Trzy petycje podpisane przez setki mieszkańców gminy wiejskiej Puławy w sprawie odstąpienia od reformy lokalnej oświaty trafiło na biurko wójta Kamila Lewandowskiego. To sprzeciw wobec pomysłu przeniesienia klas 4-8 z małych szkół do innych, większych placówek. Twierdzą, że to pierwszy krok do ich likwidacji.
Zamieszkiwana przez ok. 12 tys. osób gmina wiejska Puławy utrzymuje dzisiaj siedem szkół podstawowych, do których uczęszcza około 800 uczniów. Najmniej chodzi o trzech z nich: w Borowej, Leokadiowie i Opatkowicach, gdzie liczba dzieci w ostatnich latach wynosiła średnio poniżej 50 na placówkę, co oznacza 5-6 osobowe klasy. W skrajnych przypadkach zdarzały się nawet 2-3 osobowe. Na domiar złego według danych demograficznych lepiej nie będzie.
Decyzja nie podjęta
- W tym roku szkolnym do klas pierwszych w naszych szkołach poszedł rocznik 2018, w sumie 126 uczniów, ale już w zeszłym roku w całej gminie urodziło się zaledwie 62 dzieci, to dwukrotnie mniej. Na te zmianę reagujemy optymalizując naszą oświatę. Rozpoczynamy tę ważną dyskusję z mieszkańcami, rodzicami i nauczycielami. Żadne decyzje jeszcze nie zapadły, wszystkie rozwiązania są na stole - tłumaczy Kamil Lewandowski, wójt gminy Puławy.
O co chodzi? Urzędnicy proponują przeniesienie klas 4-8 z trzech najmniejszych szkół. Dzieci z Borowej miałyby trafić do Gołębia, te z Leokadiowa do Zarzecza, a uczniowie z Opatkowic do szkoły w Bronowicach. Pozostawiono by zatem oddziały 0-3, które generują nieco niższy koszt nauki z uwagi na zatrudnianie nauczycieli wczesnoszkolnych, a nie przedmiotowych.
Grupowe zwolnienia możliwe
- Z naszych wyliczeń wynika, że taka reforma przyniosłaby gminie rocznie ok. 2,5 mln zł oszczędności. Jeśli miałby to być nasz wkład przy projektach z dofinansowaniem, tych pieniędzy byłoby oczywiście znacznie więcej - mówi wójt. Te oszczędności byłyby skutkiem przede wszystkim skasowania ok. 25-26 etatów nauczycielskich we wszystkich wskazanych podstawówkach. Warto przy tym zaznaczyć, że nie każdy nauczyciel miał cały etat, więc łączna liczba osób, którym grozi utrata pracy może być jeszcze wyższa.
Czy gminy nie stać na ponoszenie tego wydatku? Według samorządowców, gdyby koszty utrzymania oświaty nadal oscylowały wokół 35 proc. wydatków budżetowych, utrzymywanie małych szkół w obecnym, pełnym kształcie, byłoby do "udźwignięcia".
- Wbrew temu co się mówi, my nie chcemy oszczędzać kosztem dzieci. Nie jest tak, że na wszystko nas stać, ale chcemy mieć po prostu więcej pieniędzy. Jeśli niczego nie zmienimy, wkrótce oświata będzie pochłaniać nawet 50 proc. budżetu. A to oznacza spadek tempa rozwoju naszej gminy, jakości dróg, bezpieczeństwa, usług. Dlatego chcemy rozmawiać z mieszkańcami, by wyjaśnić im, że to jest po prostu coś za coś - mówi Lewandowski.
Trzy petycje
Na razie mieszkańcy Leokadiowa, Borowej i Opatkowic zachwyceni nie są. Przeciwnie - do Urzędu Gminy złożyli już trzy petycje, które podpisały setki osób - nie tylko rodziców i nauczycieli. Wszyscy domagają się jednego - przerwania procesu zmierzającego najpierw do "reorganizacji" a następnie, jak twierdzą, do pełnej likwidacji trzech najmniejszych szkół. Swoje argumenty przedstawili m.in. podczas ostatniej, czwartkowej sesji rady gminy, gdy mieli okazję zabrać głos w tej sprawie.
Przeciw zmianom opowiadają się także nauczyciele. - Popieram w tej sprawie rodziców, sama również jestem przeciw reaorganizacji. Uważam, że przeniesienie uczniów negatywnie odbije się na ich bezpieczeństwie. U nas z racji niewielkiej odległości, jeśli coś się stanie, rodzic może przyjechać po dziecko w ciągu kilku minut. Wiele dzieci w lecie same dojeżdżają rowerami. W przypadku większej odległości to już nie będzie możliwe - mówi Ewa Wiejak, dyrektor SP w Leokadiowie. - Poza tym dla uczniów byłaby to konieczność ponownej asymilacji, która szczególnie dla dzieci z orzeczeniami, na pewno nie byłaby łatwa - dodaje.
Argumentem przeciw jest także logistyka. Część rodziców ma kilkoro dzieci w różnym wieku, a więc np. w klasach 0-3 oraz 4-8, dzisiaj chodzą one często do tej samej szkoły. Od września byłyby to dwie różne. Jak wyglądałby zatem ich transport?
- Mielibyśmy autobusy, które odjeżdżałyby spod reorganizowanych szkół, a po lekcjach przywoziły je w to samo miejsce, więc rodzice nie powinni odczuć różnicy - zapewnia wójt.
Przyszłość niepewna
Pytanie jak skasowanie klas 4-8 wpłynie na decyzje rodziców dzieci z klasy 0 o tym, czy warto posyłać je do szkoły, w której po zaledwie kilku latach czekać będzie je przymusowa przeprowadzka do kolejnej placowki. Według nauczycieli, taki ruch spowoduje szybki odpływ uczniów, także do placówek spoza gminy, co w konsekwencji utrudni utrzymanie szkół w formacie 0-3. A przecież, jak zaznaczają mieszkańcy - te szkoły to dla nich coś więcej, niż mury, w których uczą się ich dzieci. To często centra lokalnej kultury, integracji, z własną historią, budowane przed laty z myślą o wielu kolejnych pokoleniach.
Będą konsultacje
Niestety te aktualne, najnowsze pokolenie jest jednym z najmniej licznych we współczesnej historii gminy. Jej mieszkańcy muszą więc rozważyć to, czy nauka w kilkuosobowej klasach nadal ma sens. Czy przynosi właściwy rozwój dzieciom, także ten społeczny. Czy utrzymywanie systemu, w którym coraz lepiej opłacani nauczyciele będą pracowali dla trzech uczniów w oddziale ma uzasadnienie.
Na temat zmian w oświacie w obliczu jej rosnących kosztów oraz złych prognoz demograficznych władze gminy będą chciały rozmawiać z mieszkańcami. Konsultacje dotyczące reorganizacji szkół zaplanowano w przyszłym tygodniu. We wtorek (28 stycznia) w Borowej, w środę w Leokadiowie, w czwartek w Opatkowicach. Początek zebrań (wstęp wolny) wszędzie o godz. 18.