Zdalne nauczanie to nowość, której od kilku dni uczą się zarówno nauczyciele, jak i uczniowie. Ci pierwsi musieli przejść przyspieszony kurs obsługi nowych aplikacji. Największym problemem okazuje się dostępność internetu, jego prędkość oraz często niewystarczająca ilość komputerów w domach.
Minął pierwszy tydzień, w którym szkoły zostały zobowiązane do prowadzenia lekcji. Większość prowadzi je drogą elektroniczną. Jak w praktyce wyglądają e-lekcje? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy nauczyciel stara się radzić sobie z nimi, tak jak potrafi. Większość korzysta z dzienników elektronicznych i messengera, bazując na zadawaniu swoim klasom konkretnych zadań do wykonania. W szkołach powoli wdrażane są także nowe, darmowe aplikacje pozwalające prowadzić wideokonferencje.
- Staramy się przede wszystkim nie przeciążać w tym okresie naszych uczniów. Uczulamy nauczycieli, by nie przesadzali z ilością zadań. Nie wymagamy również stuprocentowej obecności, logowania się o konkretnej porze, bo wiemy, że nie wszyscy posiadają stały dostępu do internetu. Najważniejsze dla nas jest obecnie bezpieczeństwo i zdrowie naszych uczniów - tłumaczy Jacek Rudnik, wicedyrektor SP nr 11 im. H. Sienkiewicza w Puławach.
W największej puławskiej podstawówce, według zgromadzonych danych, 11 uczniów w ogóle nie posiada dostępu do sieci, a ponad połowa nie posiada własnego urządzenia (komputera, laptopa), z którego mogliby korzystać o dowolnej porze. W domach komputery są, ale w obecnej sytuacji, często sprzęt ten jest dzielony pomiędzy pozostałych domowników, w tym często pracujących zdalnie rodziców.
Nie znaczy to jednak, że dzieci są zwolnione z obowiązku nauczania. Przeciwnie, internetowo prowadzone są wszystkie lekcje, włącznie z religią, plastyką i wychowaniem fizycznym. W większości polegają one na wysyłaniu uczniom konkretnych materiałów, z którymi muszą się zapoznać, zadań do wykonania oraz ćwiczeń (np. gimnastycznych).
Zdalne lekcje podobnie wyglądają w szkołach średnich. - Cały czas się uczymy nowych programów, zarówno my, jak i uczniowie. Nauczyciele przeszli szkolenia z ich obsługi i radzą sobie już coraz lepiej. Problemem bywa natomiast internetu, który czasem się przycina, ale najważniejsze jest to, że wszyscy staramy się sobie wzajemnie pomagać - mówi Teresa Frydrych, wicedyrektor ZSO nr 1 im. KEN w Puławach.
Jak przyznaje, uczniowie, którzy nie mogą uczestniczyć w elektronicznych lekcjach, korzystają ze wsparcia swoich kolegów, którzy ja dla nich nagrywają. Szkolna społeczność stara się nie zostawiać nikogo bez pomocy. Podobnie pomagają sobie nauczyciele. Ci, którzy są biegli w internetowo-komputerowych zawiłościach służą radą i pomocą swoim mniej doświadczonym kolegom.
Na razie nikt nie wie, jak długo potrwa konieczność zdalnej edukacji.