Dzieciaki rozwijające swoje zainteresowania dzięki zajęciom w Młodzieżowym Domu Kultury w Puławach przebywają po kilka godzin dziennie w blisko 90-letnim budynku przy ulicy Gdańskiej. Zdaniem Starostwa Powiatowego jest to niebezpieczne, bo stara kamienica nie nadaje się kompletnie do użytku. Dlatego zaoferowało MDK inną siedzibę - starszą o 10 lat dawną "popówkę” przy Sieroszewskiego. Dyrektorka domu kultury uważa, że planowana na koniec października przeprowadzka nie zmieni niczego na lepsze.
"Popówka” to prawdziwy pałacyk, z pięknym wnętrzem, kolumnami i łukami, otoczony wielkim placem z ogrodem. Ma atmosferę, która mogłaby sprzyjać poczynaniom twórczym młodych artystów. Ale gdy przyjrzeć się szczegółom, dobre wrażenie pryska. W salach na parterze w miejscach świeżo pomalowanych wilgoć sięga pół metra od podłogi i tworzy się pleśń. Gdzieniegdzie można palcem zerwać tynk. W piwnicach, gdzie planowane jest otwarcie galerii, tynk odłazi z mokrych od wilgoci ścian.
- Ten budynek jest bardzo zagrzybiony - mówi Aleksandra Kozak, dyrektor MDK. - Na dodatek jest o wiele mniejszy od naszej obecnej siedziby przy ul. Gdańskiej. Teraz mamy ponad tysiąc metrów kwadratowych powierzchni, w pałacyku będziemy jej mieli do dyspozycji zaledwie 400. Dostaniemy 7 sal dydaktycznych i dwa małe pomieszczenia na sekretariat i gabinet. Będziemy musieli wynajmować większe sale od szkoły chemicznej i bursy. Zwracaliśmy się z prośbą do starostwa o docieplenie i przygotowanie do użytku strychu w "popówce”, ale pozostaje to bez odzewu.
- Strych jest w dobrym stanie, przecież mieszkały tam dzieci z ogniska społecznego - twierdzi starosta Marian Żaba. - Można go już wykorzystywać.
Trudno się o tym naocznie przekonać, bo na drzwiach prowadzących na strych widnieje tabliczka z napisem "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”.
Zdaniem starostwa budynek, w którym obecnie mieści się MDK, nie nadaje się kompletnie do użytku, a nawet jest niebezpieczny. - Konstrukcja dachu jest zniszczona, drewniane stropy ugięte, jest grzyb, a najgorzej przedstawia się stan instalacji elektrycznej, która już cztery lata temu powinna być wymieniona - stwierdza starosta. - Budynek, który my oferujemy, choć jest starszy, na pewno będzie bezpieczniejszy. Ponadto za pieniądze, które musielibyśmy włożyć w remont tego przy ul. Gdańskiej można by wybudować nowy.
- Faktycznie, budynek przy ul. Gdańskiej też nie jest w dobrym stanie, ale na pewno nie ma tam grzyba - mówi Aleksandra Kozak. - Zastanawiamy się nad hipotetycznymi zagrożeniami, jakie mogą wyniknąć z eksploatacji naszego budynku, a nie myślimy o faktycznych, które zastaniemy w nowym miejscu, czyli o tym, jak na dzieci będzie wpływała obecność pleśni na ścianach.
Dyrekcja MDK skłonna jest jednak zmienić siedzibę, skoro stan budynku przy Gdańskiej stwarza zagrożenie dla przebywających tam dzieci. Wprawdzie nie ma na to żadnej fachowej ekspertyzy, tylko przegląd techniczny, ale władzom trzeba przecież wierzyć. Tylko że takiej ekspertyzy nie przeprowadził nikt także w budynku z 1908 roku przy Sieroszewskiego, a grzyb, mimo świeżo pomalowanych ścian, widoczny jest gołym okiem.
- Nie widzę tu naprawdę żadnego problemu - ripostuje starosta. - Oglądaliśmy budynek na Sieroszewskiego i nie ma tam żadnego grzyba. Jest wilgoć, ale to dlatego że kiedyś budowano bez instalowania izolacji. Poza tym pałacyk stoi już od długiego czasu bez użytku. Jak pojawią się tam ludzie i rozpocznie się okres grzewczy, problem zostanie wyeliminowany. Poza tym na wiosnę planujemy odkopać fundamenty, założyć izolację pionową i poziomą i wyremontować piwnice.
- Rozpoczęliśmy już osuszanie ścian w piwnicy - dodaje Katarzyna Brzozowska, architekt w Wydziale Rozwoju i Inwestycji Starostwa Powiatowego, która przeprowadziła przegląd techniczny obydwu budynków. - Robimy tam iniekcję krystaliczną, polegającą na wykonaniu odwiertów w ścianach. Otwarte są też okna w celu wietrzenia.
Ale do wiosny pozostaje jeszcze sporo czasu, a dzieci już od listopada będą miały zajęcia w pałacyku, zmuszone do wdychania niezdrowego powietrza.
- Dopóki nie zostanie wykonana izolacja nic nie pomoże, że budynek będzie zasiedlony i docieplany centralnym ogrzewaniem - twierdzi Andrzej Pochwatka, podinspektor w Wydziale Inwestycji i Remontów Urzędu Miasta. - Wilgoć będzie ciągnęła od dołu. Jest to szkodliwe dla przebywających w pomieszczeniach osób. Oprócz zawrotów głowy, wymiotów i duszności, które może powodować, dzieciom grozi także alergia i astma.
Bez względu na protesty przenosiny staną się niedługo faktem.
- Nie minie wiele czasu, a dyrekcja MDK będzie mi jeszcze dziękować za nowy budynek - dodaje na koniec starosta. - Tak było w przypadku zmiany siedziby szkoły specjalnej czy Urzędu Pracy, który dostał pomieszczenia w potwornie zagrzybionym i wilgotnym miejscu po byłej jednostce wojskowej. Wszystkie niedogodności szybko zostały usunięte.
O dalszych losach budynku przy ul. Gdańskiej zdecyduje Rada Powiatu. Prawdopodobnie zostanie ogłoszony na niego przetarg.
(żak)