Położona w powiecie krasnostawskim Izbica za kilka dni odzyska utracone 1869 roku prawa miejskie. Rok później miastem przestała być także Końskowola. Mieszkańcy tej gminy opowiedzieli się już za miastem, ale procedurą wstrzymują radni, którzy nie uznają wyniku konsultacji.
Izbica liczy sobie obecnie ok. 1,8 tys. mieszkańców i wkrótce ponownie zostanie miastem. Taką samą drogę chciała przejść licząca ponad 2,2 tys. mieszkańców, położona w pobliżu Puław, Końskowola.
Gdyby jej się udało, w przyszłym roku oprócz okrągłej rocznicy, 490-lecia nadania praw miejskich, osada miałaby dodatkowy powód do świętowania.
Sami mieszkańcy gminy opowiedzieli się za odzyskaniem praw. Mimo pandemii, zebrano blisko 3 tys. ankiet. Około 81 proc. z nich było na „tak”.
Wydawało się więc, że zgoda rady gminy będzie formalnością, ale w lutym tego roku samorządowcy zdecydowali inaczej. Radni „Zielonego Powiśla” uznali, że na taki krok jest za wcześnie, a do tematu należy wrócić pod koniec kadencji. Jednym z argumentów, jaki podali, był brak zgody na „desygnowanie obecnych włodarzy gminy na włodarzy miejskich”.
Do sprawy odzyskania utraconych praw przed miesiącem wróciło lokalne stowarzyszenie „Fara” wnioskując do radnych o uznanie wyniku zakończonych konsultacji i złożenie właściwego wniosku. Gdyby ten został pozytywnie rozpatrzony przez Warszawę, Końskowola miastem mogłaby zostać już za rok: w styczniu 2023.
Petycją „Fary” przed świętami zajęła się komisja skarg i wniosków, ale sprawy nie rozstrzygnęła. Połowa jej składu zagłosowała za uznaniem zasadności, połowa była przeciw. W tej sytuacji zdecydować musiała cała rada gminy. Samorządowcy zdania nie zmienili. Wniosek towarzystwa zyskał tylko 6 głosów. Większość opowiedziała się za jego odrzuceniem.
– Rada podtrzymała swoją negatywną opinię. Ja głosowałam przeciw dlatego, że konsultacje dotyczące odzyskania praw miejskich budziły nasze wątpliwości. Część mieszkańców gminy zgłaszała, że nie otrzymała ankiet. Nie wszyscy mogli się zatem wypowiedzieć się w tej sprawie – tłumaczy Iwona Kaniewska, radna „Zielonego Powiśla”.
Szkopuł w tym, że nawet jeśli przyjmiemy, że z powodów technicznych część ankiet nie została dostarczona skutecznie, szansa na to, że niegłosujący byliby w większości przeciw prawom, statystycznie jest bliska zeru. Kolejnym warunkiem odwrócenia wyniku musiałaby być niemal 100-procentowa frekwencja, co nie jest możliwe do osiągnięcia przy dobrowolności badania.
Końskowolscy radni rachunkiem prawdopodobieństwa nie zawracają sobie jednak głowy. Całe badanie postanowili wyrzucić do przysłowiowego kosza, a przy okazji zablokować ryzyko „awansu” wójta Stanisława Gołębiowskiego na pierwszego burmistrza Końskowoli od ponad 150 lat.
Dlatego w odróżnieniu od wspomnianej Izbicy, a wcześniej Kamionki, czy Lubyczy Królewskiej, Końskowola na swoje prawa miejskie będzie musiała zaczekać jeszcze co najmniej kilka lat.