W razie nieszczęścia nie dojadą strażacy, karetka też będzie miała problemy. To wynik kontroli na osiedlu Leśna w Puławach przeprowadzonej przez straż pożarną.
Do bloków nie prowadzą żadne - spełniające aktualne normy - drogi pożarowe. Uliczki są zbyt wąskie i nie pozwalają na szybką i skuteczną akcję. Większość ciągów komunikacyjnych jest zastawiona samochodami. W przypadku poważnego zagrożenia część mieszkańców osiedla jest właściwie odcięta od pomocy.
Co zatem ma teraz zrobić Puławska Spółdzielnia Mieszkaniowa, której zarząd zdążył już zapoznać się z wynikami przeprowadzonej w grudniu ubiegłego roku kontroli? - Chodzi o to, aby do budynku był zapewniony dojazd bez potrzeby cofania wzdłuż jego dłuższego boku. Poza tym dojazd powinien być zakończony placem umożliwiającym zawrócenie - wyjaśnia Krzysztof Morawski.
- Szacujemy, że na Leśnej musielibyśmy wydać około 3-4 mln złotych, a zapłacić za to musieliby mieszkańcy. Banki nie chcą nas kredytować - nie ukrywa Wacław Strzelec, prezes Puławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. I dodaje, że kontrola to efekt wprowadzonej kilka lat temu ustawy, która jego zdaniem nie jest do końca przemyślana. Ciężar finansowy zrzucony na spółdzielnie jest bowiem zbyt duży w stosunku do ich możliwości.
Zarząd PSM liczy na to, że komendant wojewódzki straży pożarnej pozwoli na przewidziane w ustawie rozwiązania zastępcze, np. zastąpienie dróg dojazdowych szerokimi ciągami pieszo-jezdnymi.
Czas na dostosowanie osiedla Leśna do nowych przepisów to trzy lata. Prawdopodobnie zanim do tego dojdzie, straż zdąży skontrolować kolejne puławskie osiedla.
- Brak pieniędzy nie jest żadnym argumentem. Jeżeli nasze zalecenia nie będą zrealizowane w określonym terminie, wszczynamy postępowanie egzekucyjne - zapowiada zastępca komendanta puławskiej straży.