Mimo tego, że miasto Puławy uchodzi za rozwinięte, to wobec reklamowego chaosu psującego estetykę przestrzeni publicznych jest zupełnie bezradne. Nie prowadzi w tym względzie żadnej polityki. W efekcie na ogrodzeniach i budynkach latami może wisieć niemal wszystko.
Miasto Puławy na promocję przeznacza rocznie prawie 700 tys. zł. To środki, których wydawania docelowo ma podnosić wizerunek miasta. Wpływ na ten ostatni ma m.in. estetyka przestrzeni publicznych, ale o tę ostatnią, zwłaszcza na terenach prywatnych, nikt nie dba. Wielokrotnie pisaliśmy o całych skupiskach wszelkiej maści banerów przy głównych skrzyżowaniach i ruchliwych ulicach. Część z nich zawieszono cała lata temu. Tak dawno, że wieszających je firm może już nie być na rynku, podobnie jak reklamowanych przez nie towarów. Inne, jak ta przy Piaskowej jest już tak zniszczona, że nie widać żadnej treści. Problem w tym, że jak się okazuje z taką szpetotą w Puławach właściwie nic nie można zrobić.
- Usuwanie takich tablic, bannerów, szyldów to nie jest nasze zadanie. One nie są budowlami, na ich zawieszenie nie potrzeba pozwolenia. My nic do tego nie mamy - tłumaczy Elżbieta Dudzińska, dyrektor Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Puławach.
Wyjątkiem są nielegalne billboardy stojące bez pozwoleń np. przy drogach krajowych. O zajęcie się nimi często prosi zarządca drogi, czyli GDDKiA. Dopiero po otrzymaniu takie zgłoszenia, pracownicy PINB-u podejmują działania, a te kończą się nawet usunięciem reklamowej samowoli.
W innych przypadkach o uporządkowanie zwłaszcza miejskiej przestrzeni jest już znacznie trudniej. Panuje zasada "wolnej amerykanki", czyli każdy właściciel danej nieruchomości wiesza u siebie co zechce, na dowolnej powierzchni. Miasto do dzisiaj nie przyjęło żadnej, nawet najbardziej podstawowej regulacji.
O próbie zapanowania nad reklamowym chaosem usłyszeliśmy w 2018 roku, trzy lata temu. Urzędnicy puławskiego Ratusza przygotowali nawet projekt uchwały - kodeksu reklamowego. Ten jednak szybko trafił do urzędniczej szuflady. Dzisiaj nikt już nie wspomina.
- Czekamy na nową ustawę o zagospodarowaniu przestrzennym, które ureguluje kwestie kodeksów reklamowych w gminach. Nie chcemy przyjmować regulacji, które mogą zostać uchylone w przyszłości - tłumaczy Paweł Maj, prezydent Puław.
Tymczasem inne miasta w Polsce zaczęły sprzątać "szyldozę". Dzieje się tak m.in. w Poznaniu, Gdańsku, czy Świnoujściu. Do wprowadzenia przepisów krajobrazowych przygotowuje się także Warszawa, Grudziądz, Bielsko Biała i wiele innych miejscowości. W powiecie puławskim własne przepisy porządkujące przestrzeń przyjęła gmina Baranów.