Działacze PO i stronnicy prezydenta Lublina punktują rządowy plan na obniżenie stawek za prąd dla samorządów. Wyliczają, że to jednak podwyżka.
Problem drogiego prądu w sposób szczególny dotyka samorządy. Firmy energetyczne chcą od miast ogromnych pieniędzy. Dużo większych, niż dotychczas. W ocenie poseł Marty Wcisło z Koalicji Obywatelskiej sytuacja byłaby inna, gdyby państwowi producenci prądu zmniejszyły swoje marże.
– Marża spółek energetycznych to około 70 procent – grzmiała w środę na konferencji prasowej Wcisło i dodała: – W tej sprawie przygotowałam pismo do Najwyższej Izby Kontroli aby zbadała na jakiej podstawie spółki skarbu państwa windują marże. Proszę pana prezesa, żeby przeprowadził doraźną kontrolę.
Tymczasem co jakiś czas rząd przedstawia kolejne pomysły na obniżenie cen prądu. Opcja numer 1 to tzw. ustawa zamrażająca ceny. Polega to na tym, że wyższych rachunków nie zapłacą te gospodarstwa domowe, które zmieszczą się w rocznym limicie zużycia prądu. To 2 tys. kilowatogodzin (kWh), ale jeżeli w rodzinie jest osoba z niepełnosprawnościami, to granica zostanie podniesiona do 2,6 tys. kWh. Więcej prądu mogą zużyć posiadacze Karty Dużej Rodziny i rolnicy – 3 tys. kWh.
Opcję numer 2 premier Mateusz Morawiecki pokazał we wtorek. Zgodnie z założeniami nowych przepisów (mają działać już od 1 grudnia) jeżeli rodzina przekroczy limit, to za każdą dodatkową MWh zapłaci 693 zł. To stawka maksymalna, której mają się trzymać dostawcy prądu, a pilnować tego ma Urząd Regulacji Energetyki.
Zapadła też decyzja co do cen prądu dla tzw. podmiotów wrażliwych. To np. szpitale, instytucje kultury, ośrodki pomocowe, a także komunikacja zbiorowa czy miejskie oświetlenie. Na liście są też kościoły czy remizy OSP. Dla nich cena za MWh to maksymalnie 785 zł.
– Jedna rzecz po stronie formalności, która będzie niezbędna: złożenie oświadczenia do swojego dostawcy energii, że jest się takim odbiorcą, do 30 listopada – mówiła Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska o warunkach dla firm i podmiotów wrażliwych. – Że jest się szkołą, przedszkolem, żłobkiem, szpitalem, przychodnią. Oczywiście z zaznaczeniem, jaka część tego prądu jest użytkowana na te konkretne działalności.
Jednak zdaniem przewodniczącego Rady Miasta Lublina, Jarosława Pakuły ta obniżka jest podwyżką. – Jeszcze w 2021 roku za MWh płaciliśmy około 300 złotych. Po przetargu tegorocznym gmina Lublin ma cenę 1040 złotych. To ta cena ma być ograniczona do 785 złotych. Można by pomyśleć, że to dobrze, ale jakie to jest dobrze jak było 300 zł a będzie 785 zł? – mówił Pakuła.
Dodaje, że pytań i problemów jest znacznie więcej, a plan premiera ma dziury. Nie wiadomo jak potraktować np. szkolne baseny, czy „łapią” się one na niższą cenę?
Poza tym niższa stawka ma dotyczyć określonej ilości pobranej energii. To 80 procent zużycia z 2021 roku. – To czas pandemii, kiedy zużycie energii elektrycznej spadło od 30 do 40 procent. To ma stanowić bazę do obliczania 80 proc. zużycia – punktował przewodniczący i dodał, że rządowy plan realnie oznacza, że tańszy prąd będzie tylko w przypadku może 50 procent pobranych MWh.
Zgodnie z wyliczeniami Pakuły Zarząd Dróg i Mostów w 2021 r. zapłacił za prąd 12,2 mln zł. Kiedy teraz zastosuje rządowe stawki, to rachunek wyniesie prawie 32 mln zł. Oświata: z 6,6 mln zł na 17,5 mln zł. Żłobki: z 306 tys. zł na 801 tys. zł. Centrum Kultury 270,8 tys. zł a w 2023 r. 710 tys. zł.