Dariusz Kułaga w dzieciństwie stracił nogę. Najpierw ZUS uznał, że jest całkowicie i trwale niezdolny do pracy. Osiem lat później komisja lekarska orzekła, że całkowita niezdolność mężczyzny do pracy… nie istniała.
Gdy pan Dariusz miał 6 lat, potrącił go samochód. Trzeba było mu amputować całą nogę. Mężczyzna ukończył szkołę podstawową i trzy klasy zawodówki. – Uczyłem się w specjalnej szkole dla niepełnosprawnych. Potem, ze względu na moje kalectwo i kiepskie wykształcenie nikt mnie nie chciał zatrudniać – opowiada.
W 1992 roku Obwodowa Komisja Lekarska ds. Inwalidztwa i Zatrudnienia w Puławach zaliczyła mężczyznę do II grupy inwalidzkiej. W 2000 roku lekarz orzecznik lubelskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych uznał pana Dariusza za całkowicie i trwale niezdolnego do pracy. Mężczyzna dostawał rentę inwalidzką II grupy, przyznaną przez ZUS. Tak było do 2008 roku.
– W 2008 roku zmarli moi rodzice, więc wystąpiłem o przyznanie renty rodzinnej i socjalnej. Nie otrzymałem żadnej z nich. Za to komisja lekarska, przed którą znów musiałam stanąć, orzekła, że jestem tylko częściowo niezdolny do pracy, a całkowita niezdolność do pracy… nie istniała. Byłem w szoku. Przecież jak nie miałem nogi, tak wciąż jej nie mam! Chodzę tylko dzięki protezie, mam skrzywiony kręgosłup, bóle kikuta, obtarcia – wylicza Kułaga.
Skutkiem orzeczenia lekarzy było zmniejszenie renty. – Straciłem na tym ok. 160 zł brutto. Ale nie tylko o pieniądze chodzi. Jak to możliwe, że w państwie prawa ZUS sam podważa swoje wcześniejsze decyzje? – pyta pan Dariusz.
Kułaga dostaje teraz z ZUS 506 zł netto. Na maści przeciw odparzeniom wydaje co miesiąc ok. 60 zł. Za mieszkanie musi zapłacić 330 zł i 300 zł za ogrzewanie.
– Na jedzenie nie zostaje już nic. Gdyby żona nie miała renty, umarlibyśmy z głodu. A mnie nawet na dozorcę nikt nie przyjmie, bo nie dogonię złodzieja – ubolewa Kułaga.
Sprawa znajdzie finał w sądzie. Najbliższa rozprawa już 6 kwietnia. – Domagam się uznania mnie za całkowicie niezdolnego do pracy i przyznania mi wyższej renty. Czyli tego, co już miałem – mówi pan Dariusz.
Nie dowiedzieliśmy się, dlaczego ZUS podejmował w sprawie Dariusza Kułagi tak różne decyzje. Jego akt nie ma już bowiem w zakładzie.
– Przekazaliśmy do sądu odwołanie pana Dariusza od decyzji w sprawie renty z tytułu niezdolności do pracy – wyjaśnia Małgorzata Korba, rzecznik lubelskiego oddziału ZUS. – Komplet akt znajduje się w sądzie, dlatego nie możemy odnieść się do zarzutów pana Dariusza.