50 tysięcy zł kary musi zapłacić samorząd województwa za ograniczanie konkurencji wśród armatorów organizujących wiślane rejsy z Kazimierza. Tak orzekł sąd. Samorząd złożył apelację od tego wyroku. A sąd nawet jej nie rozpatrzył, bo... nie była podpisana. Kolejne odwołanie jest niemożliwe.
Prawo do cumowania miał wówczas tylko jeden przedsiębiorca. Ale o umowę starały się też dwie firmy: Żegluga Puławska i Hydrofet. Tyle że im urzędnicy odmawiali. Po którejś z rzędu odmowie sprawa trafiła do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. A ten uznał, że samorząd województwa zachowuje się jak monopolista. - Odmowy udostępniania nabrzeża nie miały żadnego uzasadnienia. Uderzały też w turystów, którzy zostali pozbawieni prawa do wyboru najkorzystniejszej oferty - tłumaczy Ewa Wiszniowska, dyrektor lubelskiej delegatury UOKiK. I nałożyła na samorząd województwa 50 tys. zł kary.
Samorządowcy odwołali się do sądu. I przegrali sprawę. Postanowili walczyć dalej. Wynajęta przez zarząd melioracji kancelaria prawna złożyła apelację. Sąd nawet jej nie rozpatrzył. - Prawnicy po prostu nie podpisali dokumentów. Sąd kilka razy wzywał ich do usunięcia tego błędu. W końcu prawnicy podpisali apelację. Tyle że po terminie - skarży się Leszek Boguta, dyrektor WZMiUW. Teraz nie ma już żadnej możliwości odwołania. I karę musi zapłacić.
Tylko kto za to zapłaci: podatnicy, czy raczej urzędnik, który wydał wadliwą - zdaniem sądu - decyzję? - Póki nie otrzymamy dokumentów z sądu, nie odpowiem na to pytanie - mówi Tomasz Makowski, rzecznik marszałka województwa.
Zarząd melioracji szuka pieniędzy gdzie indziej. - To kancelaria prawna, która "położyła” tę sprawę, powinna zapłacić karę orzeczoną przez UOKiK - twierdzi Boguta. - Poczekamy na pisemne uzasadnienie odmowy rozpatrzenia naszej apelacji. A później podamy prawników do sądu o zapłatę kary, z której nas nie wybronili. Kancelaria jest ubezpieczona i nie powinno z tym być problemów.