Zofia Krawczyk twierdzi, że przez sąsiedztwo z całodobowym sklepem z alkoholem zachorowała na depresję. Ma dość zakłócających ciszę nocną pijanych osób. Wraz z innymi osobami walczy o zamknięcie lokalu lub ograniczenie godzin jego otwarcia.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Zaostrza się konflikt pomiędzy częścią mieszkańców os. Kołłątaja, a właścicielką sklepu monopolowego Alkohole 24. Prowadząca go Anna Fałkowska, twierdzi, że jest wyzywana i szkalowana przez sąsiadki. Jej zdaniem kilka pań bezpodstawnie uwzięło się na nią, próbując doprowadzić do zamknięcia interesu. Twierdzi, że kilku starszym paniom nie podoba się, jak ubiera się ona i jej ekspedientki, a ją samą nazywają „przybłędą”.
Zupełnie inaczej tę historię przedstawia jedna z mieszkanek, która sąsiaduje ze sklepem. – Mieszkam bardzo blisko, więc ze swojego okna wszystko widzę. Tam się dzieją dantejskie sceny. Pijani chodzą sikać specjalnie pod moje okno. Musiałam zablokować domofon, bo całą noc potrafili dzwonić, spać nie dawali. I to nieprawda, że ktoś atakuje panią Fałkowską, to właśnie ona mnie wyzywa oraz jej syn. Ja mam 64 lata i się stąd nie ruszę, ale odkąd jest ten sklep, nie da się tu mieszkać – mówi Zofia Krawczyk, która zaznacza, że spódniczki właścicielki sklepu monopolowego wcale jej nie przeszkadzają. – Niech sobie chodzi w czym chce, ale pół osiedla nazywa ten sklep burdelem – dodaje.
– Nie zapomnę jak pijana koleżanka tej pani przyszła i tańczyła nago pod moim oknem, żeby zrobić mi na złość. Ja od tego wszystkiego zachorowałam na ciężką depresję, nie mogłam spać przez kilka miesięcy – wspomina pani Zofia.
Szanse na zażegnanie tego konfliktu wydają się coraz mniejsze. Obecnie toczy się już drugie postępowanie w sprawie odebrania sklepowi koncesji na sprzedaż alkoholu. W praktyce będzie to bardzo trudne. Kompromisem mogłoby być ograniczenie godzin otwarcia sklepu.
– Jeśli już ma być otwarty, to maksymalnie do godz. 22 – mówi mieszkanka osiedla Kołłątaja, która zapewnia, że wypowiada się w tej sprawie nie tylko w swoim imieniu, ale także innych mieszkanek osiedla.
Problem w tym, że koncesja została wydana na sprzedaż całodobową, a jej odebranie może być z łatwością zaskarżone do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (co już raz miało miejsce). Wyjściem mogłoby być wprowadzenie nowelizacji ustawy, która dałaby gminom prawo do regulacji godzin otwarcia tego rodzaju punktów handlowych na swoim terenie. Projekt takiej noweli jest już w Sejmie.
Czytaj także: Ważą się losy całodobowego sklepu monopolowego w Puławach