Po niespełna pół roku działalności w Puławach firma odzieżowa "Ipaco” zwija interes. Powód? Krawcowe nie potrafią szyć na miarę Hugo Bossa czy Valentino i zakład przynosi straty. Ponad setka pracowników już dostała wypowiedzenia.
- Zadecydowały względy ekonomiczne. Przez pięć miesięcy podejmowaliśmy próby zwiększenia wydajności przy zachowaniu jakości produkcji. Niestety, nie udało się. Zamknięcie szwalni to smutna konieczność. Tym bardziej że badania, jakie przeprowadzaliśmy przed przejęciem zakładu, wskazywały, że Puławy będą idealnym dla nas miejscem - tłumaczy Teresa Pyzel, prezes zarządu "Ipaco” Sp. z o.o.
Pracownicy są rozżaleni i czują się oszukani. Twierdzą, że to nie tylko ich wina - W zakładzie panuje nieprzyjemna atmosfera. Jesteśmy straszeni, że jeśli ostatnia partia ubrań nie zostanie odebrana z powodu wad, to nie dostaniemy odpraw. Poza tym formalnie mamy urlopy, a nadal musimy chodzić do pracy - mówi jedna z pracownic puławskiego zakładu.
- To nieprawda. Pracownicy, którzy już skończyli pracę, są na urlopach. A jeśli ktoś nie zdąży go wykorzystać będzie miał wypłacony ekwiwalent - odpiera zarzuty Aleksandra Majewska, kierownik zakładu w Puławach. - Co innego, jeśli ktoś musi poprawić to, co zrobił źle. Trudno, żeby płacił za to pracodawca. Do końca wymagamy odpowiedniej jakości.
Część pracowników zwalnianych z "Ipaco” powinna znaleźć pracę w innych firmach krawieckich na terenie powiatu puławskiego. - Mamy dla nich 65 ofert pracy - informuje Urszula Laszkiewicz, kierownik zespołu pośrednictwa pracy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Puławach.