Puławscy radni podczas czwartkowej sesji niemal jednomyślnie przyjęli uchwałę zakazującą sprzedaży alkoholu w całym mieście pomiędzy godz. 23 a 6 rano. Za jej wprowadzeniem zagłosowało 17, a przeciw było 2 radnych.
W tej sprawie cała koalicja PiS-PSPP była zgodna. Uznała, że zakaz należy wprowadzić i to zrobiła. Za kilka tygodni, gdy zacznie obowiązywać, alkoholu w Puławach nie będzie można kupić nocą w żadnym sklepie, ani na stacji benzynowej. Jak tłumaczyła podczas dzisiejszej sesji wiceprezydent Ewa Wójcik, nowe prawo nie jest wymierzone w nikogo.
– To jest tylko pewien regulator życia społecznego. Przecież każdy, kto zechce kupić alkohol, nadal będzie mógł to robić w innych godzinach. Ale dzięki temu pomożemy tym, którzy mają pecha mieszkać przy sklepach całodobowych – tłumaczyła.
Podobne zdanie miała radna Marzanna Pakuła, która przytaczała przykłady problemów z hałasami przy ul. Prusa, a wcześniej 3 Maja. – My nie odbieramy prawa do zakupu alkoholu tylko dajemy prawo do wypoczynku i snu wielu mieszkańcom Puław – mówiła.
Artur Kwapiński przyznał natomiast, że o kwestię zakazu pytał mieszkańców. – Większość z nich była zdecydowania za jego wprowadzeniem – poinformował.
Z kolei radny Sławomir Przeździecki (PSPP) przytaczał wysoką ilość policyjnych interwencji w ciągu ostatnich pięciu lat (120) tylko do nocnego zakłócania spokoju. – A należy pamiętać, że to nie jest równoznaczne z ilością zdarzeń, bo wielu z nas nie dzwoni po policję, zaczeka z nadzieją, że hałasujący pójdą sobie w końcu – argumentował.
Za wprowadzeniem ograniczeń wypowiedział się także Włodzimierz Walecz-Majewski, przewodniczący zarządu wspólnoty przy ul. Wróblewskiego 3. – Nie rozumiem tego, że ktoś może zagłosować przeciw tej uchwale, bo ona zakłóca jego poczucie wolności osobistej. Niech powie to tym, którzy nie śpią od pięciu lat w lecie przy otwartym oknie, którego dzieci są wybudzane ze snu. Obok mojego bloku ludzie imprezują do późnych godzin, a przed postawieniem płotu, zostawiali nam fekalia pod klatkami. Działy się sceny dantejskie – mówił.
Podobnego zdania był Roman Dytłof, przedstawiciel społeczności romskiej, który namawiał radnych do tego, by sklepy z alkoholem były zamykane już od godz. 18.
Po przeciwnej stronie sporu znalazł się radny Paweł Maj, który co prawda wyraził współczucie dla tych, którzy cierpią z powodu zakłócania porządku i ciszy nocnej, ale uchwały nie poparł. – Rozumiem tych mieszkańców, ale spokój powinny zapewnić odpowiednie organy państwa. Nie wyobrażam sobie, żeby w 48 tys. mieście nie można było przez całą dobę kupić sobie tego, co się chce. Należy szukać rozwiązań, a nie wprowadzać nowe restrykcje – tłumaczył.
Przeciwny wprowadzeniu częściowej prohibicji był także radny Piotr Sadurski (PO), pytając o skuteczność interwencji policji i straży miejskiej, która to jego zdaniem była niewystarczająca.
Do dyskusji włączył się także poseł Jakub Kulesza (Kukiz 15'), który próbował przekonywać samorządowców, że zakaz, jaki wprowadzają to zły pomysł. – Tym sposobem nie unikniemy problemy piijanych osób, którzy będą odpowiadać za incydenty. Mam więc pytanie, czy jeśli to prawo okaże się nieskuteczne, to czy następnym ruchem będzie wprowadzenie godziny policyjnej? Przecież chodzenie po ulicy po godz. 23 również nie jest naszą pierwszą potrzebą, możemy siedzieć w domu – ironizował parlamentarzysta.
Jego uwaga została uznana za niestosowną przez przewodniczącą rady miasta, Bożenę Krygier.
Ostatecznie za wprowadzeniem zakazu nocnej sprzedaży alkoholu zagłosowało 17 radnych, przeciw był Paweł Maj i Piotr Sadurski.
"Archaiczna i niezrozumiała decyzja"
Jerzy Czajkowski, współwłaściciel sklepu "Alkohole" przy ul. Sieroszewskiego 20.
Decyzja rady miasta o wprowadzeniu tej uchwały jest dla mnie archaiczna i niezrozumiała. Wydaje mi się, że rada chciała się czymś wykazać, a prawdopodobnie nie ma czym, więc zrobiła coś takiego. Przecież takie sklepy jak nasz, na co dzień rywalizują z supermarketami, które po prostu koszą drobną konkurencję. Gdy one się zamykały, to właśnie swoją całodobowością mogliśmy zapracować na swoje utrzymanie. A chciałbym dodać, że długo pracowaliśmy razem z żoną na to, żeby przy sklepie był spokój. I to nam się udało, klienci zachowują się grzecznie. Mam tylko nadzieję, że skoro zostanie wprowadzony ten zakaz, będzie on przestrzegany przez wszystkich, także przez stacje benzynowe.
"Skandal i niesprawiedliwość"
Urszula Adamczyk, współwłaścicielka sklepu całodobowego przy ul. Prusa 10
To co się stało jest bardzo niesprawiedliwe, bo my, w odróżnieniu od klubów, alkoholu pijanym ani nieletnim nie sprzedajemy. Mało tego, sama wielokrotnie, słysząc hałasy pod blokiem, wychodziłam i uspokajałam młodzież wracającą z różnych lokali. Ryzykowałam zdrowie, a na policję nie zawsze można było liczyć. Tłumaczyłam, żeby byli cicho, bo ludzie chcą spać. Nasi klienci nikomu nie przeszkadzali. Uważam, że to co teraz zrobiły nasze władze to skandal. Jestem zawiedziona, bo Puławy miały być miastem dla ludzi, dla przedsiębiorców. Płakać mi się chce, bo nie wiem co teraz będzie. W dzień w sklepie prawie nie ma ruchu, a ja mam tysiąc złotych emerytury. Ten zakaz nic nikomu nie da. Pijani nadal będą nocami spacerować po mieście wracając z lokali, gdzie mogą pić do woli.