Swoich rywali zalewają niczym fala kulminacyjna. Nic dziwnego, w końcu to Wisła. Panowie, wasza dotychczasowa "średnia” gra spowodowała zainteresowanie mediów. Ustawcie się do zdjęcia. Tylko bez wygłupów - nawołuje swoich podopiecznych trener Waldemar Wojciechowski.
Powiedz, że Doda...
Na trening wybiegają w koszulkach swoich ulubionych piłkarzy. Cannavaro, Raul, Cristiano Rona- ldo, Gerard. Żadnego polskiego nazwiska. Przypadek? - Nasi piłkarze to cieniasy. Uczyć to się trzeba od najlepszych - odpowiada rezolutnie blondwłosy nastolatek. - O przepraszam, mój ulubieniec to Radosław Majdan - wtrąca inny. - Tak, Majdan, akurat. Przyznaj się, że Doda ci się podoba - śmieją się koledzy. Jest jeszcze jeden, reklamujący Wojciecha Szalę. Tylko dlatego że lubi... Legię.
- Fajnie by było, gdyby poszli gdzieś dalej grać. Ale z drugiej strony, w Puławach nigdy nie będzie dobrej piłki, jeśli wszyscy będą nam stąd uciekać. Prawo rynku jest bezlitosne, kto ma w sporcie finanse, ten rządzi. Żeby tutaj taką kasę zdobyć, chociaż na III ligę... - na chwilę rozmarza się Waldemar Wojciechowski i równie szybko poważnieje: Tymczasem wszystko co możliwe w Puławach przechwyciła piłka ręczna. Nawet Wisła nie chcieli się już nazywać - kończy zrezygnowany.
Nie ma róży bez kolców
A problemów wychowawczych z nimi nie ma? - Są, pewnie że są. Słabo się uczą. Najgorszy był okres przejścia do gimnazjum. Przez trzy lata w podstawówce miałem ich na oku. Byłem ich wychowawcą, kontakt był na bieżąco. Gdy coś się działo, rodzic wiedział o tym w ciągu godziny. Teraz bywa różnie. Ostatni rok był ciężki. Granie żadne i jeszcze stopnie poszły w dół. Ot, chwilowy "małpi rozum”. Zaczęły się wagary, pierwsze... narzeczone. Na szczęście naprostowali się. Od razu lepiej i w szkole, i na boisku - podkreśla Wojciechowski. Za to teraz na mecze i 30 koleżanek przychodzi - śmieje się szkoleniowiec.
Do Legii, Wisły czy Amiki?
Kto się wyróżnia? - Trenerze może pan wymienić... - nieśmiało podpowiada podopieczny. - Halo, nie prosiłem o telefon do przyjaciela. Ja wiem najlepiej, kto się wyróżnia - Wojciechowski po ojcowsku sprowadza młodzika na ziemię. - O ten, z Gołębia, dojeżdża na treningi od IV klasy podstawówki. Na początku parę razy po niego wyjechałem, żeby rozpoznał trasę - młody Kursa. Czterech jest w kadrze województwa. Mamy tu takiego delikwenta, o którego już dopytuje się ekstraklasa - mówi Wojciechowski, wskazując na Mateusza Olszaka. Młodego pomocnika widzi u siebie Wisła Kraków, Legia i Amika Wronki. - Teraz go nie puścimy. Najważniejsze, żeby skończył szkołę.
A wszystko to...
Dużo przy nich roboty? - Zależy jak kto się poczuwa. Ja, dzięki Bogu, nie mogę narzekać na brak pracy - mówi Marek Kozieł. Kierownik drużyny jest niestrudzony w poszukiwaniu funduszy. - Udało się załatwić dresy, stroje, sporo zachodu miałem z torbami - wylicza jednym tchem. Dla jak najlepszych warunków dla chłopaków zrobiłby niemal wszystko. W klubie z funduszami jak wszędzie - kiepsko.
- Do jednego z prezesów wysyłałem trzykrotnie pisma, dwa zginęły, a raz dostałem odmowę. Napisałem czwarte i powiedziałem, w żartach oczywiście, że jeśli i tym razem dostaniemy kosza, to przyłożę mu tą kartką po głowie - mówi kierownik i dodaje. - Przecież kiedy młodzież ma zajęcie, to dorośli mogą spokojniej chodzić po ulicy.