Jak długo można czekać na receptę przy zwyczajnym zapaleniu pęcherza? W puławskiej przychodni Internus nawet tydzień od badania.
Pan Bartosz tydzień temu źle się poczuł. Nie był w stanie iść do pracy. Zadzwonił do swojej przychodni, Internusa przy Fieldorfa-Nila i zapisał się na teleporadę do lekarza rodzinnego. Zdalny wywiad przeprowadzono następnego dnia. Lekarz zlecił standardowe badania: krwi i moczu. Wynik nie był najlepszy, bakterie, przekroczone normy itd. Nasz czytelnik był przekonany, że na swoją infekcję wkrótce otrzyma receptę, która umożliwi zakup właściwego antybiotyku.
– Sądziłem, że skoro raz się rejestrowałem i miałem już teleporadę, to będę dalej obsługiwany. Myślałem, że lekarz wkrótce te wyniki obejrzy i coś mi przepisze. Ale okazało się, że muszę znów zająć kolejkę i zarejestrować się na nową wizytę. Czekałem chyba 40 min. żeby dowiedzieć się, że mam do wyboru wizytę bezpośrednią 17 marca albo teleporadę we wtorek, 22 lutego. To jest tydzień od badania. I tak długo muszę czekać na przepisanie leków. W tym czasie moja choroba się rozwija, a ja czuję się coraz gorzej. Mam zapalenie dróg moczowych. Wiem, że na to się nie umiera, ale nie rozumiem dlaczego, jeśli chcę zostać przyjęty na NFZ, to wszystko trwa tak długo. To jest jakiś koszmar.
Puławianin poddaje w wątpliwość nie tylko kuriozalny jego zdaniem czas oczekiwania na diagnozę przy tej dość prozaicznej ale uciążliwej dolegliwości, ale także sens osobnej kolejki i w ogóle kolejnej teleporady.
– Gdy wynik badania pojawi się w systemie, lekarz mógłby go przeczytać i przepisać mi e-receptę, żeby mógł jak najszybciej kupić leki. Przecież na tej nowej teleporadzie nic nowego mu nie powiem – pan Bartosz. – Najlepsze jest to, że gdybym miał iść prywatnie, zostałbym obsłużony o wiele szybciej. Aż boję się o ludzi, którzy mają poważniejsze problemy. Przy takich terminach mogą nie doczekać wizyty.
Co na to wszystko Internus? Personel centrum medycznego nie ma sobie nic do zarzucenia. Winna jest ogólna sytuacja, czyli sami pacjenci. Otóż, jak się okazuje, jest ich zbyt wielu.
– Przykro mi, że do tego doszło, ale w ostatnim okresie mamy bardzo wielu pacjentów. Wielu ma poważne schorzenia, są pacjenci onkologiczni, pacjenci z Covid-19. Nasi lekarze jeżdżą również na wizyty domowe, co zajmuje im dużo czasu. Naprawę robimy co możemy, ale nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim na raz – tłumaczy Jolanta Flasińska, członkini zarządu i jedna z założycielek Internusa.
Niewystarczająca liczba lekarzy w stosunku do podwyższonej liczby pacjentów to nie jedyny kłopot. Chodzi również o to, że część lekarzy zatrudnia się w przychodni na takich warunkach, że przyjmuje tylko prywatnie, bez obsługiwania pacjentów „na fundusz”. – Ja ich do tego zmusić nie mogę – przyznaje pani doktor.