyjazdu potrafią wejść na 3-4 szczyty, pokonując w tym czasie nawet do 80 km. To tak, jakby na piechotę przejść z Puław na przedmieścia Lublina i z powrotem. Z tą różnicą, że zamiast asfaltowym poboczem, dziewczyny idą górskimi, kamienistymi szlakami, z wieloma kilometrami przewyższeń, często w zupełnej ciemności (nie licząc światła latarek).
- Jak dotąd udaje nam się trzymać naszego planu. Poza jednym momentem kryzysu, gdzie Iga źle się poczuła, wszystko układa się po naszej myśli. Czujemy wsparcie ze strony wielu osób. Dochodzą do nas również sygnały świadczące o tym, że nasze wyzwanie potrafi zainspirować innych do większej aktywności - mówi Maria Kiraga. - Jeśli nie wydarzy się nic złego, nasze wyzwanie zakończymy na początku września. Zostało nam już tylko 12 szczytów - dodaje.
Na przełomie lipca i sierpnia puławianki mają zamiar zdobyć m.in. najwyższy szczyt Bieszczadów - Tarnicę oraz najwyższą górę Pienin - Wysoką. Zahaczą także o Świętokrzyskie, gdzie na zdobycie czeka Łysica. Finałem wyzwania będzie planowany na początek września wyjazd w Tatry, by wejść na najwyższą górę naszego kraju - Rysy.
Jeśli zamierzenia puławianek się powiodą, zamiast w 365 dni, Koronę Gór Polskich zdobędą w niewiele ponad pół roku. Co potem? - Na zdobycie czeka Korona Europy - zapowiada Maria Kiraga.
Wszystkim tym, którzy mają zamiar wstać "z kanapy", by zacząć uprawiać np. marsze długodystansowe, nasze bohaterki mają jedną, istotną radę. - Tak naprawdę 90 procent sukcesu to głowa, nasze nastawienie. Gdy uwierzymy, że jesteśmy w stanie przejść te kilkadziesiąt kilometrów, nogi same niosą. Wystarczy zacząć - mówi nasza rozmówczyni.
Osoby zainteresowane postępami obydwu pań w osiąganiu podjętego wyzwania, mogą je śledzić na stronie "Korońskie 365 dni" na facebooku.