Brak szacunku do urzędnika i nieodpowiedni strój. Z takimi uwagi na ostatniej sesji ze strony kolegów, spotkał się radny Marek Dzyr ze Zjednoczonej Prawicy. On sam nie ma sobie nic do zarzucenia.
Chociaż dyskusja dotyczyć miała projektu uchwały w sprawie sprzedaży miejskich działek, to jednak radni Koalicji Obywatelskiej postanowili zająć się czymś innym.
– Będzie krótko i niemerytorycznie, przepraszam. Ale prosiłbym, aby wiceprzewodniczący (Marek Dzyr – red.), który w jakiś sposób nas reprezentuje, nie używał sformułowania „strzelać z ucha”. To nie wypada – ocenił radny Mariusz Michalczuk (KO).
To potoczne wyrażenie oznacza „donosić” i Dzyr wypowiedział te słowa w stosunku do Marka Kuprianiuka, kierownika referatu gospodarki nieruchomościami. Stało się to po tym, jak wyjawił on radnym nazwy firm, które są zainteresowane nabyciem gruntów.
Na tym jednak nie koniec, bo zastrzeżenia miał też radny Robert Woźniak (KO). – Kultura wypowiedzi i ubioru na sesji obowiązuje. To nie jest spotkanie koleżeńskie przy soku. Trochę szacunku należy okazać pracownikom urzędu – pouczał Woźniak. – Prezydium rady reprezentuje nas wszystkich – dodał radny KO.
Podczas sesji Marek Dzyr nie wyróżniał się nieodpowiednim strojem, miał na sobie koszulkę w stylu polo. Nie zmienia to faktu, że część radnych za każdym razem ma na sobie garnitur.
– Jeśli jednak uradziłem kogoś swoim sformułowaniem, to przepraszam – zareagował Dzyr. Przewodniczący rady próbował dyscyplinować kolegów, by podczas sesji zajmowali się merytoryką, a nie subiektywnymi ocenami. – To nie są punkty o wypowiedziach czy ubiorze kogokolwiek. Każdy z nas jest dorosły i odpowiada za to sam. A my nie oceniajmy i nie stosujmy takich „osobistych wycieczek”. Jesteśmy tu od pracy nad uchwałami – zaapelował Bogusław Broniewicz (Biała Samorządowa).
Podobnie odczuwa to Marek Dzyr. – Nawet do głowy by mi nie przyszło, by robić uwagi komukolwiek z powodu wyglądu. To osobista sprawa. Jesteśmy ludźmi myślącymi i każdy umie zachować to minimum przyzwoitości – tłumaczy. Przypomina też, że zdarzało się, że niektórzy radni, którzy pracują w szkołach jako nauczyciele wychowania fizycznego, przychodzili na sesje w dresach. – Czy ktokolwiek powiedział wówczas słowo? Nie – zwraca uwagę Dzyr.
Poza tym, w ustawie o samorządzie gminnym nie ma żadnego zapisu, który regulowałby dress code dla radnych czy urzędników.
W ubiegłym roku mieszkaniec Białej Podlaskiej skierował do Rady Miasta petycję w sprawie kodeksu etyki. Już wtedy, bialczanin, przysłuchując się sesjom, zauważył, że sposób prowadzenia dyskusji przez radnych nie zawsze jest właściwy. Dlatego zaproponował wdrożenie takiego kodeksu, który wymagałby od radnych respektowanie pewnych standardów. Takie rozwiązanie wprowadziły już samorządy m.in. w Szczecinie, Toruniu czy Płocku. Bialscy radni odrzucili jednak petycję mieszkańca.