Urzędnik skazany za jazdę po pijanemu wciąż pracuje w magistracie w Rykach. – To dobry pracownik. Czy miałbym czyste sumienie, gdybym zwolnił człowieka, a ten by popadł np. w alkoholizm i się stoczył? – pyta burmistrz.
Policjanci zatrzymali Tadeusza B., kierownika wydziału infrastruktury i inwestycji w Urzędzie Miasta w Rykach, w czerwcu ub. roku. Siedział za kierownicą peugeota i miał w organizmie niemal 2 promile alkoholu.
Trafił przed sąd i w styczniu br. dobrowolnie poddał się karze. Wyrok: m.in. 3 tys. zł grzywny i trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Zgodnie z przepisami, pracownikiem samorządowym zatrudnionym na umowę o pracę na stanowisku urzędniczym może być osoba, która nie była skazana prawomocnym wyrokiem sądu za umyślne przestępstwo. I choć przypadek urzędnika jest właśnie taki, wciąż kieruje swoim wydziałem.
– W przepisach nie ma stwierdzenia, że muszę takiego pracownika zwolnić – uważa jednak Jerzy Gąska, burmistrz Ryk i powołuje się na opinię radcy prawnego urzędu.
Czy urzędnik sam zauważył, że po wyroku nie powinien pełnić swojej funkcji? – Nie będę tego komentował, mam takie prawo – ucina kierownik wydziału.
Wieści o aferze w Rykach trafiły już do Julii Pitery z Kancelarii Premiera, która jest ministrem ds. walki z korupcją. Pitera wezwała Gąskę do zwolnienia skazanego kierownika. Zwróciła uwagę, że urzędnik powinien mieć nieposzlakowaną opinię i przestrzegać prawa, tego oczekują od niego mieszkańcy.
Tymczasem burmistrz zasłania się właśnie dobrem mieszkańców – twierdzi, że Tadeusz B. jest bardzo dobrym urzędnikiem w ważnym wydziale i jest niezbędny dla funkcjonowania urzędu.
– Pan B. popełnił totalną głupotę siadając po alkoholu za kierownicą. Jednak zwolnienie go z pracy byłoby niewspółmiernie wysoką karą do przewiny. Przecież nie sprzeniewierzył publicznych pieniędzy, a swojego czynu dokonał po godzinach pracy i nie miał on wpływu na funkcjonowanie urzędu. Czy miałbym satysfakcję i czyste sumienie gdybym zwolnił człowieka, a ten by popadł np. w alkoholizm i się stoczył? – pyta burmistrz.
– Intencją ustawodawcy było, aby w samorządach nie pracowały osoby skazane prawomocnym wyrokiem karnym – mówi Anna Wojciechowska-Nowak z Programu Przeciw Korupcji Fundacji Batorego. – Dlatego burmistrz powinien, nawet z bólem serca, zwolnić tego urzędnika. Bo rolą burmistrza jest wykonywanie prawa, a nie jego poprawianie.
Wojciechowska-Nowak podkreśla, że gdyby Gąska był pracodawcą prywatnym, to mógłby roztrząsać sprawę i rozważać, czy dać swojemu podwładnemu jeszcze jedną szansę. – Jednak ustawa o pracownikach samorządowych nie daje takiej możliwości pracodawcy publicznemu. A obowiązkiem burmistrza jest przestrzeganie przepisów – ucina.
Co dalej z urzędnikiem? – Nie mamy kompetencji, żeby zająć się tą sprawą – rozkłada ręce Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody.