Ponad pięć lat więzienia, oraz dożywotni zakaz siadania za kierownicą. To kara młodego kierowcy, który po pijanemu wjechał samochodem w kobietę z dwojgiem dzieci. Dla 2-letniej Natalii skończyło się to amputacją nogi.
Wyrok w tej sprawie zapadł we wtorek w Sądzie Rejonowym w Puławach. 27-letni Krzysztof M. został skazany na 5 i pół roku pozbawienia wolności. Sąd ukarał go również dożywotnim zakazem prowadzenia pojazdów. Mężczyzna musi także zapłacić 20 tys. zł na rzecz rannej w wypadku dziewczynki oraz 5 tys. zł na fundusz pomocy postpenitencjarnej.
– Trudno tu znaleźć okoliczność łagodzącą – uzasadniała wyrok sędzia Teresa Czajewska. – Oskarżony zbiegł z miejsca wypadku, chcąc zminimalizować odpowiedzialność. Nie uciekał przed tłumem, jak twierdził jego obrońca. Nie udzielił pomocy dziecku, chociaż dziewczynka miała na ubraniu krew.
Krzysztofowi M. groziło do 12 lat więzienia. Sąd nie wymierzył mu jednak takiej kary, bo mimo dramatycznych skutków, wypadek nie był tragiczny. Mężczyzna przyznał się do winy, a okoliczności całego zdarzenia od początku były jasne. Jedyne wątpliwości budził stopień nietrzeźwości młodego kierowcy. Biegli uznali, że w chwili wypadku Krzysztof M. miał ponad 1,8 promila alkoholu w organizmie.
Proces Krzysztofa M., który potrącił dziecko [archiwum DW]
Do wypadku doszło w maju ubiegłego roku przy ul. Wólka Profecka. Krzysztof M. jechał volkswagenem bora. Stracił panowanie nad samochodem. Wpadł na chodnik, którym przechodziła pani Małgorzata z 2-letnią córką i 6-letnim synem.
– Uderzył w nas i wpadłam na maskę. Pamiętam huk i przeraźliwy krzyk. Potem widziałam, jak córka leży na poboczu i świadkowie jej pomagają – relacjonowała kobieta na początku procesu. – Kierowca wyszedł z auta. Był pod widocznym wpływem alkoholu. Chwiał się. Po chwili wsiadł, cofnął i uciekł – dodała.
Jak później ustalono, Krzysztof M. był na miejscu przez niewiele ponad dwie minuty. Nie pomógł rannym. Pani Małgorzata i jej dzieci trafili do szpitala. Tam okazało się, że 2-letnia Natalia ma zmiażdżoną nogę i rozerwaną tętnicę udową. Dziecko zostało przygniecione przez latarnię, przewróconą przez rozpędzony samochód. Lekarze musieli przeprowadzić amputację.
Tuż po wypadku policjanci rozpoczęli obławę na drogowego pirata. Okazało się, że Krzysztof M. porzucił swój samochód w miejscowości Borowina. Po trzech godzinach od zdarzenia był już w rękach mundurowych. Śledczy ustalili później, że tuż przed potrąceniem pieszych Krzysztof M. zabrał samochód swojej partnerki. Jazda po ulicach Puław skończyła się wypadkiem.
– Bardzo żałuję tego, co się stało – oświadczył przed sądem Krzysztof M. – Sam mam dwoje dzieci i gdybym mógł cofnąć czas, chętnie bym to zrobił.
Wyrok nie jest prawomocny.